Serce bije ci szybciej, bo się wkurzyłaś. Toruń i Centrum Nowoczesności.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 8 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

W nerwach skacze ci tętno, serce przyśpiesz.

Zanim przejdę do tłumaczenia, czemu serce mi waliło, to chcę, abyście obejrzeli ten filmik https://www.youtube.com/watch?v=NiOeYq8mg-I. Dlaczego? Po pierwsze, uwielbiam tą Panią, jej poczucie humoru i ironię. Po drugie, warto wiedzieć, czy ktoś mówiąc „spieszę się” popełnia błąd. Jako, że interesuję się przecinkami, ortografią i wszystkim tym, co sprawia mi problemy, to raz na jakiś czas odpalam sobie Mówiąc Inaczej i szkolę główkę. Niestety, jak widzicie po notkach, ja nie alfa i omega („Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec”  - kto to powiedział, no kto?). Dobra, ale co to ma wspólnego z notką na erasmusu.com? Pamiętacie zapewne (albo i nie), że na początku, za lepszych czasów, gdy notki miały po dwieście, czy więcej wyświetleń dziennie, to opisywałam wam działanie tego bloga, portalu. Powinnam pisać o podróżach, doświadczeniach i wszystkim, co wiąże się z wyjazdami, erasmusem i życiem po/przed. Tak przynajmniej zrozumiałam regulamin, który swoją drogą, jest jakiś mało rozwinięty – nieważne. Gdybym ograniczała się do samych podróży (gdzie, kiedy, jak, za ile itp.), to nikt by tego nie czytał, czy tam oglądał (wiem, że większość pewnie patrzy tylko na foteczki). Czasami więc, żeby nie zanudzać tak strasznie swoim wspaniałym życiem (czujecie ironię?) dodaję coś od siebie, coś kontrowersyjnego, potrzebnego itd. Tym razem też, chcąc być fajną i trochę do przodu, wstawiam ten filmik, który uczy polskiego. I o ile chciałabym, żeby kiedyś zobaczył go jakiś obcokrajowiec, co polski jest mu wielkim trudem, o tyle też, nie mogę zapominać o was, moich wspaniałych znajomych, co chętnie by mnie nawyzywali, zbesztali za to, że ja, wielka polonistka, napiszę mój przez „u” otwarte.

Wtedy, ponad tydzień temu, miałam podwyższone tętno, ale to, co dzieję się teraz pod moją skórą, musi bić rekordy. Człowiek czasami denerwuje się bez własnej zgody. Rozumiecie? I tak właśnie jest w tej chwili ze mną. Niby siedzę spokojnie na sofie, niby nic nie robi na mnie wrażeni, aleeeee…

Nie rozumiem, czemu ludzie nie kumają, że ktoś może mieć odmienne zdanie. Jeśli katolik mi mówi, że bóg istnieje, to ja mu nie cisnę, że go popieeeee***, że źle argumentuje swojego boga itp. (tak, teraz zwracam się do was, moi drodzy znajomi , wcześniej pisałam ogólnie i nie miałam nikogo na myśli, chociaż czasami stawaliście się „fascynacją”, jeszcze jedno, zwróćcie uwagę na liczbę mnogą). Temat wiary jest bardziej kontrowersyjny, poważniejszy, a ja na nikogo nie „krzyczę”, gdy się nie zgadzam. Posłuchajcie, najpierw uczymy się czytać ze zrozumieniem (w szczególności wstępy!), później pracujemy nad samym sobą (opanowywanie agresji, złości i wszystkich innych złych emocji), za półmetkiem możemy poćwiczyć dyskusję, taką, która pomimo odmienności poglądów dwóch stron nie spowoduje kłótni. Na mecie, cieszymy się z tego, że inni ludzie stąpający po kuli ziemskiej, myślą samodzielnie, nie trzymają się zdania większości i nie boją się mówić/pisać tego, co mają w głowach. Fokus rapował, że prawda, która nas wyzwoli, w oczy kole. Moja prawda była taka, nie inna, a was to wkurzyło, no trudno. Mnie tam cieszy, kiedyś ktoś ze mną się nie zgadza, ma bardzo odmienne zdanie. Przecież dzięki temu nawiązuje się rozmowa. Słuchajcie, podwyższyliście mi ciśnienie, ale zamiast czuć się źle, smutno, to ja sobie świętuję. Notka celowo zahaczała o taki, a nie inny temat. Tytuł i zdjęcie zostały odpowiednio dobrane. Czy to nie jest mój sukces? Nauczyłam się już, jak zwrócić uwagę, was, ludzi z fejsa. Pamiętacie? Wasze wejście nabija mi punkty, które kiedyś mam nadzieję, zamienię na pieniążki (ktoś zaraz powie, że jestem materialistką). Na prawie sam koniec tego akapitu dam wam radę od osoby, która „przeżyła” depresje. Macie narysować swój wkurw na kartce, a później wyrzucić kartkę do śmieci. Haha, przepraszam, ale ta rada, tej osoby, wydaje mi się genialna na podsumowanie całego zamętu, który się utworzył przez słowa wielkiego znawcy, jakim jestem ja (czaicie ironie?).

