Dotarłyśmy tam w sumie przypadkiem. Podczas jednego ze spacerów zobaczyłyśmy znak: Font magica. Pomyślałyśmy, że to chyba jakaś fontanna, coś chyba było o niej w przewodniku, to możemy równie dobrze spacerować w tamtą stronę.
Co to by była za szkoda, gdybyśmy podjęły inną decyzję! Fontanna to mało powiedziane. Jest to cały kompleks fontann, z przepięknym pałacem na szczycie (w którym obecnie mieści się Muzeum Narodowe Sztuki Katalońskiej). Znajduje się u podnuża Montjuic I został wybudowany, jak wiele zabytków miasta, z okazji wystawy światowej w 1929 roku. Na miejsce dotarłyśmy w samą porę, bo o zmierzchu.
Spacerowałyśmy po całym kompleksie, zdziwione, że prawie przegapiłyśmy takie cudo, gdy nagle okazało się, że to nic – zaczął się pokaz woda-światło-muzyka. Powiem wam szczerze, że była to najpiękniejsza fontanna, jaką widziałam. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Byłyśmy zaskoczone rozmaitością muzyki podczas pokazu – były zarówno kanony klasyczne, jak i najgorętsze hity sezonu. Dla każdego coś miłego.
Zostałyśmy na dole do końca pierwszego pokazu. Tańczyłyśmy, robiłyśmy zdjęcia, obserwowałyśmy ludzi. Następnie postanowiłyśmy wysilić jeszcze odrobinę nasze nogi I wspiąć się na górę do pałacu. Tu kolejne zaskoczenie – na górę prowadzą ruchome schody! Nie jest to ewenement w Barcelonie. W wielu górzystych miejscach na ulicach zamontowane są ruchome schody, a raz spotkałyśmy nawet osiedlową windę!
Im wyżej wjeżdżałyśmy, tym piękniejszy witał nas widok. Spektakularne kolumny, rzeźby, pałac oświetlony reflektorami. Wracałyśmy tam jeszcze dwukrotnie. Nigdzie nie poczułam takiej beztroski, niegdzie nie poczułam bardziej atmosfery tego miasta – radości, zabawy, piękna, tajemniczości, magii...