Wszyscy jesteśmy krytykami. Ratusz Staromiejski w Toruniu.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 7 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: flag-pl Erasmusowy blog Toruń, Toruń, Polska

(Uwaga, notka bez edycji, może zawierać sporo błędów)

Ludzie twierdzą, że muzea to nuda, bo nie potrafią…

Mówiłam wam ostatnio, że zaczynam pisanie od końca, żeby było inaczej. Teraz przyszedł czas na początek, jednak przed przejściem do części właściwej, chcę „dotknąć” tematu muzeów. Słuchajcie, każdego muzea nudzą, nudziły lub nudzić będą. Ciężko jest znaleźć miejsce, które całkowicie zainteresuje nas swoją ekspozycją. Podejrzewam, że jest to nawet niemożliwe. Świętoszek idąc do Muzeum Maszyn Erotycznych w Pradze (o którym pisałam tutaj: http://erasmusu.com/pl/erasmus-blog/erasmus-rady/muzea-seksu-i-krwi-narkotyki-ten-walls-praga-czesc-druga-415705) najprawdopodobniej będzie niezaciekawiony, i w dodatku mocno skrępowany. Wielki fan sztuki, znawca, który zostanie zmuszony do przejścia się po Muzeum Toalet w Indiach (krótko i zwięźle tutaj: http://kolory-delhi.blogspot.com/2012/08/muzea-delhi-osobliwe-muzeum-toalet.html) , zapewne nie wyjdzie stamtąd z uśmiechem. Tak, generalizuję. Przecież „sztukmistrz” może mieć poczucie humoru, a nawet i znaleźć „wielką sztukę” w toaletowym raju. Wyżej wymienione przykłady mają wam tylko zobrazować to, dlaczego zasypiamy w miejscach, które często są osławione, znaczące i dla innych ludzi bardzo wartościowe. Twoi i moi znajomi nie chcą chodzić po muzeach, bo kiedyś trafili gdzieś, gdzie najciekawszym obiektem była maszyna z jedzeniem, czy napojami. Bardzo to logiczne, ale nie każdy na to wpada. Nieraz proponowałam jakiemuś kumplowi, czy koleżance wspólne wyjście do galerii (nie handlowej), czy czegoś w tym stylu. Odpowiedź od razu brzmiała „Nie!”. Nie zdążyłam podać dokładnej daty, opisać miejsca, a ludzie już byli przeciwni. I chociaż temat wydaje się wam zapewne głupi, to po dłuższym zastanowieniu, zauważycie w nim jakiś sens.

To szkoła nas zniechęca, to szkoła nas psuje.

