Moje przemyślenia i wrażenia z miesięcznego pobytu w Japonii | część 3
Nadszedł czas na kilka opowieści w stylu "Był to pierwszy raz, gdy... ". Jakie są różnice między naszymi i japońskimi zwyczajami, jeśli chodzi o prysznice i sauny? Jak wygląda japońska kuchnia? Czy da się przeżyć? Czy jadają oni dużo ryb? Wasabi? Piją dużo zielonej herbaty? Japońskie centra handlowe, sklepy i ceny? Więcej na temat tych mitów i legend w tym teście! Jeśli jeszcze nie miałeś okazji, możesz przeczytać część 1 i część 2 tego artykułu.
8. Branie prysznica i korzystanie z sauny.... wspólnie
W niektórych hotelach dowiedziałem się, że przestrzeń do brania prysznica, korzystania z saun i gorących źródeł jest wspólna. Innymi słowy, bierzesz prysznic nago razem z 10-20 nagimi mężczyznami (lub kobietami). Oczywiście, pomieszczenia z natryskami są oddzielne dla kobiet i mężczyzn. Tak było w jednym z tradycyjnych japońskich hoteli, w którym spędziliśmy jedną noc.
Dowiedziałem się o tym w czasie obozu. Mieliśmy jechać do jednego 'tradycyjnego' hotelu, połączonego z gorącymi źródłami, zwanego Inunakiyama Onsen. (więcej o tym później). Mieliśmy jednego znajomego z Finlandii, gdzie korzystanie z saun nago wśród znajomych i rodziny jest normalne i są oni do tego przyzwyczajeni, ale dla reszta z nas było to coś, czegoś z reguł nie robimy, czy, w sumie, nigdy nie robiliśmy. W Chorwacji nie ma takich sytuacji. Teraz zabawna część. Dzień przed udaniem się do Inunakiyama Onsen przebywaliśmy w innym tradycyjnych hotelu (wydarzyły się tam legendarne historie, związane z pająkami wielkości piłek do tenisa - więcej o tym później). Tam właśnie były takie pomieszczenia z natryskami, gdzie prywatność nie wchodziła w grę. Dyskutowaliśmy na ten temat wraz z moich przyjacielem z Turcji (gdzie też nie jest normalne, żeby mężczyźni brali razem prysznice) i stwierdziliśmy "No dobra.... jutro przełamiemy lody"... jednak okazało się, że po 10 minutach znaleźliśmy się w pomieszczeniu z natryskami, dochodząc do wniosku, że lepiej mieć to już po prostu z głowy.
Pierwszy raz było to dziwne, ten moment kiedy 'ściągasz ubranie i jesteś na widoku'. Najlepiej było sobie wtedy pomyśleć "J**** (brzydkie słowo).... zróbmy to! " i to pomagało. Po paru sekundach śmiechu, jako że staraliśmy się ze wszystkich sił patrzeć przed siebie, zastanawialiśmy się, jak najszybciej wziąć prysznic i wrócić po nasze ręczniki. Ale potem zdajesz sobie sprawę, że nic się już nie obchodzi. Jest to bardzo łatwe. Następnego dnia było to już dużo prostsze, mimo że, poza 2-3 chłopakami z obozu, pod natryskami byli też dorośli i starsi - goście hotelowi, których nie znaliśmy. Ale nie miało to znaczenia, po prostu wchodzisz i robisz swoje.
Po tym doświadczeniu (i wielu innych w Japonii) nie miałem już żadnych problemów z robieniem takich rzeczy ani ze wstydem z tym związanym, gdy wróciłem do Chorwacji. Na szczęście dla mnie, pod prysznic muszę zdjąć okulary, nie muszę więc oglądać 'szczegółów', co czyni to doświadczenie dużo bardziej znośnym, w porównaniu z osobami bez problemów ze wzrokiem. Ostatecznie, niezbyt cię to rusza... wchodzisz, siadasz, bierzesz prysznic, wracasz po ręcznik, ubierasz się i wychodzisz. Wystarczyło odważyć się po raz pierwszy.
