Muzea seksu i krwi, narkotyki, Ten Walls - Praga, część druga.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 7 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

Osobiście, na temat tego, o czym Wy nie piszecie, nie rozmawiacie z niektórymi osobami.

Co się najlepiej sprzedaje? W telewizji, gazetach i książkach? Co najchętniej oglądamy, o czym rozmawiamy? O seksie, imprezach, pieniądzach. O wszystkim, co kiedyś było tematem tabu. Kiedyś, bo teraz chyba już nie milczymy, nie boimy się mówić, a zmowa milczenia nie istnieje (przykładem ta notka). Przynajmniej nie u mnie.

Lubimy pieniądze, ba, kochamy je. Boimy się krwi, nie naszą chętnie oglądamy. Seks jest tak modny, że trudno od niego uciec, a narkotyki? Temat nie poruszany z rodzicami, pedagogami szkolnymi i mało zaufanymi osobami (chociaż tu bym się zastanawiała). Czemu nie poruszamy tego tematu? Bo się boimy. Ktoś nas osądzi, pośle do więzienia, bo narkotyki są złe.

Znacie powiedzonko „wszystkiego trzeba spróbować”? Znacie. Nie przemawia ono do starszych roczników, naszych rodziców (Mamo, wiem, że to czytasz), dziadków. Nie, przemawia, są tego zdania, co my(trzeba spróbować), ale jeśli chodzi o narkotyki, to nie! Czy gdzieś w tym powiedzonku ukryta jest gwiazdka (*wszystko, pomijając narkotyki)? Nie. Wszystko, to wszystko.

Co ty piszesz dziewczyno?

W powiedzonku zmieniłabym słowo „trzeba” na „można” - „wszystkiego można spróbować”. Jeśli wiemy, że mamy skłonność do uzależnień, słabą psychikę, to nie próbujmy. Przecież widzimy zdjęcia w gazetach, programy w telewizji o narkomanach, alkoholikach. Nie chcemy tak skończyć, nie? Boimy się, to nie próbujemy. I zawsze pamiętamy, że jest coś w tym, że narkotyków zakazano

Namawiasz do narkotyków?

Nie, ale nie mogę już słuchać ludzi, którzy nigdy w życiu niczego nie spróbowali, a wypowiadają się, jak wielcy znawcy. Wiecie, to tak jakby ksiądz mówił o seksie, a kierowca tira o fryzjerstwie. Ludzie od tysięcy lat żują liście koki, palą trawę. Żyją, a niektórzy nie żyją. To tak samo, jak z alkoholem, niezdrowym jedzeniem, czy papierosami. Wiemy, ze papierosy powodują raka, ale palimy, wiemy, ze alkohol (w dużych ilościach) powoduje zaburzenia pokarmowe, psychiczne itd., ale pijemy (jedni mniej, drudzy więcej, trzeci wcale).

Spalisz blanta raz na tydzień, to tak jakbyś wypił trochę wódki raz na tydzień. Będziesz brał kokę codziennie, to tak jakbyś pił codziennie.

Nie ma dla mnie różnicy. Rozumiecie? Używki to używki, trzeba uważać. Za jedne idzie się do więzienia, za inne nie (tym bardziej trzeba uważać).

Czy próbowałam?

Pewnie, są rzeczy, które spróbowałam, ale są też takie, których nigdy nie ruszę. I co? Skończyłam na dworcu? Jestem prostytutką? Wyprzedaję telewizory z domu? Nie, studiuję, czasami pracuję, podróżuję, mam pasje, rozwijam się. Robię więcej rzeczy niż ci, którzy są tak wielkimi przeciwnikami np. trawy.

A co to ma do rzeczy?

Niewiele, ale to przykład na to, że mając rozum, znając umiar możemy spróbować wszystkiego, czego chcemy (chociaż może nie do końca).

Nie mówcie, nie piszcie, że wszystko jest do czasu, że w końcu nałóg dopadnie próbujących. Mam setki znajomych (młodych, starych), którzy raz na jakiś czas coś palą, biorą, i co? Żyją, mają rodziny, firmy, studiują. Inni spróbowali i nigdy już do tego nie wrócą.

O co ci chodzi?