Mój pulsik tydzień temu wyglądał tak:

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Normą dla dorosłego człowieka jest siedemdziesiąt uderzeń na sekundę. Tak, trochę miałam podwyższone „życie serca”. Nieważne. Na zdjęciu widzicie kawałek mini perkusji. Zastanawiacie się po co ona tam? Instrument znajdował się Centrum Nowoczesności i wystukiwał, w zgodzie z naszym pulsem dźwięk – całkiem fajna sprawa.

Centrum Nowoczesności, miejsce, które ucieszy twojego bachora.

Młyn Wiedzy był pierwszym punktem na mojej mapie zwiedzania. Żeby do niego dojechać (spacer od dworca głównego zająłby ponad pół godziny) musiałam wsiąść w pociąg Regio, który, uwaga, zaskoczył mnie najmilej na świcie. Przyzwyczajona jestem, że Koleje Reginalne, czy Tanie Linie Kolejowe to najgorsze pociągi. Przesiadając się z Inter City do drugiego pociągu, nie przeżyłam nic przykrego. Pomiędzy Bydgoszczą, a Toruniem kursują SKM-ki BiTCity. Nie wiem, czy wszystkie pociągi wyglądają tak, jak ten, którym jechałam ja, ale tego życzę przyszłym podróżnikom. Pociąg swoim wyglądem dorównywał nowoczesnemu Pendolino. Pasażer pokonujący trasę Bydgoszcz – Toruń, lub Toruń GłównyToruń Wschodni, spokojnie może usiąść na siedzeniu (nie martwiąc się, że na jego tyłeczku zostanie guma do żucia), obejrzeć filmiki na telewizorze, czy gapić się w okno, które ani nie jest brudne, ani nie sprawia wrażenia, że zaraz wypadnie. Komunikacja marzenie!

Idąc do Centrum, zauważyłam takie oto dzieło uliczne:

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Gdybym była wierząca, a dziś nie jestem, to uznałabym boga za twórcę głodu. Niestety, nie mogę tego zwalić na pana wszechmogącego, muszę oskarżyć nas, niewinnych ludzi (cóż za paradoks). Kierując się w stronę najbliższej atrakcji mijałam Toruń, jakiego wcześniej nie znałam. Wiadukty, brud, krzaki i chodniki w złym stanie. Optymizm, którego i tak było bardzo mało (przypominam, towarzyszyła mi pseudodepresja), coraz bardziej opadał. Miejsce, gdzie schowano całą nowoczesność, otoczone było starymi budynkami. Nie wiem, jakieś opuszczone fabryki, czy coś w tym stylu. Patrzcie, jaki kontrast:

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Niepotrzebnie przerobiłam foteczkę na czarnobiałą, efekt różnicy zanikł, ale spokojnie, ja wam opowiem. Obiekty po lewej stronie przypominały upiorne domy z bajek, te po prawej świeciły czystością. Widzicie, ktoś był mądry, wykorzystał potencja ogromnego budynku i stworzył – jak myślę – fabrykę pieniędzy (turyści zawsze się znajdą, tym bardziej tacy, co mają dzieci). Pod względem finansowym całe to zwiedzanie wygląda tak:

Zwiedzanie wystawy:

  • 11 zł (ulgowy),
  • 16 zł (normlany),
  • 36 zł (rodzinny, maksymalnie cztery osoby),

Warsztaty:

