Kaplica Sykstyńska i Muzea Watykańskie
- Oznaczenia: Co zobaczyć Rzym, Rzym, Włochy
Przepiękne miejsca, których nie możecie przegapić!
Podczas podróży do Rzymu, poza słynnym Koloseum oraz fontanną Trevi, trzeba koniecznie zwiedzić również inny zabytek: Kaplicę Sykstyńską. Pisałam już o placu i Bazylice św. Piotra, ale Muzea Watykańskie i Kaplicę Sykstyńską zostawiłam właśnie na osobny artykuł! Tak więc tym razem będę pisać właśnie o tych miejscach... Zaczynajmy! :)
Opowiem Wam teraz o tym, co widziałam podczas mojej wizyty, a także dam Wam kilka porad, abyście mogli maksymalnie wykorzystać czas Waszego zwiedzania ^^
Moja wizyta w Muzeach Watykańskich...
Kaplica Sykstyńska... Oczywiście, że to miejsce znajdowało się na naszej liście miejsc bezwzględnie do zobaczenia! To własnie dlatego kilka tygodni wcześniej kupiłyśmy bilety przez internet. Już raz nam się przytrafiło - we Florencji - że chciałyśmy wejść do słynnej Galerii Uffizi - i nam się to nie udało... W Watykanie takie coś nie mogło się powtórzyć!
Miałyśmy już wykupione nasze bilety do Kaplicy Sykstyńskiej - na sobotę, dziewiątego stycznia tego roku - bilety do miejsca, do którego, jak to jest przyjęte w powszechnym mniemaniu, każdy przynajmniej raz w życiu powinien się wybrać^^
Grupa zwiedzających z przewodnikiem
Jak już wspomniałam powyżej, miałyśmy już bilety wstępu, zakupione przez stronę internetową Watykanu. Przy zakupie wejściówek do Kaplicy Sykstyńskiej, otrzymuje się także dostęp do Muzeów Watykańskich. Z początku nie bardzo rozumiałam dlaczego obejmują one również i tę część zabytku. Wydawało mi się, że wejście do słynnej kaplicy odbędzie się sprawnie, że będzie szybkie, tak jak to odbywa się w przypadku wszystkich innych kościołów czy bazylik.
W drodze na Watykan...
Kupiłyśmy bilety wstępu na godzinę jedenastą rano. Był to idealny czas: ani zbyt wcześnie, ani zbyt późno. Wstałyśmy około dziewiątej trzydzieści aby zjeść śniadanie, wziąć prysznic i wyjść z zapasem czasu, aby spokojnie dotrzeć na miejsce na wyznaczoną godzinę.
Poza tym, jako że nasze mieszkanie znajdowało się wcale nie tak blisko centrum, musiałyśmy złapać “trenino” (swego rodzaju tramwaj), aby dotrzeć do stacji Termini. Tam przesiadłyśmy się w metro w kierunku Battistini i wysiadłyśmy na stacji Ottaviano.
Opuściłyśmy metro i naszym oczom ukazała się tłum ludzi, a wszyscy poruszający się w tym samym kierunku: do Watykanu. Radzę Wam abyście, będąc w tym miejscu, dobrze pilnowali wszystkich swoich rzeczy. No, róbcie to cały czas, ale zwłaszcza tam, bo wśród takiej ilości osób kieszonkowi złodzieje mają pole do popisu; )
Kontynuowałyśmy naszą drogę, śledząc mapę, która nam ją wskazywała. Wydaje mi się, że dzięki wielkim drogowskazom umieszczonym na ulicach, nawet bez mapy łatwo trafiłybyśmy do naszego celu.
Tak przy okazji: moją uwagę zwrócił fakt, że przez całą drogę mijałyśmy osoby “przewodników”, którzy pytali przechodzących turystów: “Macie już bilety na Watykan? Oferujemy wycieczki exclusive, bez konieczności stania w długich kolejkach”. Musicie uzbroić się w cierpliwość, bo nie mówimy tu o jednej, dwóch lub trzech takich osobach... Jest ich tam cały ogrom! I w końcu przychodzi taki moment, że takie "napaści" co dwa metry stają się męczące x)
My jednak szłyśmy dalej, prosto i bez zbędnego zatrzymywania się. Pamiętam, że przed przybyciem na miejsce zaczęłyśmy słyszeć bardzo głośną muzykę. Ku mojemu zdziwieniu nie była to muzyka religijna ani nic do niej podobnego :p To była muzyka współczesna. Zaczynałyśmy zbliżać się do celu i zauważyłam, że na swego rodzaju rondzie była grupa młodych ludzi tańczących w choreografii.