Ile osób zgodzi się z powyższym stwierdzeniem? Pewnie setki, jak nie tysiące. W szkole każą nam czytać nudne wiersze, książki, czy obliczać wzory. Nie, źle to opisałam. W szkole nużącym i drętwym sposobem pracujemy. Wszyscy wiemy, kto napisał „Pana Tadeusza”, i o czym ta książka opowiada. Nikt jednak – zapewne – chętnie jej nie czytał w liceum, czy tam technikum (nie zapominajcie o ludzie z technikum, oni też mają rozumy, serio! Może ja nie jestem najlepszym przykładem, ale znam kilka mądrych osób, które skończyły budowlankę). Sama zasiadałam do tej książki setki razy, po średnio dwudziestu stronach przegrywałam swoją walkę z Mickiewiczem. Za to nauczyciele w szkole zachwycali się treścią i autorem. Coś było dla mnie nie jasne – mamy te same humanistyczne umysły, w się jaracie, a ja nie? Znalazłam odpowiedź na swoje pytanie po kilku latach. Studia otworzyły mi umysł, wyzbyły tego, czego uczyłam się przez kilka lat w kuźni niemyślenia. Pani w podstawówce i gimnazjum mówiła „Musicie przeczytać, powinniście rozumieć to tak […]”. Nie, ja nic nie muszę, ja nic nie powinnam. Sztuka, literatura, muzyka to wolne pola. Każdy może je rozumieć, jak tam tylko sobie chce. Wiadomo, istnieją konwencje, epoki i style, ale czemu ciągle mamy się ich tak kurczowo trzymać? Dlaczego cały czas mamy studiować w ten sam sposób? Dodawać cyfry, zamiast jabłuszek, czy samochodów (wiem, czasami musimy przejść level wyżej, ale na początku…). Co nam się stanie, jeśli raz na jakiś czas posłuchamy audiobooka? Mój Tadeusz został odsłuchany. I co, jak wrażenia? Płytę odpalałam sobie tylko w samochodzie, czasami w drodze na uczelnie, niekiedy w dłuższej trasie. Genialnie dobrani lektorzy, ich odpowiednia artykulacja i modulacja głosu mnie zachwyciła. Chłonęłam słowa, dźwięki, jak kartki ulubionych książek. „Pan Tadeusz” mnie oczarował. Widzicie, nie musiałam, nie powinnam była, dlatego wszystko okazało się delicją. Znalazłam swoją metodę, swój sposób. Teraz ktoś mi powie, że z nie wszystkim tak jest. Jasne! Jeśli nienawidzę kręcić się na krześle, to nawet najlepszy kręcący mnie partner (pięknie dobrałam te słowa, pięknie), nie zmieni mojej nienawiści. Ale, przecież warto spróbować. Tylko bez zmuszania, bez „powinności”.

Krytyk, czyli ty i ja.

Z muzeum jest podobnie. Kiedyś gdzieś ze szkołą pojechaliśmy. Wiadomo, wycieczka była fajna, bo i Mc Donald’s zahaczyliśmy i siedziało się w autobusie z najprzystojniejszym chłopakiem. Jednak ten czas, co trzeba było siedzieć cicho w skansenie, gdy starsza pani opowiadała, wiał okropną nudą. Zraziło nas to do odwiedzania takich miejsc. Nigdy więcej nie pojechaliśmy do Wdzydz Kiszewskich. A teraz patrzymy na to tak: nauczycielka jest mądra, zamiast Muzeum we Wdzydzach (http://www.muzeum-wdzydze.gda.pl/informacje.html) wybiera Centrum Nowoczesności w Toruniu (http://erasmusu.com/pl/erasmus-blog/erasmus-rady/serce-bije-ci-szybciej-bo-sie-wkurzylas-torun-i-centrum-nowoczesnosci-439851), bo wie, że tam dzieci będą się bawić i uczyć, i pamięta też ze swojego dzieciństwa, że muzea związane z historią nie interesują trzynastolatków. Ta pani wie nawet, że jeśli już wybiera przewodnika dla młodych ludzi, to musi on być energiczny i w młodym wieku/ Dodatkowo, musi być takim człowiekiem, co potrafi w sposób ciekawy, żartobliwy opowiadać o najgorszych nudziarstwa tego świata. Koniec.

I jaki mamy z tego wniosek (napiszę, bo wiem, ze niektórzy nie potrafią czytać ze zrozumieniem). Przez nasze wcześniejsze doświadczenia często nie chcemy odwiedzać muzeów i tym podobnych miejsc.

Jam jest krytyk, tyś jest nikt! (wybierajmy to, co nas interesuje i gdzie możemy krytykować)

Teraz będzie jeszcze łatwiej, podsumuję już na samym początku to, czego jeszcze nie napisałam. Po pierwsze, wybierajmy sobie takie miejsca, które nas interesują. Nie idźmy do Prado, jeśli mamy gdzieś malarstwo. Nie musimy, serio. Wiem, ktoś na bank wam powiedział, że być w Madrycie i nie zobaczyć Bosha to największa głupota, wstyd. Niech się wali, koleś, czy kolesiówa. Oni tam poszli, bo wstyd, bo iść trzeba. Oni nie wyrośli z podstawówki, gdzie kazano im czytać „Pana Tadeusza”. My jesteśmy duże dzieci, wiemy, że jeśli coś nas nie interesuje, to to olewamy. Nie katujemy się i nie zniechęcamy do wszystkiego, co w nazwie ma „muzeum”.

