W Madrycie wszyscy zachwycają się El Tigre i odkąd przyjechałam, wszyscy mówili mi, że muszę tam iść. Podobno płaci się 6 euro za drinka, z którym dostajesz jedzenie dopóki nie będziesz pełny! Dla biednej studentki, która chciała zobaczyć jak najwięcej w Madrycie była to świetna okazja.
Na kursie języka hiszpańskiego poznałam Geertje, która zaprosiła mnie i kilka innych osób na wyjście do El Tigre, aby zobaczyć o co tyle szału. Nie zastanawiałam się ani chwili.
Słyszeliśmy, że El Tigre zaczyna się zapełniać od około godziny 22 więc umówiliśmy się nieco wcześniej. Jesteśmy jednak w Hiszpanii więc wszyscy się spóźnili i dotarliśmy do El Tigre jak było tam już mnóstwo ludzi. Pomimo mnóstwa ludzi i tego, że przyszliśmy dość dużą grupą, kelner, który nas wprowadzał nie kręcił w ogóle nosem i chętnie nas oprowadził oraz zaprowadził do wolnego stolika. Nie było przy nim jednak wystarczająco dużo miejsca więc uprzejmie poprosił mniejszą grupę ludzi, aby przesiedli się do mniejszego stolika. Zajęliśmy miejsce wokół dwóch dużych beczek, które były sprytnie przekształcone w stoliki.
Kelner przyjął nasze zamówienie. Wydawało mi się, że do wyboru są głównie sangria i piwo więc zdecydowałam się na ten pierwszy typowo hiszpański napój. Nie minęło 5 minut i był z powrotem niosąc 3 tace na jednej ręce! Na dnie sangrii osiadała gruba warstwa cukru. Kelner rozdał wszystkim to, co zamówili i zaczęliśmy zabawę.
W El Tigre jest bardzo tanie jedzenie więc nie oczekuj pięciogwiazdkowych dań. Podają tam głównie chleb z serem i szynką, krokiety, patatas bravas i czasami dorzucą też tosty.
Ze względu na to, że przyszliśmy dość dużą grupą, kelner urządził nam wielką ucztę. W żadnym wypadku nie wybieraj się do El Tigre na szybką przekąskę. Ogromna ilość chleba i drinki sprawią, że nie będziesz w stanie się ruszyć więc nie idź tam jeśli nie jesteś głodny!
Choć jedzenie nie jest złe, ludzie przychodzą tam raczej ze względu na świetną atmosferę. Byliśmy pod wrażeniem umiejętności barmanów i kelnerów, które były imponujące. Wszyscy pracownicy w El Tigre byli bardzo przyjaźni i widać było, że oni też dobrze się bawią pracując tam, a niektórzy są nawet mistrzami drugiego planu na naszych zdjęciach. Dzięki rozluźnionej atmosferze można poczuć się jak wśród swoich. Trzeba się tam wybrać przed godziną 22, bo inaczej nie ma szans na dobre miejsce. Od tej godziny zaczyna się kolejka.
Niestety robi się tam bardzo gorąco i musiałam wyjść kilka razy. Nawet ściany się pociły! Jednak dzięki atmosferze, podekscytowanym ludziom i stołom czułam się jak w domu u dobrego kumpla podczas dobrej domówki.
Jeśli chcesz tanio zjeść w Madrycie, zdecydowanie polecam El Tigre. Jeśli jesteś przyzwyczajony do pięciogwiazdkowych restauracji lub jeśli chcesz tam iść z rodzicami - nie polecam.