Podsumowując, nie ma się czego wstydzić. Na Zachodzie jest to trochę związane z religią, dlatego patrzymy na takie rzeczy inaczej. W Japonii nie ma takich religijnych przesłanek, jest więc to normalne, unika się też niezręcznych sytuacji. Z drugiej stronie nie wiem, jak działałoby to na dłuższą metę i kiedy stałoby się to dla mnie całkowicie normalne. Dodatkowo, wydaje mi się, że dużo bardziej dba się tutaj o higienę, niż u nas (generalizując), a więc może lepiej, że rzeczy wyglądają jak wyglądają, dopóki nie zmieni się nasza mentalność.
Jako, że naprawdę nie była to dobra okazja na robienie zdjęć, mam nadzieję, że zrozumiecie, że żadnych tutaj nie załączę, haha. Nie wiem nawet, czy robienie zdjęć w takich miejscach byłoby dozwolone. Jeśli chcecie zobaczyć, jak to wygląda, wygooglujcie "Japonia onsen/gorące źródła".
9. Jedzenie i napoje
Był to zdecydowanie jeden z najgorętszych tematów, gdy wróciłem do domu. I w sumie nie tylko wtedy, gdy wróciłem do Chorwacji, ale też w Japonii. Czy lubisz japońskie jedzenie? Smakuje ci? Jak wygląda japońskie jedzenie? Będziesz głodował? Czy umrzesz, jeśli spróbujesz...? i wiele innych.
Po pierwsze, jadałem tam wszystko. Naprawdę, mnóstwo różnych rodzajów jedzenie. Nadal nie mam pojęcia, jak nazywa się połowa z tego, co jadłem. Prawie wszystkie nazwy były po japońsku i wielu potraw nie widziałem wcześniej na oczy. Czasem dosłownie nie miałem pojęcia, co ja tak właściwie jem. I w sumie, gdy coś smakowało podejrzanie, tak naprawdę to chyba nie chciałem wiedzieć. Tak samo miała reszta moich znajomych. Bywały bardzo ciekawe rzeczy, naprawdę smaczne, oishii ne!, ale czasem smak był 'ciekawy'; ani ja, ani... mój żołądek, nie były przyzwyczajone do takiego jedzenia.
Generalnie, Japończycy lubią ryż, ryby (różne rodzaje i przygotowane na różne sposoby), owoce i warzywa. Jak już mówiłem, w zależności od twoich personalnych upodobań kulinarnych (chociaż, w przypadku Japończyków, w grę wchodzić też może przyzwyczajenie do pewnych smaków od urodzenia), albo będzie ci to strasznie smakować, albo... wykręci ci żołądek. Zauważyłem też, że w Japonii jada się małe porcje wielu różnych potraw w trakcie jednego posiłku, nie nakładając zbyt dużo na talerz. W Chorwacji jest dokładnie na odwrót, nakładamy sobie dużo jedzenia, ale mała jest jego różnorodność. Na początku obawiałem się, że nie będę się najadał, ale wcale tak nie było. Teraz mieszkam w Austrii i muszę być ostrożny z moim skromnym budżetem, jadam więc tak, jak w Japonii. Staram się jeść małe ilości wielu różnych typów jedzenia, co oznacza oczywiście więcej czasu potrzebnego na przygotowanie posiłku, ale jest to zdrowsze, tańsze, i wcale nie czuję się potem głodny.
Nakładałem do stołu w restauracji Anchin.
Lubią używać tutaj wielu sosów i przypraw. Na przykład sos sojowy jest bardzo smaczny. Sushi jest tylko jedną z potraw, które możesz tu zjeść (tak naprawdę jest to po prostu zwykły lub 'kwaśny' ryż w połączeniu z czymś).
Wasabi! Nie jedz tego samego! Zamiast tego, dodaj odrobinę (wielkości jednego lub dwóch ziarenek groszku) do miseczki z sosem i maczaj w nim jedzenie.