Ubrani byli w sportowe stroje - do piłki nożnej, dla ścisłości (nic lepszego dla podtrzymania włoskiego stereotypu... Mamma mia! :P ). Piosenka, do której tańczyli to była Uptown Funk Bruno Marsa i Marka Ronsona. Jest to utwór, który bardzo mi się podoba: zarówno przez swój wciągający rytm (który natychmiast powoduje, że masz ochotę tańczyć! ) jak i przez miłe wspomnienia, które przywołuje w mojej pamięci^^ Tak więc to był naprawdę świetny sposób na rozpoczęcie dnia :D
Szłyśmy dalej, ale teraz już trochę (lub raczej zdecydowanie! ) szybciej, gdyż spojrzałyśmy na zegarek i była już prawie godzina jedenasta. Kiedy dotarłyśmy do miejsca, które wydawało się być Watykanem, zaskoczyła mnie ogromna ilość ludzi ubranych w sposób formalny :S
Zbliżyłyśmy się, aby odnaleźć właściwe wejście. Gdy tylko podeszłyśmy, jedna z osób w bardzo formalnym stroju zapytała nas, czy posiadałyśmy bilety wstępu na Watykan. Idąc dalej odpowiedziałam, że tak, na co osoba odpowiedziała mi: “Proszę się ustawić tutaj”... I to “tutaj” to był koniec ogromnej kolejki, w której stało multum ludzi ¬¬’
Nie byłam przekonana co do tej osoby i - kierując się instynktem - szłam dalej. I chociaż przez moment ogarnęły mnie wątpliwości, powiedziałam sobie, że ustawianie się w tym miejscu nie miało żadnego sensu (z pewnością spędziłybyśmy tam nie wiadomo ile czasu czekając... ) skoro już miałyśmy bilety gwarantujące wizytę o określonej godzinie.
W końcu wejście...
Postąpiłam bardzo dobrze, gdyż po dotarciu na początek kolejki, przy samym wejściu, okazało się, że były tam dwa okienka: jedno dla osób nie posiadających biletów (kolejka, którą widziałyśmy wcześniej... ) oraz okienko dla osób, które już bilety posiadały (czyli dla nas! :D). I muszę tutaj wspomnieć, że przy tym drugim okienku... nie było nikogo w kolejce!
Także radzę Wam, żebyście - jeżeli będziecie się wybierać w to miejsce - kupili bilety wstępu z wyprzedzeniem. To pozwoli Wam uniknąć tracenia czasu na czekanie w kolejce. Bardzo cennego czasu, który będziecie mogli spożytkować lepiej, wchodząc do środka Muzeów Watykańskich; )
Ach, tak przy okazji: radzę Wam również żebyście bardzo uważali na wszystkich sprzedawców i przewodników turystycznych (jeżeli w ogóle nimi są... ). Nie słuchajcie ich rad, jeżeli macie jakieś wątpliwości, skierujcie się do osoby, która na pewno będzie pracownikiem muzeum. Jak, na przykład, ochroniarze stojący w wejściu.
A słuchając kobiety, która poleciła mi ustawić się w kolejce, czekając w niej całą wieczność z pewnością straciłabym bilet, który kupiłam już wcześniej. I pewnie ona zaoferowałaby mi “pomoc”, sprzedając mi inny bilet... Dlatego wydawało mi się to jakimś oszustwem. Musicie więc uważać; )
W końcu weszłyśmy do recepcji muzeum. Najpierw przeszłyśmy przez kontrolę bezpieczeństwa, gdzie sprawdzono nasze torebki i poproszono nas o przejście przez wykrywacz metali. Następnie skierowałyśmy się do naszego okienka.
Kiedy tu będziecie, zobaczycie, że jest tu sporo okienek, ale tylko dwa z nich przeznaczone są dla osób, które kupiły bilety wcześniej. Będąc przy jednym z nich, należy pokazać potwierdzenie kupna biletów, które wysyłane jest przez internet. Jeżeli kupicie bilet ulgowy, konieczne będzie pokazanie dokumentu, który do owej zniżki uprawnia.
Nie próbujcie być sprytni i nie kupujcie biletów ulgowych, jeżeli Wam one nie przysługują. Jeżeli tak zrobicie, będziecie musieli kupić nowy, prawidłowy bilet, a uiszczona wcześniej opłata nie zostanie Wam zwrócona. Także uważajcie na to ^^
Jeżeli myślałam, że po minięciu okienka natychmiast od razu przejdziemy do zwiedzania Kaplicy Sykstyńskiej... Myliłam się, i to bardzo! Miałam ogromną ochotę zobaczyć to miejsce, ale musiałam odczekać naprawdę sporo czasu, zanim dostałam się do środka...