  • 11 zł,
  • 13 zł,
  • 32 zł,

Obiekt otwarty jest dość krótko:

  • Wtorek-piątek: 9:00-15:00,
  • Sobota-niedziela: 11:00-17:00,
  • Poniedziałek – nieczynne

Znalazłam się na ulicy Władysława Łokietka 5 jakoś po dwunastej. Tłoku nie było, choć kalendarz wskazywał piątek. Pierwsze co zrobiłam po wejściu, to zakupiłam bilet. Pani w okienku była miła, szybko wywiązała się ze swoich obowiązków, a ja mogłam zeskanować kod na bilecie i przekroczyć bramkę. Centrum jest piętrowe, na parterze wita nas Wahadła Foucaulta. Jego wysokość to trzydzieści trzy metry, waga serca-kulki wynosi trzydzieści pięć kilo. Ideą ekspozycji jest pokazanie odbiorcy doświadczenia, które potwierdza ruch Ziemi według własnej osi. Z góry „wahadełko” wygląda tak: 

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Przemieszczając się schodami do górnych części budynku, mijamy wielkich naukowców (całe życie będę zazdrościć im umysłów).

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Drugie piętro zagracone (to słowo nie ma mieć negatywnego wydźwięku) jest dziwnymi urządzeniami. No dobra, nie takimi dziwnymi. Pierwsze urządzenie (zdjęcia poniżej), jak i drugie sprawiało ogromną radochę dzieciakom, które okupowały większość przestrzeni. Siadając na fotelach i kierując pilotem, bachory musiały znaleźć środek ciężkości. Niestety, same zbytnio do tego nie potrafiły dojść. Wygodne siedzenia służyły raczej za huśtawki, niż konstrukcję pobudzającą myślenie. Jednak miła obsługa zauważając „niekompetentność” dzieci, podchodziła, tłumaczyła o co w tym wszystkim chodzi. Dodatkowo, przy każdym urządzeniu przyklejona byłą krótka instrukcja obsługi. Drugie urządzenie robiło furorę i wśród młodszych zwiedzających, i starszych. Kobiety, mężczyźni w różnym wieku wchodzili do koła i biegali jak głupie chomiczki. Sama chciałam spróbować, ale niestety kolejka była długa, a mnie czas naglił. Pierwsza wystawa najogólniej pisząc, nawiązywała do Układu Słonecznego, ruchu i siły. Jeśli zwiedza się te piętro samemu, o trochę zanika sens. Większość maszyn jest dla dwóch osób, więc zabawa dla samotnego podróżnika zanika.

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Drugie piętro zajmowała rzeka. Nie, oczywiście, że nie taka prawdziwa, a jedynie model. Budując ten eksponat, twórcy wzorowali się nadwiślańskim Toruniem. Przeszłam to piętro najszybciej ze wszystkich. Wystawa nadawał się głównie dla małych dzieci. Jedna rzecz mi się spodobała, zobaczycie ją na drugim zdjęciu. Ktoś ustawił kilka pojemników z gratisem wewnątrz. Zwiedzający miał włożyć rękę i rozpoznać, co tam się znajduje. Odważnie wsunęłam łapeczkę do pudełeczka, i nagle, aaaaaa! Krzyknęłam sobie, a większość twarzy skierował się w moją stronę. Spaliłam raka, czy tam buraka. Tak, wystawa była dla dzieci i zapewne wszyscy dorośli mieli ubaw, że taka duża dziewczynka, jak ja się przestraszyła. W skrzyneczce leżało coś futrzastego. Wiadomo, że się nie bała, ale… Pisałam wam już przecież o tym, że czasami człowiek robi coś nie do końca świadomie. Teraz już nie pamiętam czego miniatura leżała w „opakowaniu”, chyba myszy…