Jak dorosnę chciałabym być krytykiem – kto by nie chciał? Głupie marzenie/cel (pamiętacie notką o tej tematyce? Krytykowałam was ostro - http://erasmusu.com/pl/erasmus-blog/erasmus-aktualnosci/wy-i-wasze-glupie-marzenia-417496 - wpis miał ponad trzysta wyświetleń!). Po pierwsze, musiałabym się na czymś bardzo dobrze znać (nie znam się na niczym konkretnie), po drugie, „siedziałabym” w jednej dyscyplinie (np. literatura), po trzecie już krytykiem jestem. Jak to? Proste. Każdy z nas jest podłym i wrednym komentatorem. Dobra, nie każdy jest podły i wredny. Swoją opinię wystawiamy wszystkiemu. Ubrania koleżanki są zbyt kiczowate, książka nudna, blog słaby i nic niewnoszący, rodzina biedna, a auto za małe. Jedni powtarzają opinie drugich, drudzy nie liczą się z zasadami dobrego wychowania i nie boją się niczego (ja), trzeci są głupimi krytykami (o, widzicie już tu kogoś oceniłam), co opinia innych do nich nie dociera, ba, nie przechodzi nawet przez pierwszą warstwę skóry do uszu – kompletni ignoranci (ale nie z wyboru, z tępej natury). Nieważne, kto kim jest. Wszyscy możemy stać się najlepsi w swojej dziedzinie krytyki. Ja na przykład lubię krytykować wszystko (są optymiści, realiści, pesymiści i ja, wieczny krytyk, co do żadnego worka się nie zmieści – współczuję ludziom, o podobnych zapędach i predyspozycjach życiowych). Dodatkowo nie jestem tylko nędznym krytykiem, ale też egocentryczką, od jakiegoś czasu pisze o sobie… Dobra, do meritum. Muzea są różne (to już wiemy), w życiu zawsze coś nas interesuje (chyba, że mamy depresję). Nie zmuszajmy się do katorgi. Lubimy seks, to bierzemy bilet do muzeum prezerwatyw i stajemy się tam krytykiem. Przecież spaliśmy z setką osób, znamy wszystkie prezerwatywy i możemy ich (twórców) i je (prezerwatywy) komentować do bólu. Tak zaczyna się zabawa. Aaa, jak ciekawie się robi, gdy idzie z nami ziomeczek, co podobne ma zainteresowania. Kłótnia, małe spory, czy wspólna beka (nie lubię tego słowa) gwarantowana. I tak skończę ten akapit, który właściwie miał być o czymś innym… Niestety, temat tak samo musi we mnie dojrzeć, jak to było z naszą depresją (notka trzy dni temu).

Właściwie, to dopiero teraz jest część właściwa – Toruń.

Jedno z najstarszych miast Polski, położone nad Wisłą i Drwęcą, której patronem jest święty Jan Chrzciciel, niegdyś było jednym z najbogatszych i największych miast mojego kraju. Dziś jest jedynie szesnastym na liście GUS-owskiej pod względem liczby mieszkańców. Początki miastu dali Krzyżacy, ale co ja tam wam będę opowiadać o nudnej historii, przejdźmy do zwiedzania.

Stare Miasto zostawiłam sobie na sam koniec zwiedzania, chociaż większość moich atrakcji leżała na jego trasie. Rynek zawsze jest dla mnie miejscem odpoczynku po całodziennym zwiedzaniu. Siadam gdzieś w jakimś urokliwym miejscu, czasami piję piwo i chłonę klimat. Teraz nie było jakoś szczególnie inaczej. Jak już wam wcześniej wspominałam (notka wczorajsza) kiedyś zakochałam się w Toruniu i teraz też oczekiwałam takich doznań jak wtedy. Niestety. Widziałam Pragę, Budapeszt i kilkanaście piękniejszych miast. Czar prysł, małe, a raczej mniejsze miast nie są już w stanie mnie zadowolić. Polskie w większości wyglądają tak samo, co chyba jest dość logiczne – ten sam kraj. Pokaże wam i po krótce opiszę to, co tam zastałam. 