Po przejściu przez okienko trzeba wejść po schodach, które prowadzą do wejścia do Muzeów Watykańskich. Tak przy okazji: w tej części przechodzi się kolejną kontrolę, ale tym razem nie sprawdza się torebek ani niczego innego. Tutaj weryfikuje się jedynie, czy data i godzina biletu są poprawne. W tym miejscu można również wypożyczyć słuchawki z przewodnikiem, ale za to trzeba uiścić dodatkową opłatę.
My tego nie zrobiłyśmy, ale gdybym mogła się wrócić, to bym je jednak wypożyczyła. Gdyż Muzea Watykańskie są tak duże (nie wyobrażałam sobie, że aż tak! :O ) i posiadają tyle eksponatów i dzieł sztuki, że sądzę, że byłoby lepiej móc czegoś na ich temat się dowiedzieć.
Przewodniki audio (a także zwiedzanie w grupie z wykwalifikowanym pracownikiem muzeum) również można wykupić przez internet, razem z biletem wstępu ^^
Zwiedzanie krótkie i długie...
W końcu przeszłyśmy przez barierkę wstępu i zorientowałyśmy się, że mamy do wyboru dwie opcje: wjechać po schodach automatycznych lub wspiąć się po krętej ścieżce. Droga krótka czy długa? Wybrałyśmy tę długą (chociaż ja wolałam tę krótszą, byłoby szybciej :p ). Chociaż wejście zajęło nam więcej czasu, to była tutaj wystawa statków z różnych części świata. (No dobrze, to były miniatury różnych modeli statków, nie statki w normalnych rozmiarach :p)
Tak więc, w trakcie wspinania się, mogłyśmy oglądać przeróżne okręty, które były budowane przez ludność wszystkich kontynentów: od Afryki, przez Europę i Oceanię, po Amerykę i Azję, oczywiście. Były tam naprawdę oryginalne modele i w najróżniejszych kolorach.
Wszystkie projekty były inne. Wystawa bardzo mi się podobała, gdyż nigdy wcześniej nic nie skłoniło mnie do rozmyślań na temat tego, w jaki sposób ten sam przedmiot (znany na całym świecie) mógł być projektowany i budowany zgodnie z potrzebami wynikającymi z położenia geograficznego, według danej kultury i przeznaczenia użytkowego.
Były tam wielkie okręty, które mogły pomieścić na swoim pokładzie ogromną załogę wraz z przewożonymi materiałami. Były również inne, mniejsze, wykorzystywane do pływania po rzekach i transportowania maksymalnie dwóch osób. Było kilka modeli, które bardzo mi się spodobały, gdyż były czymś więcej niż zwykłymi statkami: były prawdziwymi dziełami sztuki z uwagi na swoje wspaniałe zdobienia.
A tak przy okazji: jak już zapewne się domyśliliście, najpierw nie chciałam tamtędy przechodzić... a potem nie chciałam stamtąd wyjść! :p Cały czas zostawałam z tyłu robiąc zdjęcia prezentowanym eksponatom i przyglądając się uważnie wszystkim najdrobniejszym elementom. Tak jest zawsze x)
Ogromny taras...
No dobrze, kiedy wreszcie dotarłyśmy do końca wystawy, znalazłyśmy się na wielkim tarasie. Był on bardzo szeroki, znajdowały się na nim drzewa oraz fontanna, w której woda nadawała się do spożycia. Woda była zimna (bardzo orzeźwiająca! ) i wiele osób uzupełniało swoje butelki lub piło bezpośrednio z fontanny.
Z tarasu widoczne były ogromne ogrody mieszczące się na dolnym piętrze. Kontynuowałyśmy naszą drogę, idąc wzdłuż informacyjnych strzałek. Przeszłyśmy przez korytarz, w którym znajdowały się drzwi wychodzące na ulicę.
Pierwszy ogród...
Wyszłyśmy do ogrodu (zupełnie innego niż ten, który widziałyśmy wcześniej). Był tam ogromny trawnik, a w samym środku ogrodu znajdowała się olbrzymia złota kula. Podeszłyśmy aby ją obejrzeć i okazało się, że jest to dzieło sztuki przekazane przez pewnego artystę... nie pamiętam jak się nazywał, nie zapisałam ani jego imienia ani tytułu eksponatu.
