Pont Neuf, Centre Georges Pompidou i… jelita

Opublikowane przez flag-pl Gami Ladlar — 6 lat temu

Blog: Notatki spod wulkanu
Oznaczenia: flag-fr Erasmusowy blog Paryż, Paryż, Francja

Podumawszy nad katedrą Notre-Dame – ruszyłam dalej. Jako że cały czas trzymałam się rzeki, wkrótce dotarłam do intrygującego, ale znajomego mi już mostu Pont Neuf.

Najstarszy nowy most

Nazwa, sugerująca nowość rzeczonego obiektu jest przewrotna: budowę rozpoczęto bowiem pod koniec XVI wieku, co czyni z owej przeprawy najstarszą w Paryżu. W ramach ciekawostki dodam, że kamień węgielny kładł w owym czasie Henryk III – ten sam, który był pierwszym elekcyjnym władcą Polski i który po trzynastu zaledwie miesiącach panowania zrezygnował i zbiegł do Francji. Zaserwuję Wam jeszcze jeden smaczek – konstrukcja budowli (nawet drewniane elementy!) przez te wszystkie lata nie była zmieniana: wszystko jest oryginalne. Ta świadomość mocno zadziałała na moją wyobraźnię.

pont-neuf-centre-georges-pompidou-jelita

Kochankowie na moście

Muszę jednak przyznać, że kiedy wkraczałam na owe tereny, moje przemyślenia dryfowały w zupełnie innym kierunku: nie ku uwagom historycznym czy architektonicznym, a raczej ku refleksjom (pop)kulturowym. Przypomniał mi się mianowicie ten smutny i piękny film, w którym gra Juliette Binoche: Les Amants du Pont Neuf, czyli Kochankowie z Pont Neuf. Polecam, obejrzyjcie! Pamiętajcie tylko, że to nie jest komedyjka, po której wyśmienity humor nie opuści Was przez tydzień – o nie! Głowna bohaterka miesza (miało być „mieszka”, ale stwierdzam, że literówka, jaka mnie tu dopadła jest symboliczna i dlatego zostawiam) na moście, o którym sobie tutaj gawędzimy. Nie rezyduje tam sama, ale z towarzyszem. Jak to możliwe: szukać schronienia w tak ruchliwym miejscu, na takiej – w gruncie rzeczy – tętniącej arterii? Ano możliwe, bo w filmie na Pont Neuf akurat trwa remont. Zresztą, życiom dwójki protagonistów też przydałaby się jakaś renowacja…

Rekomenduję Wam ten film nie tylko dlatego, że jest moim zdaniem dobry, ale też ze względu na to, że po obejrzeniu nie popatrzycie więcej na Pont Neuf jak na zwykły most, ale raczej jak na miejsce, w którym wydarzyła się historia czyjegoś życia. Poza tym koresponduje nieco ze zjawiskiem, które opisywałam tutaj – z rzeszami ludzi egzystujących na ulicach.

Jelita na wierzch wywleczone – Centre Georges Pompidou [Sątr Żorż Pompidu]

Jeśli czyta to ktoś o słabych nerwach, śpieszę z kojącym zapewnieniem: nie mam zamiaru uraczyć Was teraz opisem jakowejś dantejskiej sceny. Będzie za to kilka słów o centrum sztuki nowoczesnej, które powstało z inicjatywy prezydenta, Georges’a Pompidou. „Ach! Już wszystko jasne” – powiecie być może – „To pewnie znowu jakiś szalony artysta współczesny wpadł na krwawy i skandaliczny pomysł”. Ha!, nadal będziecie w błędzie. Bo jelita, które mam teraz na myśli są raczej metaforyczne: chodzi o „wnętrzności” budynku. Wszelkie niezbędne w budowli instalacje (elektryczne, wodociągowe, klimatyzacyjne etc.), są umiejscowione na zewnątrz, wywleczone na światło dzienne. Bez ochyby poznacie Centre Georeges Pompidou – choćby właśnie ze względu na charakterystyczny, industrialny wygląd, jaki nabiera przez tę nietypową lokalizację „jelit”.

Wyznam, że choć rozumiem poparcie teoretyczne, jakie ma za sobą ta koncepcja, to z estetycznego punktu widzenia fasada Centrum mnie nie przekonuje (dlatego też nie zrobiłam jej ani jednego zdjęcia). Natomiast zupełnie inaczej mają się sprawy, jeśli chodzi o wnętrze: pełno tam smakowitych kąsków z ogrodu sztuki współczesnej.

Z zasobami Centre Georges Pompidou – jak w przypadku wielu innych atrakcji Paryża – można zapoznać się bezpłatnie: pod warunkiem, że nie ukończyliście jeszcze dwudziestego szóstego roku życia i mieszkacie w obrębie Unii Europejskiej. Trzeba odstać chwilę w wijącym się ogonku (na szczęście kolejka przesuwa się sprawnie) i już: można się rozkoszować. Co prawda darmowa wejściówka nie pozwala na dostęp do wszystkich zakamarków, ale dwa piętra wypełnione pracami to i tak dosyć. Wystawy nie są stałe – zmieniają się.