O wstęp (długi, wiem). Chcę Was przygotować na to, że będę tu pisać o rzeczach dla niektórych niemożliwych, wstrętnych, nudnych, a także codziennych. Nie mam zamiaru ukrywać faktów. Jestem dorosła, Wy też. Macie swoje poglądy, ja swoje. Czasami we wpisie pojawi się coś na temat nielegalnych rzeczy, jakieś tabu (przecież już nie istnieje?). Moja poglądy będą mogły dziwić, szokować, a czasami i mi szkodzić. Trudno.

Praga, to co było numerem jeden.

Po pierwsze DOX – Centrum Sztuki Współczesnej

Nie jestem artystką, nie interesuję się sztuką, ale zawsze (od jakiegoś roku) chętnie odwiedzam muzea ze sztuką współczesną. Dlaczego? Gdy tam wchodzę i widzę te wszystkie dziwaczne przedmioty, obrazy itp. mam wrażenie, że twórcy, to ludzie tacy, jak ja. Ci, co nie boją się własnego zdania, eksperymentują.

Numerem jeden na mojej liście miejsc do odwiedzenia w Pradze był DOX. Przejrzałam na ich stronie http://www.dox.cz/en/ informacje na temat wystaw. Głównie chciałam zobaczyć THE SOUL OF MONEY (możemy oglądać do 6 czerwca), ale będąc już na miejscu zadecydowałam, że przejdę się po wszystkich wystawach. Bilet kosztował 90 CZK (ok. 15zł), drożej niż w Krakowskim MOCAku. Dobrze zrobiłam wybierając bilet na wszystkie wystawy.

The sould of money- jakoś mnie nie zachwyciło, wydaje mi się, że nic tam szczególnego nie ma, widziałam już dziesiątki podobnych rzeczy.

                                                    Pieniądz - świnia.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

                                             Gdzie kupimy trochę śmierci?

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

                             Ile zapłacą nam za Ciebie na czarnym ryneczku?

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Tomas Umlauf Photographs: Lifestyle (możemy oglądać do 27 czerwca) – niektóre zdjęcia mnie zaszokowały, ale jakoś nie widziałam w nich niczego, co warte byłoby wystawiania w takim miejscu, w jakim się znajdowały. Porozrzucane prezerwatywy możemy zobaczyć w niejednym nadmorskim lesie. Ludzie wszędzie się puszczają. Trudne warunki życia, to nic nowego, najtańsze gazety i najsłabsze programy telewizyjne zasypują nas takimi obrazeczkami.

                                     Jedno z miejsc pracy pewnej kobiety.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Absolute happiness (można oglądać do 30 czerwca) – tu zatrzymałam się na dłużej, instalacje (nie znam się na sztuce, ale chyba tak to się nazywa) powiązane były z powieścią Brave New World, Aldousa Huxleya (kiedyś czytałam, a więc oglądało się lepiej).

                                                     Produkcja dzieci.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

UPFRONT: War Photojournalists (można oglądać do 23 maja) – o mały włos, a nie zobaczyłaby tej wystawy. Straszna, krwawa i najlepsza z całego DOXu. Nie wiem, jak można zrobić takie zdjęcia. Są przepełnione cierpieniem (a więc to, na co lubimy patrzeć). Zbierało mnie na wymioty, gdy przyglądałam się niektórym zdjęciom. Starszy Pan, który zastygł przy pewnym „dziele” na jakieś dobre 10 minut, miał łzy w oczach(starsi ludzie chyba mocniej czują wojnę).

                                               Pan w lewej dłoni trzyma...

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Czyli co mnie przyciągnęło? Pieniądze, krew i sex.

Po drugie Petřín – wieża, kolejka i labirynt luster.

Szczerze? Miałam gdzieś tę wieżę, na którą każdy chce wejść, bo podobno jest tak świetny z niej widok. Od dawna marzyłam o labiryncie luster, a wyczytałam na TripAdvisor, że gdzieś w okolicach Petrin jest moje marzenie.

Jak tam wejść?