Ogród bardzo mi się spodobał. Poza tym, jako że słońce już znajdowało się wysoko na niebie, powoli robiło się ciepło. To właśnie dlatego zdjęłam już z siebie mój olbrzymi płaszcz i szalik.
W ogrodzie tym znajduje się wiele ławek idealnych, żeby na nich przysiąść i chwilę odpocząć, porozmawiać lub po prostu nacieszyć się słońcem ^^ W jednym końcu ogrodu znajdują się wysokie kolumny, które przypominały mi świątynie w czasach starożytnego Rzymu. Po drogiej stronie znajduje się swego rodzaju półodkryty taras z półokrągłym sklepieniem.
W końcu w muzeum!
Po całym tym maratonie weszłyśmy (w końcu! ) do sławnych Muzeów Watykańskich. Pierwsze, co ukazało się moim oczom, to schody pod sklepieniem. Jest ono - wraz ze ścianami - pomalowane i posiadają wiele pięknych detali. I jeżeli jesteśmy przy pięknie, to muszę powiedzieć, że Watykan jest miejscem majestatycznym. Wydaje mi się, że każda kolejna sala jest piękniejsza niż poprzednia!
Weszłyśmy do pierwszej sali. Po bokach znajdowała się cała kolekcja rzeźb o przeróżnych rozmiarach. Większość z nich była wykonana z białego marmuru. Na samym końcu tej długiej sali znajdowały się kolejne schody, których sklepienie było udekorowane w dokładnie taki sam sposób, jak to poprzednie.
Wydaje mi się, że podczas wizyty w tym muzeum, nieważne w którą stronę się spojrzy, na każdym centymetrze kwadratowym widać prawdziwe dzieła sztuki! Na schodach, ścianach... Nawet na sufitach! Ja, szczerze mówiąc, nie mogłam przestać się rozglądać we wszystkie strony (i robić zdjęć, oczywiście :p), gdyż wszędzie było mnóstwo detali (za dużo! ), które przyciągały moją uwagę.
Zatrzymałyśmy się przy ogromnym oknie, z którego roztaczał się piękny widok na panoramę Rzymu. Tak przy okazji: kiedy tam dotarłyśmy, napotkałyśmy francuską parę, która rozmawiała o swojej podróży i o tym, co będzie robiła po jej zakończeniu (tak, byłam trochę wścibska i podsłuchiwałam o czym mówili hahaha :P ).
Oni również uważali, że widok na miasto był piękny. Widać było dachy budynków, fasady oraz błękitne niebo. Następnie dotarłyśmy na patio, na środku którego znajdowała się fontanna: wokół niej siedziało wiele osób.
Byli to francuscy studenci, wydaje mi się, że sztuk pięknych, gdyż wielu z nich miało bloki rysunkowe i uważnie obserwowało szczegóły architektoniczne, aby potem wiernie odwzorowywać je w swoich szkicownikach.
W korytarzach dookoła patio znajdowały się liczne cineraria (czy urny? O. o), które należały do różnych papieży. Wydaje mi się, że byli oni bardzo drobiazgowi, gdyż zlecanie wykonania za każdym razem innej urny... :P Chociaż trzeba przyznać, że jest kilka (no dobrze: wszystkie) tak pięknie ozdobionych, że zapierają dech w piersiach.
Na tym patio są również posągi i kilka drzew. Wydaje mi się, że jest to miejsce, które - z uwagi na to, że znajduje się na wolnym powietrzu - napełnia spokojem każdą osobę, która się tu znajdzie... No dobra, wtedy, gdy nie ma tu tylu osób :P
Kolejna sala...
Po chwili spędzonej na podziwianiu patia i wszystkich elementów, które się na nim znajdują, przeszłyśmy do kolejnej sali. Były w niej liczne posągi i figury zwierząt: lwy, pawie królewskie, byki, krowy, baranki, konie itd. Nie mogłyśmy im się dobrze przyjrzeć, gdyż w pomieszczeniu było zbyt wiele osób, ale również i dlatego, że były one ustawione w sporej odległości od zwiedzających.