Oh, zapomniałem o jednej ważnej rzeczy. Pałeczki! Używa się ich tu prawie zawsze. Niektórzy pytali mnie, jak przy ich pomocy jada się zupę. No cóż, pałeczkami je się wszystko, co się da, czyli makaron (tutaj nazywany soba), kawałki warzyw i mięsa, a płynną część zupy po prostu się wypija. Oczywiście, są tu też dostępne wszystkie normalne sztućce, ale oni wolą używać pałeczek. Jest ich kilka rodzajów, od najtańszych, jednorazowego użytku (na szczęście, podlegają one recyklingowi), po droższe, które można myć i używać ich przed długi czas. Wszystko co kupujesz (jak jedzenie w pudełkach, które należy odgrzać albo upiec) jest przygotowane w taki sposób, żeby dało je się jeść pałeczkami.
Poza rybą, popularne też są tutaj ośmiornice, kraby, krewetki, kurczak i wieprzowina. Nietypową dla mnie rzeczy było to, że pieczono tutaj (pieczono, nie gotowano! ) zieloną sałatę.
Nierzadko bywało tak, że ich połączenia smaków wydawały się nam dziwne, i vice versa, oni nie rozumieli naszych, zachodnich kombinacji. . Coś, co mi bardzo smakowało, dla nich było 'takie sobie', a na niektóre z ich przysmaków reagowałem 'hmm.., ciekawe... dzięki, może następnym razem zjem więcej' :D Świeże mięso było czasami ciężkie dla mojego żołądka, szczególnie przez pierwszych parę dni, w końcu się do niego przyzwyczaisz... albo będziesz musiał zmuszać się do jedzenia. Ich jedzenie jest najlepsze, gdy jest bardzo gorące (nazywają to atsui)... Przynajmniej według nich. Czasami musiałem poczekać parę minut, żeby takie jedzenie nie poparzyło mi języka. A więc, uważaj na to, gdy idziesz do restauracji albo gdy tutejsi znajomi zaproszą się do siebie na lunch! Grillowanie jest tu też bardzo popularne, nie tylko w domu, ale też w restauracjach (o nich wspomnę więcej w dalszej części tekstu).
Ach tak, słyszałem też przed przyjazdem, że w Azji nie jada się pieczywa. Jest to z jednej strony prawda, z drugiej nie. Nie przypominam sobie, żebym widział tutaj jakąkolwiek piekarnię. Z drugiej strony, podawano nam czas bułki albo tosty, ale zwykłego, krojonego pieczywa, nie widziałem wcale. Może to serwowane nam pieczywo było specjalnie pod cudzoziemców, a Japończycy pieczywa nie jadają. .
Zielona herbata... hmm, ciekawie....
No cóż, o tutejszej kuchni można by napisać książki. W sumie, wiele takich książek napisano, a nie leży teraz w mojej gestii dokładne opisywanie tutejszej kuchni. Napomknę więc teraz o tutejszych napojach i zwyczajach z nimi związanymi. Pierwsza rzecz, która ma tu narodowe wręcz znaczenie, i o której żaden cudzoziemiec nigdy nie zapomni, to zielona herbata. Smakuje ona... no dla mnie obrzydliwie, haha! Naprawdę próbowałem się do niej przekonać, no ale cóż. Wydaje mi się, że istnieją dwa rodzaje ludzi: tacy, którzy ją uwielbiają i ubóstwiają i mogą ją pić hektolitrami, i tacy, jak na przykład ja, którzy woleliby umrzeć z pragnienia, niż się jej napić. I, tak jak wcześniej, myślę, że trzeba się przyzwyczaić do tego smaku w dzieciństwie, inaczej może być ciężko. Kolejnym problemem jest to, że my (w sumie to ja) jesteśmy przyzwyczajeni do dodawania wielu rzeczy do herbaty, jak cukier, sok z cytryny, miód itd. Próbowałem tak robić w Japonii z zieloną herbatą (ku ich zdziwieniu i zaskoczeniu, haha), ale nic to nie pomogło. Jak już przy tym jesteśmy, jestem chyba pierwszą osobą w historii, która po całej ceremonii, związanej z przygotowaniem herbaty, poprosiła o cukier, żeby go dodać do tego napoju. Naprawdę, tak ich to dziwiło, że robili zdjęcia i nagrywali filmy, gdy ja dodawałem cukier lub miód do zielonej herbaty. Na szczęście, nie byłem w tym osamotniony. Na obozie, wszyscy moi znajomy spoza Japonii mieli taki sam problem.