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Okrąglak, tak nazywa się zakład penitencjarny ze zdjęcia. Budynek powstał w tysiąc osiemset pięćdziesiątym trzecim roku, wiele się w nim działo – zapewne – ale to nas nie interesuje (a przynajmniej mnie). Jak widzicie, budynek jest dość „ładny”. W sumie to powiedziałabym nawet, że był jednym z niewielu, które jakoś szczególniej zwróciły moją uwagę. Znalazłam go na ulicy Piekary 53. Ciężko pominąć Okrąglak, przechadzając się Starym Miastem. Zaraz przy areszcie jest gotycki Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zbudowany w  drugiej połowie czternastego wieku przez franciszkanów.  

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Co ciekawego, areszt przeznaczony jest dla stu pięćdziesięciu mężczyzn, a liczba pracowników wynosi prawie osiemdziesiąt osób. Tylko jedenaście osób w tym jest cywilami. Sporo mamy tych naszych obrońców dobra, co? Zastanawiam się, czy tam odsiadują swoje wyroki osoby niepełnosprawne. Czemu? Dobra, rozumiem, że te osiemdziesiąt osób nie pracuje jednego dnia, ale nawet gdyby połowa tylko pracowała, to patrzcie: 150 podzielić na 40 równa się w przybliżeniu 4.  Odejmijmy od tego pracowników biurowych (ile ich tam może być? 10? 15?). Na jednego pilnującego porządku, przypada około pięciu, sześciu więźniów. Więzienie przystosowane jest dla stu pięćdziesięciu osób, co wcale nie oznacza, że tyle ich jest (może być więcej, jak i mniej). Nie wydaje się wam, że trochę za dużo mamy pracowników w tym więzieniu? Czy przypadkiem oni tam nie siedzą na dupkach i nic nie robią, jak to było w WKU, w którym kiedyś miałam praktyki? Nie znam się na tych sprawach zbytnio, możliwe, że nawet im tam „psów” brakuje, ale myślę, że czasami warto zastanowić się nad tym, czy ktoś nie żyje za nasze podatki, nie robiąc nic, czy ten kraj nie jest chory… Wychodzę teraz na kogoś , kto zazdrosny jest o osoby łatwo zarabiające hajs. Wiem. Szczerze, to nie zazdrość, tylko kawałek nienawiści do naszego kraju, który ucina stypendia naukowe, szuka pieniędzy w miejscach, w których nie powinien, a nie pilnuje, nie widzi dziur. Wiem, to wszystko nie jest takie proste, a ze mnie słaby krytyk, bo jak zwykle nieprzygotowany do swoich wywodów. No nic, to tylko nieprzemyślane myśli.

Legenda tkwi w tym Ratuszu.

Położony na środku rynku Ratusz Staromiejskima swoją legendę, która tłumaczy jego wygląd. Dokładniej, głosi ona, że kiedyś tam, dawno, dawno temu burmistrz miasta prężnie się rozwijającego i bogatego, postanowił rozbudować ratusz w taki sposób, aby każdy człowiek zwiedzający Toruń, zapamiętał go na zawsze. Zatrudnił więc kolesia z Gdańska, co zwał się Antoni van Obberghen. Ziomeczek budował ładnie, wszyscy obiektem się zachwycali, ale to nie wygląd, a pomysł oczarował miejską – wiejską pewnie też – ludność. Budynek miał być kalendarzem. Jedna wieża oznaczała rok, cztery mniejsze wieżyczki pory roku, dwanaście sal miesiące, pięćdziesiąt dwa pomieszczenia tygodnie, zaś okna dni. Zapewne zastanawiacie się, jak rozwiązali problem roku przestępnego, co? Odwiedźcie Toruń i się dowiedźcie.