Za to był jeden element, który zwrócił moją uwagę i założę się, że nie każdy go dostrzega: podłoga. Podłoga zrobiona była z drobnej mozaiki, która również przedstawiała zwierzęta, ale i roślin oraz innych detali. Trochę trudne było zrobienie zdjęcia, gdyż przechodziło tamtędy mnóstwo osób. Jak tylko z pola widzenia znikały jedne stopy, zaraz pojawiały się następne x)
... i kolejna, i jeszcze jedna, i jeszcze jedna
Przeszłyśmy do kolejnej sali, gdzie zachwyciło mnie wykonanie sufitu: można było zaobserwować na nim całą serię malowanych ręcznie scen. Nawet takie elementy jak ozdobne listwy czy rzeźbienia były pomalowane. Tak bardzo spodobały mi się te detale, gdyż były one wykończone w bardzo realistyczny sposób. Jeżeli ktoś tylko rzuci na nie okiem bez poświęcania im większej uwagi, będzie myślał, że naprawdę wykonane są ze złota. Było to coś, na co zwróciłam uwagę nie tylko w tej sali, ale również i w innych częściach muzeum.
Na przykład, w następnym pomieszczeniu znajdowało się okrągłe sklepienie, na którym widniała cała seria herbów. Po spojrzeniu na nie po raz pierwszy wydało mi się, że wykonane są w kamieniu. Ale po przyjrzeniu się im... okazało się, że są one również namalowane! W następnej sali również zwróciłam uwagę na podłogę: także tutaj była ona wykonana z drobnej mozaiki. Ale w odróżnieniu do poprzedniej sali, odtworzone tutaj scenki były kolorowe (albo może był tutaj Guillermo Camarena :P ).
Spodobała mi się szczegółowość i dokładność, z którymi wykonane były scenki... Nie mogę sobie wyobrazić ile czasu zajęło ich stworzenie! Przy ich tworzeniu użyto nawet techniki cieniowania, a przedstawiały syreny i trytonów oraz wiele innych morskich elementów.
A Kaplica Sykstyńska... to o której godzinie!?
Być może w tym miejscu zadajecie sobie pytanie: “A o której godzinie doszłaś do Kaplicy Sykstyńskiej? ”... ja także - po obejrzeniu tych wszystkich sal - zadawałam sobie pytanie: “A o której godzinie dotrę do Kaplicy Sykstyńskiej!? Chcę ją w końcu zobaczyć! ” Chociaż co chwila widziałam tabliczki wskazujące drogę w kierunku tego słynnego miejsca, wydawało mi się, że ten moment odsuwa się w czasie...
Zdałam sobie sprawę, że w rzeczywistości na Muzea Watykańskie składa się wiele pięknych sal - pięknych ze względu na swoją architekturę, jak i z uwagi na eksponaty, które się w nich znajdują. Jak już wspominałam wcześniej, wydawało mi się, że od razu po wejściu do muzeum naszym oczom ukaże się Kaplica Sykstyńska... Ale nic z tego!
Przed dotarciem do niej musiałyśmy przejść przez przynajmniej dziesięć galerii (a wydaje mi się, że było ich więcej... ) i w każdej z nich znajdowały się strzałki mówiące: "Kaplica Sykstyńska --->" i gdy już wydaje się nam (a przynajmniej mi, hahaha), że następna to będzie ta słynna kaplica... Nie! Po jednej galerii znajduje się następna >. <
Prawdą jest, że w Muzeach Watykańskich znajduje się wiele pięknych sal i eksponatów (mogliście to zobaczyć na zdjęciach ^^), ale po pewnym czasie zaczęłam robić się głodna. Zaczynała mnie ogarniać rozpacz na myśl, że nie uda mi się dotrwać do tego słynnego dzieła Michała Anioła :(
Po przejściu przez nie wiadomo ile sal, w końcu dotarłyśmy do tej, w której znajdowała się tabliczka z informacją "Kaplica Sykstyńska: droga krótka na prawo, droga długa (kolejne trzy czy cztery sale) na lewo" Ja nie zastanawiałam się ani przez sekundę i skierowałam się na prawo! Jestem przekonana o tym, że wybranie dłuższej drogi byłoby świetną decyzją, ale nie dawałam już rady. Przy głodzie i zniecierpliwieniu (i dodajcie również zmęczenie), jedyne na co miałam ochotę to... Dotrzeć w końcu do słynnej Cappella Sistina!
W końcu zeszłyśmy po schodach... Cały czas zbliżałyśmy się do słynnego zabytku. Przez cały ten czas zrobiłam mnóstwo zdjęć (a naprawdę było co fotografować! ). Niemniej jednak byłam bardzo zaskoczona, gdy po dotarciu do sali poprzedzającej Kaplicę Sykstyńską ujrzałam informację - i to w wielu językach - głoszącą: "No photos, zakaz zdjęć, zachowaj ciszę" :O
Widząc to powiedziałam sobie: “CO!? Wejdę do tego słynnego miejsca i nie będę mogła zrobić żadnego zdjęcia?! ” I tak... zobaczyć znaczy uwierzyć. W końcu weszłyśmy do środka i, oczywiście, było tam mnóstwo ludzi, sala była wypełniona po brzegi.