Można tą herbatę kupić w sklepie w butelce!
Z drugiej strony, 'normalne rzeczy' też tu istnieją! Próbowałem tutaj napoju zwanego Pocari Sweat, jest on naprawdę pyszny, w sumie był to mój ulubiony napój w Japonii! Pierwszy raz piłem go drugiego dnia pobytu tutaj, w restauracji. Była to też ostatnia rzecz, jaką tu kupiłem, parę minut przed wejściem do samolotu na lotnisku Osaka Kansai. A jeśli chodzi o piwo, najbardziej popularne są tu Kirin i Asahi. Są one często reklamowane przez znane gwiazdy baseballu.
Ciekawym jest to, że nie-dorośli, uczniowie i studenci, nie piją tu alkoholu, i podobno w ogóle o tym nie myślą. Albo są bardzo dobrzy w ukrywaniu tego :D Ale nie sądzę. Pytałem tutaj kilku licealistów i mówili mi, że uczniowie i studenci nie pijają tutaj alkoholu tak jak na Zachodzie. Nawet mi, mimo że jestem pełnoletni, i 'dorosły' z prawnego punktu widzenia, podawano tylko piwa bezalkoholowe (za to dorosłe osoby, pili za dużo i byli bardzo 'weseli', haha). Sake jest słabsza niż rakija czy śliwowica. Dorośli i seniorzy pijają tu piwo lub coś mocniejszego. Można też napić się tu kawy, chociaż herbata jest tu oczywiście dużo bardziej popularna (poza tą nieszczęsną zieloną, mają tu też oczywiście wiele innych, do których 'można' już dodać miodu czy cytryny, żeby poprawić ich smak). Nadal śmieszy mnie to, że nie dawano mi tu alkoholu, jako że obawiali się, że 'niebezpiecznym' byłoby dla mnie się upić... mimo że, po zaproponowaniu mi lemoniady albo piwa bezalkoholowego, sami się mocno upijali po zaledwie kilku szklankach czegoś :)
Wspominałem już, że można tu znaleźć na ulicach duże automaty z napojami!
10 Sklepy i ceny
Jeśli chodzi o mniejsze sklepy, które przypominają trochę stacje benzynowe, są tutaj Lawson i Family mart. Często w nich bywałem, gdy samotnie jeździłem rowerem po mieście, aby kupić ciastko, sok albo coś innego. Raz nawet próbowałem kupić w nich sprzęt do kaligrafii (musiałem użyć słownika i sporo gestykulacji, żeby wytłumaczyć, o co mi chodzi). Nie są to wielkie sklepy, ale są tam podstawowe produkty. Ceny także są w porządku.
Jednak moim ulubionym sklepem był Daiso, gdzie zawsze była część produktów, które kosztowały 108 yenów (około dolara, mniej niż 1 euro). Pierwszy raz, gdy te stoiska zobaczyłem, myślałem, że coś jest mocno nie tak, gdy przeliczałem ceny z japońskiej waluty na chorwacką. Musiałem skorzystać z kalkulatora 10 razy, zanim zaakceptowałem, że rzeczywiście można tutaj kupić rzeczy takie jak książki dla dzieci czy gry za mniej niż 1 euro. Wtedy właśnie zdecydowałem, że szkoda byłoby wyjechać z Japonii bez zakupu trochę większej ilości rzeczy, niż początkowo planowałem (jako, że ostrzegano mnie, że jest tutaj drogo). Zawsze można znaleźć tutaj coś w przystępnej cenie. A więc, nie czując potem jakichkolwiek wyrzutów sumienia, wydałem może 20 euro na ponad 20 produktów, które nie mieścili mi się potem w plecaku! Czułem się jednak bardzo szczęśliwy. Kupiłbym pewnie więcej, gdybym nie obawiał się samolotowych limitów wagi bagażu - nie chciałem mieć z tym żadnych problemów.