Mamy do wyboru podjazd kolejką i wycieczkę z buta. Chciałam wjechać, niestety, kolejka do kolejki długggaaa. Dziwne? Nie, wjazd jest wliczony w cenę biletu komunikacji miejskiej (ten, o który pisałam ostatnio). No, to się przeszłam, a droga jest strasznie ciężka, bo pod górkę (logiczne). Okolica piękna, wygląda jak park, później sad

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

a dalej to nie wiem, bo wsiadłam na przystanku i podjechałam kawałek.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Wieża wygląda jak podróbka Eiffla, turystów przy niej pełno. Nie weszłam, nie chciało mi się. Widok z góry wystarczył.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Porozglądałam się i znalazłam mini zameczek – Zrcadlové bludiště. Pan przy wejściu zażądał 90 czk – ok. 15 zł. Uwaga! Spełniam swoje marzenie (niedrogie i skromne). Labirynt nie jest duży, wręcz mały. Na początku czułam się lekko zdezorientowana. Porobiłam foteczki, pogapiłam się na siebie z każdej strony (lewy profil zdecydowanie nie jest najlepszy) i przeszłam dalej. W korytarzu oddzielającym labirynt od krzywych zwierciadeł znajduje się diorama przedstawiającą obronę Pragi przed Szwedami. Fajnie to wygląda, ale chyba nic więcej. No i czas na krzywe zwierciadła. Widzimy się z wielkim brzuchem, grubymi oraz długimi nogami, zmutowaną twarzą.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Warto, czy nie?

Warto, jeśli nigdy wcześniej nie byliście w labiryncie, a zawsze Was ciągnęło do takich miejsc. Ja zaczynam poszukiwania jakiegoś ogromnego miejsca zamętu.

Po trzecie – Muzeum Maszyn Erotycznych

To dziwadło, które ma przyciągać turystów jest drogie, małe i niepowalające na kolana. Znajdziemy je na ulicy Melantrichovej 476/18 (stare miasto). Cena za bilet to 250 czk – ok. 40 zł. Dużo, wiem, ale bardzo chciałam popatrzeć, ciekawość wygrała.

Pieniążki odebrała mi młoda i dość charakterystycznie wyglądająca Pani, ochroniarz wpuścił i mile się uśmiechnął. A, i tłumów w budynku nie było (ludzie krępują się patrzeć na seks gadżety?). Muzeum (chociaż nie wiem, czy to jest odpowiednia nazwa) wygląda jak burdel (tak mi się zdaje, nie byłam w burdelu). Znajdziemy tam różne maszyny przyjemności, siodełko z wibrującym dodatkiem, pornograficzne stare kino, obrazy i fotki owłosionych pań z rozszerzonymi nogami, atrapy penisów, różnie rodzaje dildo itd. Nie byłam zachwycona tym, co tam zobaczyła. Przeraziły mnie ogromne kolczyki w cipkach i stoły, które wyglądały, jak miejsca tortur. Jednak chyba jestem trochę „staroświecka”, albo nowoczesna... Nie wiem, połowa tych rzeczy pochodziła z dawnych czasów.

                                      Domek lalek dla dorosłych kobiet.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Ałć.

Co mnie przyciągnęło? Znowu sex.

Padam na twarz, tak się mówi.

Po tych wszystkich smacznych widokach wybrałam się na jedzonko. Jako, że ostatnio jestem biedakiem, szukałam czegoś taniego. Znalazłam coś w stylu stołówki, której szyld głosił „Kuchnia czeska”, a pod nim wisiały różne flagi (znajdziecie tę jadalnię blisko muzeum-burdelu).

Pani (wyglądała, jak jedna z cioć typu Janina) na wejściu dała mi kartkę i pchnęła dalej. Okej... Przeszłam się oglądając potrawy. Nic specjalnego nie znalazłam. Kuchnia czeska podoba jest do polskiej. Wybrałam knedliki na słodko i jakieś inne danie, które okazało się kawałkami drożdżówki polanymi twarogo-jogurto podobnym czymś. Smak? Jeśli lubisz pierogi na słodko, to knedliki też Ci zasmakują, to drożdżówkowe coś? Obrzydliwe. Zjadłam i skierowałam się do wyjścia. Oczywiście! Jak mogłam tego nie przywidzieć... W tej prl-owskiej dziurze nie można płacić kartą, a ja w portfelu mam 50czk. No nic, gadam z Janiną (mówiła trochę po polsku, po angielsku nic), że nie mam sianka, że zostawię plecak, skoczę do bankomatu i zaraz wrócę. Ta patrząc na mnie, najpierw nawyzywała młodych Czechów, a później mile mi odpowiedziała coś w stylu „A leć dziecko, poczekamy”.

Po czwarte – techno, Ten Walls, Roxy club, impreza!

Wróciłam do Króla (koleś, u którego wynajmowałam pokój). Po drodze kupiłam trzy piwka (jakoś trzeba będzie przeżyć rozmowę). Uwaga! Za trzy piwa w Mini Markecie zapłaciłam ok. 23 złote – sprawdzajcie ceny.