Wymyśl nowy kolor!

Pamiętam, że w trakcie przygotowań do licencjatu uczyłam się o niejakim Yvesie Kleinie, który tworzył mniej więcej w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Bardzo go wtedy polubiłam: wydał mi się sympatycznym śmieszkiem. No bo co innego można sądzić o człowieku, który wynalazł kolor? (Przecież to nie jest możliwe!) I w dodatku go opatentował; mało tego – nazwał go IKB, czyli International Klein Blue (bez krzty megalomanii, jak mniemam…). I tak przez lata wspominałam go sobie z pobłażliwym sentymentem. Jednak kiedy ujrzałam jego dzieła w Centre Pompidou, musiałam zrewidować moje postrzeganie monsieur Kleina. Bo ten jego kolor – rodzaj niezwykle intensywnej ultramaryny – na żywo okazuje się być zupełnie niesamowity. Jest nieziemski! Dosłownie: nie z tej ziemi.

Choć to właśnie ten widok był dla mnie najbardziej chyba poruszający, to zrobiło mi się też ciepło na serduszku, kiedy odkryłam polskie akcenty w postaci „Sztuki konsumpcyjnej” Natalii LL, którą bardzo lubię.

Czym skorupka za młodu…

W Centre Georges Pompidou nie tylko sztuka była pasjonująca, ale też ludzie, którzy przyszli się z nią zapoznawać. Nader interesującą wydała mi się mniej więcej dwudziestoosobowa grupa dzieci (na oko jakieś osiem, dziewięć lat?), szczelnym kręgiem oblepiających pewną futurystyczną rzeźbę. Odbywało się tam coś w rodzaju lekcji i dziatwa miała za zadanie ów posąg narysować. Od pieszych wędrówek bolały mnie kończyny (o dziwo wszystkie, nie zaś tylko dolne, mimo oczywistych dysproporcji w wykorzystywaniu), zdecydowałam się zatem przysiąść tam na chwil kilka.

Nauczyciele usiłowali ogarnąć dziecięcy żywioł – ze sporym zresztą powodzeniem, bo czeladka wykazywała zainteresowanie i słuchała z uwagą.

I tak tam siedziałam, pozornie beztrosko. Wtem uświadomiłam sobie, że targa mną jakieś mocne uczucie. Nie – nie wzruszenie, bynajmniej! Nie było we mnie ni krzty roztkliwienia. Tym, co poczułam była zazdrość, bardzo zresztą silna. To z kolei skłoniło mnie do rozmaitych refleksji: czy te dzieci są świadome tego, co mają na wyciągnięcie ręki? I na jakich odbiorców kultury wyrastają ludzie, którzy od najmłodszych lat otaczani są praktycznie na każdym kroku przez dzieła takiej klasy (nie mam tu na myśli samego tylko Centre Georges Pompidou, ale cały Paryż, z jego muzeami i architekturą)? Czy im to powszednieje? Czy oni to doceniają? Czy to ich popycha do dalszych poszukiwań? Nie wiem jak dokładnie było z nimi; wiem za to, jak było ze mną w Paryżu: co krok miałam ochotę klęknąć i nabożnie się przeżegnać. Zwłaszcza w Luwrze ten stan mojego ducha osiągał apogeum.

Tak czy siak – jakież to by było cudne: zaimplementować w Polsce taki poziom edukacji w zakresie sztuki!

59 rue Rivoli

W Paryżu nie brak też mniej oficjalnych ośrodków współczesnej sztuki. Nieopodal Luwru, na ulicy Rivoli, pod numerem 59 znaleźć można charakterystyczną kamienicę. To założony w 1999 roku squat. Imponująco długo się utrzymuje, czyż nie? Ten fakt jednak nie dziwi, kiedy uświadomimy sobie, że rocznie odwiedza go średnio 40 tysięcy ludzi. Warto zahaczyć o to siedlisko kultury alternatywnej – choćby po to, by uświadomić sobie jak bardzo sztuka jest istotna dla kształtu tkanki miasta. Przy rue Rivoli organizowane są różne wydarzenia, na przykład koncerty, za które jedyną opłatą jest to, co wrzucicie do kapelusza.

pont-neuf-centre-georges-pompidou-jelita

Po obfitości wrażeń i wędrówek byłam wycieńczona, więc dość wcześnie udałam się do hostelu. Zasnęłam niczym osesek, nie później niż o 21:00. Ale to dobrze – musiałam wszakże zregenerować siły przed czekającą mnie następnego dnia perełką.

pont-neuf-centre-georges-pompidou-jelita

P.S. Gdybyście przypadkiem byli w Paryżu (i mieli na to czas, a o to może być trudno), zajrzyjcie w moim imieniu na wystawę prac Delacroix; wygląda kusząco. Trochę mi smutno, że nie zdążyłam, ale może gdybym była lepiej zorganizowana...

pont-neuf-centre-georges-pompidou-jelita


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!