Kiedy tylko wchodziło się do środka, słyszało się głos ochroniarzy mówiący (czy też raczej krzyczący): "No pictures, no photo, silence please". I powtarzali to cały czas, bez końca, tak długo, jak długo było się w środku. Po wyjściu z Kaplicy Sykstyńskiej wciąż rozbrzmiewało nam w głowach “Shhh, silence. No pictures, no photo, silence please”.
Poza tym, kiedy któryś z ochroniarzy widział, że ktoś wyciągał telefon, natychmiast podchodził i mówił, że robienie zdjęć jest zabronione. I naprawdę cały czas zwracali na to uwagę. Była nawet jedna dziewczyna (wydaje mi się, że Rosjanka), do której zbliżył się ochroniarz, aby wykasować zdjęcia, które udało jej się tam zrobić...
Z drugiej strony, kiedy tylko szepty zwiedzających robiły się głośniejsze (i zmieniały się w normalną głośną rozmowę x) ), ci sami ochroniarze uspakajali wszystkich obecnych przez głośniki.
Hmmm... Wydaje mi się, że nie podobałaby mi się praca ochroniarza w Kaplicy Sykstyńskiej :p Pewnie po nocach śnią im się komunikaty “No pictures, no photos, silence please” x) A może i nawet muszą na ulicy powstrzymywać odruchową chęć uspokajania turystów, którzy swobodnie pstrykają zdjęcia i głośno rozmawiają :p
Tak przy okazji: w przeciwieństwie do innych kościołów i kaplic, w Kaplicy Sykstyńskiej nie ma ławek, a przynajmniej nie na środku. Kiedy więc się ją zwiedza, trzeba podziwiać jej piękno na stojąco... Wydaje mi się, że z uwagi na to, że przyjeżdża tu tak wielu turystów, usunięto część ławek, aby kaplica mogła pomieścić więcej osób.
Pamiętam, że byliśmy niczym sardynki w puszce, ściśnięci w tej sali... Wszyscy z chęcią zrobienia przynajmniej jednego zdjęcia, na próżno :P Stanie na nogach było trochę męczące (zwłaszcza po uprzednim przejściu przez dziesiątki sal), ale właśnie w momencie, gdy miałyśmy już wychodzić, gdy skierowałyśmy się do wyjścia, zorientowałyśmy się, że po bokach przyklejone do ścian znajdują się swego rodzaju ławki.
Jako że byłyśmy już bardzo zmęczone po tak długim chodzeniu i ciągłym staniu na nogach, zdecydowałyśmy się na chwilę usiąść. To pozwoliło nam na lepsze przyjrzenie się freskom zdobiącym to miejsce, na obejrzenie różnych detali oraz innych elementów. Tak przy okazji: zauważyłyśmy, że w jednej części freski były bardziej nasycone kolorami, podczas gdy w innej, w miarę przesuwania wzroku, kolory robią się coraz bledsze.
Po spędzeniu tam dobrej chwili, zdecydowałyśmy się wyjść i kontynuować zwiedzanie. Przy okazji: przybyłyśmy na miejsce o 11 rano, a gdy wchodziłyśmy do Kaplicy Sykstyńskiej była godzina... trzynasta! :O Tak, dotarcie do celu zajęło nam dwie godziny... i nie zapominajmy, że wybrałyśmy drogę “krótką”. Kto wie ile zajęłoby nam pokonanie drogi długiej! x)
Po wyjściu z Kaplicy Sykstyńskiej... Jestem głodna!
Po wyjściu z Kaplicy Sykstyńskiej weszłyśmy do innego pomieszczenia. Znajdowała się w niej witryna z różnymi eksponatami sztuki religijnej, wykonanymi z przeróżnych materiałów (złoto, kość słoniowa, masa perłowa, nawet papier! ). Tutaj również moją uwagę przyciągnęły malowidła na sklepieniu.
Po przejściu przez dwie kolejne sale, dotarłyśmy do części, w której znajdowała się kawiarnia. Kupiłyśmy sobie po kawałku pizzy (i była to jedna z najlepszych pizzy jakie jadłam we Włoszech! Chociaż może tylko tak mi się tylko wydawało, gdyż byłam okrutnie głodna :P )
Odpoczynek w innym ogrodzie...
Skończyłyśmy jeść nasza pizzę i wyszłyśmy do ogrodu. To był ten sam ogród, który widziałyśmy na samym początku z tarasu. Bardzo mi się podobało to miejsce. Były tutaj drzewa pomarańczowe (które przypomniały mi Sewillę ^^), a na środku znajdowała się fontanna z krystalicznie czystą wodą.
