Doktor BP#2: Zamek Bran
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dniu drugim odwiedzin jednego z moich wykładowców na uniwersytecie w Braszowie udaliśmy się wspólnie do komercyjnego, nieprawdziwego zamku Draculi w Bran.
Wykład doktora BP
Nad ranem odbył się wykład doktora BP dla studentów rumuńskich - idealnie na moich zajęciach z panią doktor B. więc nie musiałem specjalnie uciekać z niczego. Wykład, w moim przypadku przynajmniej, był jednym z najlepszych zasłyszanych w Braszowie - przede wszystkim dlatego, że od początku do końca był przeprowadzony w języku angielskim :D Doktor BP w krótki sposób, wchodząc w interakcję ze studentami, zadając pytania i zmuszając nas do myślenia, nawet tych, którzy ratowali się szybkim "Nu vb ingleza", przedstawił najważniejsze cechy narzędzi skrawających.
Zamek Bran
Niedługo później, po obiedzie w kantynie zjedzonym w towarzystwie Salci, dłuższej, tak samo jak w przypadku odwiedzin doktora Salima, kłótni o to, kto ten obiad stawia, udaliśmy się, za zaproszeniem pani doktor B. samochodem do Branu. To znaczy doktor BP i pan Grzegorz byli zaproszeni, a ja się wtryniłem.
Po drodze do Branu przejeżdzaliśmy przez Rasznów. Niestety mgła nie pozwoliła mi pokazać przez szyby samochodu Bucegów, ale widzieliśmy kawałek Piatra Craiului - a pani doktor Badescu wyjaśniła nam, że Piatra Craiului oznacza po polsku "Królewską Skałę". Nazwa, jak można wywynioskować z tego postu, jest jak najbardziej adekwatna.
Po przejściu przez targ przed Branem
Przed Branem, tak jak rok temu, przywitał mnie targ pełen tandety, chińszczyzny, wampirzych zębów, kiepskiej jakości koszulek i znajomych już czapek w kształcie głów zwierząt.
i kupieniu biletów
Bilety dla dorosłych kosztują dwadzieścia lejów, dla studentów z rumuńską legitymacją studencką - dziesięć lejów.
przeszliśmy przez bramę
aby zacząć krótką wspinaczkę pod samą skałę, na której został zbudowany zamek. Droga, mimo że prowadzi do najbardziej komercyjnego zabytku Rumunii, nie została odśnieżona - ale, trzeba przyznać, pokrywał ją śnieg zmieszany z piaskiem.
Co warto wiedzieć, Bran nie był prawdziwym zamkiem Draculi, czyli Vlada Tepesa - jego siedzibą był zamek Poienaru, znajdujący się około stu pięćdziesięciu kilometrów do Braszowa, dokąd z miejsca mojego erasmusowania nie ma bezpośredniego, ani w ogóle żadnego innego dobrego połączenia pociągami. Najłatwiej dostać się do okolicznych miast bla bla carem lub autostopem - ale o tym, mam nadzieję, za jakieś trzy miesiące, kiedy dni będą już dłuższe.
Sam zamek jest bardzo ciekawy i wart zwiedzenia, przede wszystkim w środku tygodnia, gdy nie ma w nim zbyt wielu ludzi. Akurat w środku panował wystrój świąteczny, była nawet choinka. Ci ludzie, którzy akurat byli w środku, robili sobie selfie z krzesłem tortur, więc mogliśmy ich wyprzedzić i wejść głębiej.
Architekt płakał jak projektował
Co szczególnie zwraca uwagę, to architektura. Z powodu tego, że Bran został wzniesiony na skale, korytarze kręcą się, są zazwyczaj wąskie, pokoje mają dziwne kształty i w ogóle spróbuj tam wejść, wyjść i to rozrysować.
Są ciekawe, inkrutowane meble, jest też tajne przejście prowadzące dwa piętra wyżej.
Mają też ładne ubikacje, warto wpaść.
Z armaty można strzelać do niewinnych ludzi wracających samochodami do domów po skończonej pracy.
Po zjechaniu na butach po ośnieżonej drodze prowadzącej do Branu i powrocie do Braszowa poskoczyliśmy jeszcze samochodem do najstarszej części miasta i do najbardziej wysuniętego punktu w dolinie, w której znajduje się stare miasto - gdzie znajduje się ostatni przystanek autobusowy, pętla, kilka domów i potem nie ma już nic... żart, jest szlak prowadzący na Poianę Brasov przez góry, tyle że inny niż ten, który wybrałem z Włochami ostatnio.
Ostatecznie pani doktor B. z mężem wysadzili nas pod Coresi, mall center, gdzie doktor BP i pan Grzegorz chcieli zrobić zakupy - nie wytrzymali jednak zbyt długo w tym molochu. Do Coliny postanowiliśmy się wybrać taksówką, jednak mieliśmy już trochę dość przemierzania zamarzniętych rumuńskich chodników w ciągu dnia.
Salca jeszcze umówiła się ze mną wieczorem - przekazała mi prezenty od świętego Mikołaja dla mnie, Berka, doktora BP i pana Grzegorza oraz kilku wykładowców z Wydziału Technologii Drewna na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)