Rozmowa jakoś poszła, przyszykowałam się i już zaraz mam wychodzić, a Król do mnie „Wyglądasz jak satanistka”... O Tyy, odważne stwierdzenie, jak na kolesia, który wygląda niczym wyschnięty patyk z brudnymi włosami. Widzicie... Odburknęłam tylko, że lubię czarny kolor, a on znowu atak „ale aż czarne usta?”. Ziomuś... to nie czarny, a fioletowy i zaczynasz mnie wkurzać. Tak właśnie pomyślałam i wyszłam.

                                               Tak wygląda satanistka?

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

W drodze na metro piłam sobie piwko, Król powiedział, że w Pradze można pić w miejscach publiczny, więc korzystałam.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

               Ta mała buteleczka była powodem rachunku na 23 zł za trzy piwa.

Tramwaj->metro->spacer->impreza.

Ludzie mówią, że Praga jest miejsce bezpiecznym, że nikt tutaj się nie bije i mało jest kradzieży. Zgadza się, ale idąc ulicą ciągle będą podchodzić do Ciebie mężczyźni czarnego koloru skóry i sypać tekstami typu „Hej, kotku, kochanie może noc razem?” albo „Może trochę łidu?”. Sama szłam na imprezę i chociaż nie jestem strachliwa, to jakoś ci panowie nie budzili mojej sympatii.

Roxy club

Roxy mieści się na ulicy Dlouhá 33 (stare miasto). Klub jest świetny pod względem wyglądu, przestrzeni, rozmieszczenia pomieszczeń. Wydarzenie przyciągnęło sporą ilość ludzi, ale nie było zgniatania, ani duchoty. Klimatyzacja działa, obsługa jest miła, toalety w miarę czyste, przeszkadzać mogą butelki walające się pod nogami.

No i co mnie tam zastało?

Prawie pusty parkiet i piwo za 40 czk – ok. 6 zł (to sobie cenię w klubach). Co z tym parkietem? Nie dziwię się, że wiało pustką. DJ i DJka ( Akira, IM Cyber – chyba, możliwe, że pomyliłam ksywki) grali muzykę typu dwie nutki dobre, a reszta komercyjne gówno. No nic, poszłam tuptać i tak. Ludzi robiło się coraz więcej. Ale? Czesi to nie to, co my – Polacy. Nie bawią się tak dobrze, nie tupią tak mocno. Połowa ludzi tam zebranych chyba nigdy w życiu nie była na techno (pod słowem techno rozumiem tutaj muzykę elektroniczną ogólnie), a druga połowa pomyliła kluby. Biedota, co dziwne (bilet kosztował ok. 80 zł) przeplatała się bogactwem. Wieś z miastem. Czesi z obcokrajowcami. Tuptałam sobie w najlepsze, muzyka zaczęła się poprawiać, alkohol działać i nagle podchodzi do mnie Hiszpanka, i pyta, czy mam dragi. Sory, nie mam, i czemu myślisz, że akurat ja, z setek osób tutaj zebranych powinnam je mieć. Co odpowiedziała? Bo tańczysz inaczej, widać, że dobrze się bawisz. No, mówiłam, że Czesi to nie to samo, co my. Odeszła zasmucona.

Ten Walls

Niektórzy nazywają go homofobem (poczytajcie na necie, nawet na Wikipedii coś tam się znajdzie), dla mnie jest kolesiem, który tworzy świetną muzykę, który gra, jakby był opętany (kocham takich „graczy”).

                                              Jedyne zdjęcie z klubu.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Stałam pod sceną, widziałam, rozpływałam się. Nie wiem, ile czasu grał, może coś ok. dwóch godzin. Miejsce zmieniłam raz, poszłam na piętro, żeby widzieć wszystko z góry. Pod sceną, obok mnie tuptał aż do samego końca Polak. Widać było od razu, że to ktoś z Polszy. Tuptał świetnie, częstował wodą, gdy zasychało mi w buzi, krótko propsował Mario.

