Sağol
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy dzielnie tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać odwiedziny pewnego tureckiego profesora na uniwersytecie w Braszowie oraz wspólną z nim wizytę w muzeum historycznym.
Wykład gościa na uniwersytecie
W czwartek zostaliśmy z Berkim zaproszeni na wykład profesora Salima, Turka, z uniwersytetu w Oklahomie, o wykorzystaniu surowców lignocelulozowych w produkcji płyt. Potem inny gość, rumuński profesor, pracujący na codzień w Salzburgu, wskazał rumuńskim studentom Berka i mnie i przez dwadzieścia minut opowiadał im, jakie Erasmus daje młodym ludziom możliwości do rozwoju. Dzięki wykładom ominęły mnie labratoria, a i sam temat był dosyć ciekawy. Profesor Salim wyliczył studentom, że pobyt na uniwerystecie w Oklahomie przez trzy miesiące i napisanie tam pracy naukowej kosztowałoby w przybliżeniu około dziesięć tysięcy lei. Ponadto za każde zadane pytanie obdarowywał pytającego pamiątką z którejś ze swoich podróży - i tak na przykład jeden ze znajomych Rumunów, Florin, zdobył oryginalne pałeczki do ryżu, a Berk, co jest dość zabawne - latarkę z logo Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Okazało się bowiem, że profesor na moim wydziale technologii drewna ma kilku swoich dobrych znajomych.
Turecki profesor chciał zobaczyć życie studentów i przypomnieć sobie własną młodość, więc postawił Salce, mi i Berkowi obiad z mamałygą w kantynie, a potem zawiózł do kolejnego, czwartkowego muzeum – tym razem historycznego - znacznie ciekawszego od etnograficznego. Salca i Salim oczywiście zrobili sobie mnóstwo selfie z nami.
Jedzenie w Colinowej kantynie
W kantynie, jak już wspominałem, można zjeść dość dobrze i dość tanio. Otwarta jest w codziennie w dni robocze od godziny dwunastej do siedemnastej. Zazwyczaj w godzinach 12-15 przed kantyną tworzy się ogromna kolejka studentów (niektórzy jeszcze w piżamach). Po godzinie piętnastej kolejka jest już mniejsza, tak samo niestety mniejsza jest możliwość wyboru menu na posiłek.
Z tradycyjnych rumuńskich dań można tutaj zamówić sobie mamałygę, która kosztuje 2.40 lei - najtaniej w mieście. Aby zjeść drugie, znane rumuńskie danie, czyli prawdziwą ciorbę, zupę, najlepiej w chlebie, cu legume, czyli z warzywami, trzeba się pofatygować do restauracji - ale o tym kiedy indziej.
Szczegółowo o kantynach rozpisałem się tutaj.
Muzeum historyczne
Muzeum znajduje się tuż obok Piata Sfatului, rynku głównego w Braszowie, jakieś dwadzieścia metrów od ratusza.
Do muzeum można wejść już za dwie leje, kupując bilet grupowy (tak samo, jak w muzeum etnograficznym). Przed wejściem trzeba założyć siatki ochronne na buty. W samym muzeum najciekawsze były stare, malowane, drewniane meble, szczególnie skrzynie i krzesła... hmm, przypadek?
Niestety przewodnik oprowadza tylko po rumuńsku i francusku, także warto tam się wybrać na przykład z... najlepszą koordynatorką na świecie, która na bieżąco wszystko przetłumaczy :)
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)