La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Opublikowane przez flag-pl Gami Ladlar — 5 lat temu

Blog: Notatki spod wulkanu
Oznaczenia: flag-fr Erasmusowy blog Paryż, Paryż, Francja

Ostatni dzień mojego pobytu w Paryżu postanowiłam rozpocząć od odwiedzenia futurystycznej dzielnicy La Defense. Mimo że z formalnego punktu widzenia znajduje się ona poza obrębem dwudziestu dzielnic Paryża, to dojazd nie sprawia kłopotu. Wystarczy wsiąść w metrze do linii nr 1 i pojechać do końca. Co ukaże się naszym oczom, kiedy wysiądziemy z metra?

Sanatorium dla myśli

La Defense to miejsce całkowicie inne od reszty miasta. Nie tylko ze względu na kompletnie odmienny typ zabudowy. Tutaj miejski zgiełk nie jest tak uciążliwy jak w centrum. W ogóle – bardzo lubię takie nowoczesne projekty. Bo w takich miejscach zawsze mam wrażenie, że myśli mogą odpocząć: zwarte i pełne eleganckiej prostoty bryły budynków nie bombardują bodźcami. Jest tam także zupełnie inna akustyka, dzięki której ma się wrażenie spokoju – hałasy zdają być się oddalone i nie dotyczące nas. Chociaż wszystko jest ogromne, to nie czułam się przytłoczona rozmiarami budynków;  jest tak, jakby architekci chcieli pokazać, że owszem, to wszystko jest olbrzymie, ale wciąż na miarę nas – ludzi. Czułam się tam tak, jakbym wreszcie mogła zaczerpnąć pełne płuca powietrza, bo wokół nie było niczego, co mnie ograniczało.

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Grande Arche de la Fraternité

Poza tym spod Grande Arche de la Fraternité widać bardzo wyraźnie, jak doskonale Paryż jest zaprojektowany jako miasto - jak spójną tworzy całość. Grand Arche znajduje się w jednej (oczywiście prostej!) linii ze słynnym Łukiem Triumfalnym, który majaczy w oddali jako malutka figurka: mimo że w rzeczywistości jest wielki.

W La Defense nie było o tej porze aż tylu ludzi, co w sercu miasta; dotyczy to także turystów. By uzmysłowić Wam jak gargantuiczne rzesze zwiedzających przewalają się przez Paryż, dość powiedzieć, że w czasie mego trzydniowego pobytu jakieś osiem razy zaczepili mnie przechodnie, po to, by zapytać o drogę (w czym zresztą nie bardzo mogłam im pomóc). W związku z tym bardzo się cieszę, że odwiedziłam to tętniące życiem miasto poza sezonem. Wrocław, w którym mieszkam na co dzień nie jest bynajmniej karzełkiem, ale w porównaniu z nim Paryż ma jeszcze szybsze tempo i po tych paru zaledwie dniach byłam tym już odrobinę znużona. Mimo tego chętnie wróciłam do centrum – czekała mnie jeszcze randka z impresjonistami.

Musée d’Orsay

Muzeum mieści się w budynku dawnego dworca kolejowego i jest usytuowane w pobliżu Luwru: na wysokości ogrodów Tuileries, ale po przeciwnej stronie Sekwany. Zgromadzone tu zbiory są młodsze niż prezentowane w Luwrze, ale za to starsze niż te z Centre Georges Pompidou.

Halooo? Proszę mi opowiedzieć o sztuce!

Tak samo jak w Luwrze i w Centre Pompidou – także i tutaj osoby poniżej dwudziestego szóstego roku życia mogą cieszyć się bezpłatnym wejściem. W związku z tym i tutaj zdecydowałam się wykosztować na audioprzeodnik. Sprawy miały się bardzo podobnie jak w Luwrze – też 5 euro, też w kilku językach. Tylko trochę prostszy. Pani w recepcji, wytłumaczyła mi, że trzeba wpisać numer interesującego nas dzieła, a później trzymać urządzenie przy uchu, jak telefon. Trochę mnie to bawiło.