Ogólnie, ceny niektórych produktów bywają niższe, niż w Chorwacji (a więc są jeszcze niższe, porównując je z cenami w Europie Zachodniej). Z drugiej strony, inne produkty były dużo droższe. Książki, szczególnie używane, były w bardzo przystępnych cenach, kosztowały czasem połowę tego, ile kosztowałyby w Chorwacji, nie mogłem więc przegapić okazji na kupienie kilku łatwych książek, napisanych w hiragana, które miały ciekawe obrazki i pomogły mi później w nauce japońskiego. Sklepy były bardzo kolorowe w środku, dominowały kolory różu i żółci. Z drugiej strony, ciężko mi było znajdować produkty w sklepie, jako że wszystkie napisy były w kanjis i nic nie rozumiałem.
Gomen nasai, twoja karta Visa Electron nie może być użyta
Nadmienię też, że moja karta Visa była odrzucana praktycznie wszędzie w mieście. Czytałem o tym trochę przed moją podróżą, ale nie sądziłem, że jest tak naprawdę. A więc, nauczyłem się poprzez własne doświadczenie, że społeczeństwo japońskie opiera się głównie na gotówce, i że z kart w sklepach praktycznie się nie korzysta (szczególnie w małych sklepach, czasem w supermarketach, miałem z tym nawet problem, gdy chciałem kupić parę magazynów i mang DragonballZ w ogromnym centrum handlowym). Po półtorej tygodnia nie miałem innego wyjścia, jak tylko powiedzieć babci, u której mieszkałem (a potrzeba było dużo kreatywności, żebyśmy mogli się dogadać), że muszę iść do banku i rozwiązać ten problem. Narysowałem na papierze 3 rzeczy: 'moja karta', znak '>' i 'gotówka? ' i miałem nadzieję, że to zrozumieją, jako że nie mówili w tym banku po angielsku, a mój łamany japoński nie na wiele się przydał. Na szczęście, jeden mój znajomy z Lions Club, którym mówił po angielsku, poszedł ze mną, żeby mi pomóc. Niestety, nawet to na nic się nie zdało. Byłem wtedy już trochę zdesperowany, nie miałem jak użyć jenów na mojej karcie, a wiedziałem, że będą mi potrzebne w czasie obozu.
No ale cóż, każda sytuacja ma swoje rozwiązanie. Udaliśmy się na pocztę, gdzie ktoś pokazał nam bankomat, który miał też angielską wersję, dzięki której dowiedzieliśmy się, co wcześniej robiliśmy źle. Udało się też w końcu wypłacić moje pieniądze, mogłem wreszcie poczuć jeny w swojej dłoni. W sumie, moglibyśmy rozwiązać tą sytuację wcześniej, w banku, gdyby w tamtejszym bankomacie był dostępny język angielski, albo gdyby obsługa banku zrozumiała, że wystarczy pokazać nam, gdzie należy kliknąć opcję 'wypłata gotówki'. Wspomnę też, że wszyscy ci ludzi szczerze i usilnie próbowali mi pomóc, czułem się więc dość źle, jako że nie chciałem robić im problemów.
Oto lista cen paru produktów, które sobie zapisałem albo znalazłem na zdjęciach, po przeliczeniu na euro:
- pudełko z czekoladowymi ciastkami, 27 gram: około 1, 4 euro
- półlitrowa butelka soku: około 0, 62 euro
- jeden litr soku: pomiędzy 1, 17 euro a 1, 56 euro
- gotowa zupa do podgrzania: pomiędzy 0, 62 euro a 0, 75 euro
- mała paczka chipsów (taka naprawdę mała, szybko się ją zjada, taka mała przekąska): około 0, 2 euro
- komis Dragonball manga: około 2 euro
- 1, 5 litra Coca-Coli: około 1, 11 euro
-gotowy posiłek z warzywami, ryżem lub kurczakiem (wystarczy podgrzać), 450 gram: około 1, 25 euro
A więc, jeśli wybierasz się do Japonii, upewnij się, że masz ze sobą gotówkę, nie polegaj wyłącznie na kartach płatniczych!
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)