Techno znajomości

Przeważnie za granicą na imprezy chodzę sama. Znajomi nie mają kasy, nie słuchają techno, czy po prostu nie chcą wychodzić na imprezy tego typu. Kocham to, kocham chodzić sama. Techno to mój mały raj, a w raju lubię być sama (nie to, żeby, nie lubiła się dzielić). Nic i nikt mi nie przeszkadza, gdy zamykam oczy i lecę w swoją podróż. Ale wiadomo, samotność się nudzi i wtedy otwieram oczy, czasami nawet się uśmiecham. Poznaję ludzi, wszyscy są otwarci, nie mają jakiś dziwnych uprzedzeń, i co chyba najważniejsze, nie są natrętami, jak w klubach typu sopockie Ego. Faceci nie wpychają Ci języka do gardła, a kobiety nie wyzywają, gdy niechcący nadepniesz im na stopę. Kilka takich niemiłych osób zawsze się trafi, ale więcej jest przyjaznych. Tych lepszych znalazłam w Roxy. Najpierw chłopak z Georgii. Siedzieliśmy na tej samej sofie w drugiej sali (tak, są dwie) przed występem Ten Walls. Zagadał coś, czy sama tu przyszłam, skąd jestem i czy należę do grona osób przypadkowych na tej imprezie. Niestety, mój angielski jest ograniczony, chociaż większość rozumiem, mówić nie umiem i nie lubię. Nie spędziliśmy więc dużo czasu na pogaduszkach, ale tuptał przez jakiś czas gdzieś niedaleko mnie. Później dziewczyna, który szukała łidu w toalecie (Czeszka). Tu rozmowa była łatwiejsza i dłuższa, rozstałyśmy się, gdy ta wchodziła na scenę (dziwne, laska, która przybywa na vipie, a nie ma baki). I ostatnia osoba, i coś, co może Was zaciekawić. Zwykły koleś, ciemne włosy, biła koszulka i czarne rurki. Czech, nie wyglądający, jak Czech (w miarę przystojny i zadbany). Zaczepka przy barze, później piwko przy stoliku. Z Czechami rozmawia się dość dobrze, o ile nie mówią tak szybko, jak ja. Gadamy i gadamy, aż w końcu koleś wyjmuje coś z kieszeni i pyta się, czy chcę. Co to? No oczywiście, piguły. Odmawiam, ale pytam się po ile (ciekawość). Ile? 200 czk – 32 zł. Cena dla turystki, a nie taka wysoka, co?

Jak widać, te narkotyki, o których pisałam we wstępie, są wszędzie i nie są takim tabu, a teraz...

O co zapytał się mój Król, gdy powiedziałam mu, że idę na techno.

„Bierzesz narkotyki?”. Tak, pierwsze pytanie, które padło. No cóż, nie okłamujmy się, na techno ludzie biorą najwięcej (tak mi się zdaje), chociaż może na reggae też – pamiętajmy, trawa to także narkotyk. Gdybym mu powiedziała, że idę na disco polo, zapytałabym, czy chleję wódę? Pewnie nie, a powinien. Disco polo to wódka i piwo. Nienawidzę disco polo i nie zmieni tego nawet miliard na moim koncie w banku. Nie!

A teraz patrzcie... Na których imprezach ludzie zachowują się lepiej? Gdzie panuje większa kultura? Tak, też mi się wydaje, że na techno. Bądąc trzy dnia na Audioriver (festiwal, który pewnie w wakacje opiszę) nie spotkałam się z żadnym przykrym incydentem. Będąc kiedyś na wiejskim festynie (liczba osób tysiąc razy mniejsza niż na AR), gdzie puszcza się disco w polu, widziałam kilkanaście przewracających się o własne nogi pijaków, awanturniów, czy rozwalonych nosów. Wyciągnijcie wnioski drodzy koledzy (czy powinnam napisać z wielkiej?), rodzice i wszyscy inni. Nie każę Wam legalizować, pozwalać dzieciom brać. Chcę, żeby mózgi Wam się otworzyły i zaczęły myśleć zanim coś powiecie.

Powrót

Ranny i nie taki piękny. Turyści mówią, że Praga najpiękniejsza jest w godzinach 3-5. Nie, zawsze jest taka sama, może gdy jest ciemno, to wygląda trochę lepiej.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

  Zmęczony diabeł.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

                                                      Metro pustki.

muzea-seksu-krwi-narkotyki-ten-walls-pra

Powroty zawsze są ciężkie, ten również był. Metro za godzinę, a przystanek tramwajowy nie wiem, gdzie jest. Trudno. Błąkam się po ulicach, rozmawiam z jakimiś Anglikami, którzy nie chcą odejść nawet wtedy, gdy tłumaczę im, że angielski nie jest moją mocną stroną. Rozmowy, pizza i powrót do mieszkania. Uff, sen.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!