Odrobinę żałuję, że postanowiłam metodycznie i pieczołowicie zwiedzać Musée d’Orsay od dołu; zakładałam, że najbardziej interesujących mnie impresjonistów, skrywających się na wyższych piętrach zostawię sobie na deser. Niestety, akademicy byli jak sążny obiad i na łakocie na koniec nie miałam już zbyt wiele siły… Zwłaszcza, że z czasem pojawiało się też coraz więcej zwiedzających: w efekcie do van Gogha dopchałam się z trudem. Było tam duszno i miałam ochotę uciec – więc uciekłam do Renoira. Ale tam nie było lepiej. Dlatego radzę Wam sercem gorącym – nie popełnijcie mojego błędu i zacznijcie od tego, na czym zależy Was najbardziej.

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Dzikie dusze

Oprócz stałej ekspozycji udało mi się zobaczyć także wystawę czasową Âmes sauvages. Le symbolisme dans les pays baltes (Dzikie dusze. Symbolizm w krajach bałtyckich), odwołującą się stulecia wolności tych państw. Nie znałam wcześniej zbyt wielu prac z tego okresu i tej szerokości geograficznej i ciekawe było dowiedzieć się czegoś nowego. Szczególnie interesujący wydał mi się  Mikalojus Konstantinas Čiurlionis, ze swoim cyklem „Stworzenie świata”, o którym mówił, że to tworzenie świata, ale nie naszego, tego według Biblii, ale jakiegoś nieznanego, innego uniwersum fantastycznego. Ponieważ nie udało mi się zrobić satysfakcjonujących zdjęć tych obrazów odsyłam Was tutaj.

Lasek Buloński

Mając w głowie pamiętne zdanie z „Dżumy” – o amazonce, jadącej alejkami Lasku Bulońskiego – pragnęłam przynajmniej na chwilkę postawić tam stopę. Poza tym to tam umiejscowione jest (przy ulicy Mahatmy Gandhiego 8) spektakularne muzeum Louis Vuitton Foundation, które zajmuje się popularyzacją sztuki współczesnej.

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Pierwsze co pomyślałam na widok tego fascynującego obiektu to „płuca”. Ale już druga myśl, „statek” – była chyba bliższa idei architekta, Franka Gehry’ego (to ten od Tańczącego domu w Pradze). Zwłaszcza, że budynek okalany jest przez fantastyczną fontannę, która mnie zachwyciła. Nie weszłam do środka; było na to już zbyt późno, wkrótce zamykali. Ale cóż – dzięki temu mam kolejny pretekst, by kiedyś, w przyszłości znów odwiedzić Paryż!

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Dzikie zwierzęta

Czas powoli naglił. Co prawda mój Ouibus do Clermont-Ferrand startował dopiero o 23:00, ale na metro chciałam przejść się spacerkiem; musiałam też wstąpić do hostelu po bagaże (które mogłam tam zostawić, pomimo wykwaterowania się; kolejny plus dla Auberge des Jeunes, o którym to miejscu pisałam tutaj). Odchodziłam już od Fondation Louis Vuitton (stale się oglądając), kiedy zaczął lekko siąpić deszcz. Wbrew pozorom – bardzo się ucieszyłam, bo miałam okazję zobaczyć ten urokliwy obrazek:

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Po sadzawce w parku pływały łabędzie i gęsi. Ale zauważyłam tam też jakieś dziwne zwierzę, śmiało prujące fale. Początkowo myślałam, że to bóbr, ale nie miało płaskiego ogona. Emocje sięgnęły zenitu, kiedy podpłynął do brzegu i wyszedł z wody; miał przy tym pretensjonalną postawę właściwą dla jegomości domagających się niekiedy: „pani kierowniczko, złotóweczkę, szczerze powiem, to na chleb!”. Było to niezwykle intrygujące spotkanie. Wciąż jednak zastanawiam się nad tym, jakie dokładnie było to zwierze (czy jest tu jakiś zoolog?).

La Defense, Musée d’Orsay i tajemniczy zwierz

Powrót do Clermont-Ferrand

Mniej więcej dwa kwadranse przed 23:00 stawiłam się na dworcu Bercy. Czekałam chwilkę w poczekalni, z której kilka dni wcześniej bałam się wyjść (o czym wzmiankowałam tutaj). Jakiś chłopak grał z wdziękiem na wystawionym tam pianinie skoczną – ale nie wesołą – melodię i było to dla mnie tak, jakby Paryż się ze mną  miło żegnał.

Nabrałam dzięki tej wycieczce jeszcze większego apetytu na świat i na wszystkie wspaniałe przygody, które jeszcze przede mną.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!