Przysiadłyśmy na moment na stojących tam ławkach, zasługiwałyśmy na ten mały odpoczynek! Potem, jako że zaczynało się już ochładzać, zdecydowałyśmy się iść do wyjścia. Wróciłyśmy na ten sam taras co na początku i przeszłyśmy przez mały sklepik z różnymi książkami, pamiątkami oraz innymi przedmiotami.
Wychodząc z muzeum...
Pamiętam, że przed samym wyjściem zauważyłam drzwi (przez które niemożliwe było przejść) i ogromne przeszklone okno. Z tego miejsca rozciągał się kolejny piękny widok na panoramę Rzymu. W oddali można było dostrzec dwa spośród jego sześciu wzgórz.
Aby wyjść musiałyśmy pokonać krętą pochyłość. Tak przy okazji: kiedy będziecie tędy schodzić, uważajcie, bo widziałam kilka osób, które się poślizgnęły i prawie upadły :S Chodzi o to, że na powierzchni znajdują się jakby “mini stopnie”. Wydają się one niegroźne, ale jeżeli nie będzie się uważać, można ulec wypadkowi. Są tam nawet tabliczki ostrzegające. Więc oczy dookoła głowy!; )
Pochyłość owa bardzo mi się podobała. Jej dekoracje po obu bokach zrobione są ze stali (a przynajmniej tak mi się wydaje) i posiadają rzeźbienia w kształcie głów aniołków, orłów, herb Watykanu oraz różne inne elementy. Widok opadającej spirali od góry jest bardzo ładny. Perspektywa z dołu również bardzo mi się podobała.
W końcu dotarłyśmy do wyjścia. Była prawie godzina szesnasta po południu. Spędziłyśmy w środku pięć godzin! :O Trudne do uwierzenia ale zrozumiałe, gdyż Muzea Watykańskie są... przeogromne! Wydaje mi się, że powinnyśmy przyjść trochę wcześniej, aby w spokoju móc obejrzeć wszystkie sale. No ale cóż, następnym razem ^^
Podsumowując, to co najbardziej mi się podobało...
Sala map
Było wiele pięknych sal... I ciężko mi jest wybrać spośród nich jedną, najładniejszą! Ale ta, która najbardziej zwróciła moją uwagę, to była ta o nazwie “Sala map”. Można w niej obejrzeć wielkie malowane na ścianach i suficie mapy. Jeżeli dobrze pamiętam, reprezentują one różne rejony Włoch.
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie zrobić zdjęcia Korsyki, l’Île de la Beauté <3 Która, tak przy okazji, należała do Włoch, potem została przejęta przez Francję...
Malowidła i rzeźby na sklepieniach
Freski "trompe l'oeil" są moim kolejnym ulubionym elementem. Zostały one wykonane z takim majstersztykiem, że z łatwością można pomyśleć, że są to rzeźby.
Mozaiki na podłogach
W różnych salach spędziłam kilka dobrych chwil na przyglądaniu się podłodze. Wydaje mi się, że są one tym elementem, który najmniej przyciąga uwagę turystów... Co za ogromna szkoda! Oczywiście wszystkie dzieła sztuki - w tym obrazy - są wyjątkowe, ale trzeba zwracać uwagę na to, po czym się chodzi... bo może się zdarzyć, że pod naszymi stopami znajdują się prawdziwe cuda; )
Ogrody
Dwa ogrody watykańskie (z tych, do których można wejść) stanowią przestrzeń, w której można cieszyć się odpoczynkiem. Są one miejscem, w którym zaczerpniecie świeżego powietrza, z drzewami, trawnikiem, drzewami pomarańczowymi i fontannami. Poza tym, idealnie nadają się do tego, żeby w oddaleniu od zgiełku panującego w otoczeniu muzeum spokojnie zjeść kanapkę; )
Gdzie można coś zjeść?
W samych Muzeach Watykańskich znajduje się kawiarnia i restauracja. To pierwsze miejsce jest bardziej ekonomiczne. Można w nim kupić pizzę, kanapki i napoje. Tak przy okazji: są tutaj jedynie menu, które zawierają napoje (ambitnie... ¬¬’), nie można kupić samego kawałka pizzy.