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Trzecie pięterko, te najbardziej zatłoczone, zajmowała wystawa „Na zdrowie”. Pomijając eksponaty, które krzyczały „trzeba myć zęby”, to tutaj nauczyłam się najwięcej. Dla osób, który skończyły szkołę średnią jakiś czas temu, studiują kierunki dalekie medycynie, fizyce itp., wiele podstaw z budowy ciała, jego funkcjonowania zostało zapomnianych. Co mi tam, stał się dzieckiem. Siedziałam przy manekinie i rozkładałam wnętrze człowieka, przypominałam, co gdzie się znajduje, jak nazywa. Zaciekawiło mnie też urządzenia z małą kuleczką. Jakiś dzieciak usiadł na pufie, pani z obsługi nałożyła mu na głowę opaskę, a on skupiając się, miał przesuwać „siłą umysłu” małą piłeczkę do przodu. Pamiętacie, czy nie? We Wrocławiu korzystałam z podobnego urządzenia w Muzeum Sztuki Współczesnej. Tam jednak miałam uspokajać linie, które tworzyły dźwięki. Dzieciak z opaską na główce nie miał problemów z ruszeniem kuleczki, ani nawet doprowadzeniem jej do mety. Drugi już raz pomyślałam, że to jakaś ściema (niedowierzałam już w takie rzeczy podczas wizyty w MWW). Usiadłam, nałożyłam, co trzeba było i czekałam na jakiś skutek nic nie robienia. Trochę mnie to zadziwiło, piłka stało w miejscu. No dobra, to zaczęłam się skupiać, a raczej próbować. Mały obiekcik drgnął i lekko potoczył się do przodu. Bachory darły buźki, więc trudno mi było poświęcić całą uwagę na ten przedmiot, który leżał przede mną. Obok jeszcze stała ta baba z obsługi, co miała wadę wymowy. Jak miałam się skupić?! Coraz bardziej irytowało mnie wszystko. Zamknęłam oczy i myślałam wyłącznie o turlającej się kuleczce. Otworzyłam, była w prawie połowie całej trasy. Teraz wierzę, wierzę, że to urządzenia to nie tani kit dla naiwnych turystów. Fale mózgowe naprawdę są przesyłane, i te doświadczenia mają sens. Zastanawiam mnie jeszcze jednak to, czemu dzieciakowi tak łatwo wszystko przyszło. Zawsze myślałam, że dorosły łatwiej jest się skupić. A jednak…

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Dalsze piętra były rajem dla dzieciaków. Komputery, modele interaktywne i ogromne klocki, układanki. Dla mnie niebie otworzyło się u samej góry. Nie powinnam się tym tak cieszyć i jarać, ale co mi tam. Spójrzcie na zdjęcia, czym się bawiłam ja, mała dziewczynka.

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Echo, które w każdych słuchawkach było inne, bawiło mnie najbardziej, a, że sala świeciła pustkami, to tkwiła, przy mikrofonie i wydawałam różne dźwięki. Następnie usiadłam do mini miksera. Od jakiegoś czasu proszę znajomych, żeby nauczyli mnie korzystać z różnych urządzeń muzycznych. Niestety, takich mam ziomeczków, że muszę jeździć po Toruniach i innych miastach, aby dotknąć pseudo mikserów (chociaż nie wiem, może to coś było dobrym sprzętem – wątpię). Naklejka na ścianie tłumaczyła do czego służą poszczególne guziczki. Coś próbowałam tam stworzyć, skleić, pokręcić… jestem blondynką, chyba nigdy nie zrozumiem najprostszych mechanizmów, działań pewnych sprzętów.

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

serce-bije-szybciej-sie-wkurzyls-torun-c

Podsumowanie Centrum Nowoczesności.

Kończę, bo wymyśliłam sobie nową „strategię” dodawania notek. Na koniec jednak chcę podsumować to, co widziałam tam, w Toruniu.

Ceny wstępu nie są wysokie. Wystaw do zwiedzani jest sporo, jednak to miejsce:

  • nadaje się dla rodzin z dziećmi,
  • połowy przekazanych informacji albo nie zrozumiemy, albo nie zapamiętamy,
  • idąc do Młyna Wiedzy samemu, możemy trochę się nudzić, z przyjacielem zdecydowanie będzie ciekawiej,
  • lokalizacja nie jest najlepsza, trzeba kawałek się przejść brzydszą częścią Torunia,
  • ogólnie nie polecam osobą mądrym, posiadającym wiedzę na temat podstawowych praw fizyki, budowy ciała, procesów biologicznych i innych rzeczy, o których uczyliśmy się w szkole (ja mądra nie jestem, dlatego aż tak bardzo się nie nudziłam),

Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali notkę do końca. Gorzej się czyta o zwykłych sprawach, nie? Depresja była ciekawsza, wiem…


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!