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Oprócz poznania rozwiązania problemu roku, możecie także zajrzeć do Muzeum Okręgowego, które mieście się wewnątrz budynku oraz wejść na wieżę, i popatrzeć z wysokości na miasto. Wstęp kosztuje:

Ratusz:

  •  bilet normalny - 11 zł
  •  bilet ulgowy - 7 zł

W środy wstęp na wystawy stałe jest bezpłatny.

Wieża Ratuszowa:

  • bilet normalny - 11 zł
  • bilet ulgowy - 7 zł

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Już nieraz widzieliście podobne zdjęcia na moim blogu, widok nie zachwycał, ale coś wam pokażę zaraz, najpierw muzeum.

Kilka obrazów w Ratuszu.

Aby przejrzeć wszystkie eksponaty znajdujące się w pomieszczeniach muzeum, potrzebujemy sporo czasu. Całe szczęście mnie kompletnie nie interesowały rzeźby, średniowiecze i różne inne nudziarstwa. Najszybciej, jak się tylko dało, przeszła na najwyższe piętro, gdzie znajdują się wystawy nowszej (niekoniecznie współczesnej tylko) sztuki. Przeglądałam twory Jana Matejko (wiem, że niepoprawnie odmieniłam, ale nigdy nie napiszę tak, jak być powinno, źle to brzmi, i tyle), Beksińskiego i Wróblewskiego. I tu uwaga, moje odkrycie. Jakiś czas temu pisałam wam o podobnych obrazach, że ciągle widzę, w różnych krajach bardzo podobne do siebie obrazy, które strasznie mi się podobają. Doszłam już do tego, że najprawdopodobniej koleś jest (a raczej był, bo nie żyje) sławny, stworzył jakiś cykl obrazów. Przechadzałam się, oglądałam obrazy i znowu wpadłam na to:

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Męczyło mnie pochodzenie i cała historia związana z „rysuneczkiem”. Obok stała pani, wyglądająca na osobę kompetentną. Powiedziałam, że prześladuje mnie ten obraz, bo ciągle coś podobnego widuję, że głupia jestem i na sztuce się nie znam, ale fajnie by byłoby, gdyby wytłumaczyła, bo chyba oszaleję z niewiedzy (żartuję, tej końcówki nie powiedziałam). No i teraz wiem, Wróblewski stworzył osiem obrazów o tej samej tematyce i tytule. Dodatkowo, bardzo logiczne, że ciągle gdzieś mnie malowidła nawiedzają – podobno dużo wędrują po świecie.

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Darmowa atrakcja – panowie, co skaczą z okna do okna.

Dzień przed wyjazdem zajrzałam na stronę http://www.turystyka.torun.pl/art/60/atrakcje-turystyczne-torunia.htmli tam gdzieś znalazłam informacje o pokazach chodzenia po linie na wysokości, które mają się odbyć przy Ratuszu Staromiejskim. Idealnie, pomyślałam. Ale, jak się później okazało tak super nie było. Całe przedstawienie najpierw obserwowałam z góry (wieża), następnie z dołu. Może i na zdjęciach wygląda to ciekawie, może i przez minutę jest na co popatrzeć, ale później robi się nudno. Liczyłam na akrobacje albo chociaż najprostsze figury wykonywane tam, na linie. Dostałam kilku kolesi, którzy ciągle spadali z rozciągniętego pomiędzy dwoma budynkami pasa. NIe powinnam wymagać za wiele, bo przecież nie zapłaciłam złamanego grosza za to wszystko, ale po co wystawiać coś, co nie jest dopracowane?

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

wszyscy-jestes-krytykami-ratusz-staromie

Ciągl dalszy nastąpi...


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!