Kiedy się wybrać? Godziny otwarcia
Kaplica Sykstyńska i Muzea Watykańskie są otwarte od poniedziałku do soboty od godziny dziewiątej rano do szóstej po południu... Ale uwaga! Wejście możliwe jest jedynie do godziny czwartej po południu. Także nie zostawiajcie tego na ostatnią godzinę i nie przyjeżdżajcie na piątą, gdyż wówczas pocałujecie tylko klamkę u drzwi :p
Zabytki są zamykane w czasie dni świątecznych o charakterze religijnym, jak na przykład Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny lub w Dzień Wszystkich Świętych. Warto sprawdzić tę informację na stronie internetowej; )
Ach, Przy okazji: w każdą ostatnią niedzielę miesiąca (jeżeli na ten dzień nie przypada żadne święto) wejście jest bezpłatne ^^
Ile kosztuje wstęp?
Wejście do Muzeów Watykańskich i do Kaplicy Sykstyńskiej kosztuje szesnaście euro. Osoby poniżej dwudziestego piątego roku życia płacą jedyne osiem euro.
Można również wypożyczyć audioprzewodnika lub wykupić zwiedzanie w grupie. Przy tej ostatniej opcji można wybrać między różnymi ofertami, między innymi zwiedzanie Muzeów Watykańskich i Kaplicy Sykstyńskiej, spacer po ogrodach, poznanie Watykanu i Bazyliki św. Piotra. Wszystkie wyszczególnione opcje można znaleźć na stronie: http://mv.vatican.va/4_ES/pages/z-Info/MV_Info_Orari.html
Bilety wstępu można kupić tego samego dnia. Ale jeżeli ktoś się na to zdecyduje... Musi uzbroić się w cierpliwość! Bo z pewnością będzie trzeba spędzić kilka godzin w kolejce... Albo, jeżeli ktoś ma dużo pieniędzy i nie chce tracić czasu na kolejki, może wykupić jedno z wejść "ekspresowych", które oferuje się czekającym ludziom. Ale uwaga, gdyż nie jestem przekonana co do ich autentyczności...
Najlepszą radą jaką mogę Wam dać jest kupienie biletu przez internet. Nie zabierze Wam to więcej niż piętnaście minut (ani nawet dziesięć! ), a będziecie mieli zapewnione wejście o konkretnej godzinie w wybrany przez Was dzień; )
Jak dojechać?
Do Muzeów Watykańskich można dostać się metrem. Wystarczy wysiąść na stancji Ottaviano. Będąc już tam trzeba iść około piętnaście minut (a być może dziesięć, jeżeli idzie się szybkim tempem) i już jest się na miejscu.
Kilka dodatkowych porad...
-
Zwracajcie uwagę na Wasze otoczenie, jako że wszędzie jest mnóstwo ludzi, ktoś może próbować wykorzystać sytuację i ukraść portfel lub torebkę. Lepiej dmuchać na zimne!; )
-
Zabierzcie ze sobą butelkę wody i jakąś kanapkę, ciastka lub coś na zaspokojenie pierwszego głodu, który może się pojawić w trakcie zwiedzania. Watykan jest dosyć spory, jak już wspominałam wyżej: trzeba na niego przeznaczyć trochę czasu.
-
Rozpocznijcie zwiedzanie z rana. My zaczęłyśmy o jedenastej, a wyszłyśmy dopiero o godzinie szesnastej. Wydaje mi się, że dużo lepiej by było przyjechać na dziesiątą i w taki sposób zwiedzić wszyyyyyystkie sale ^^
Co robić po wizycie...
Po wyjściu z Muzeów Watykańskich i obejrzeniu słynnej Kaplicy Sykstyńskiej, jak i setek znajdujących się tam dzieł sztuki, nie możecie na tym zakończyć zwiedzania.
W pobliżu znajdują się plac i Bazylika św. Piotra. Miejsca te znajdują się w odległości mniej niż dziesięciu minut piechotą. Oba równie wyjątkowe co Kaplica Sykstyńska i Muzea Watykańskie.
Podsumowując...
W moim ogólnym odczuciu Kaplica Sykstyńska i Muzea Watykańskie są rewelacyjnymi miejscami, których nie można pominąć będąc w Rzymie.
Przeczytałam gdzieś, że każdy człowiek przynajmniej raz w życiu powinien je zobaczyć na własne oczy i w pełni się z tym zgadzam.
Mam nadzieję, że zawarte w tym artykule informacje będą dla Was użyteczne i staną się Waszym przewodnikiem podczas Waszej wizyty w Rzymie, a dokładniej mówiąc - w Watykanie.
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
Oceń i skomentuj to miejsce!
Czy znasz Kaplica Sykstyńska i Muzea Watykańskie? Podziel się swoją opinią o tym miejscu.