Wymiana na Tajwańskim Uniwerystecie Narodowym w Taipei
Semestr wymiany na Tajwańskim Uniwersytecie Narodowym (ang. 'National Taiwan University') w Taipei
Wrzesień 2015-styczeń 2016
Wiza
Obywatele Holandii (jak ja) mają dwie opcje uzyskania tajwańskiej wizy;
- Jedna to dostać ją przy wjeździe; taki dokument będzie ważny 90 dni, po których należy opuścić kraj;
- Można też w haskiej placówce dyplomatycznej Tajwanu złożyć wniosek o wizę ważną również przez 90 dni, którą można jednak przedłużyć w trakcie pobytu.
Aby złożyć wniosek o wizę będą Wam potrzebne: kopie paszportu, zdjęcia paszportowe, potwierdzające status studenta zaświadczenie z uczelni, kopia (i oryginał, do okazania) zawiadomienia o przyjęciu na TUN i bilety na samolot w dwie strony. Nie zapomnijcie dodatkowo, że paszport musi być ważny przez 15 miesięcy od daty wyjazdu.
Osobiście: podanie o wizę przyprawiło mnie o lekki zawrót głowy, ponieważ planowałam przed przyjazdem na Tajwan podróżować po Chinach, a do ubiegania się o dokument potrzebowałam zaświadczenia o przyjęciu na TUN, którego jeszcze wtedy nie otrzymałam...
Badania lekarskie
TUN wymaga od studentów poddania się badaniom lekarskim, co można zrobić w ojczyźnie lub uczelnianym szpitalu. W tym roku szkolnym zdecydowali się prawie w ostatniej chwili dodać jeszcze jeden wymóg, więc Ci, którzy już przebadali się w swoim kraju i tak musieli iść do szpitala na dodatkowe badania. Jako że kontrolę należy przejść 3 miesiące przed przyjazdem na Tajwan, a ja w tym czasie podróżowałam, przeszłam badania już na miejscu. Są raczej rutynowe: analiza krwi, moczu, badanie wzroku, ważenie, prześwietlenie płuc, echo serca, pytania o kondycję psychiczną i sprawdzenie, czy kości rosną prosto (każą Ci się pochylić). Osobiście nie wydawało mi się, żeby badania były bardzo nieprzyjemne, a były nawet dosyć wnikliwe.
Przyjęcie przez uczelnię partnerską i komunikacja z nią
8-go i 9-go września TUN zorganizował odbiór z lotniska; było kilku studentów-wolontariuszy, którzy mieli czekać na przybyłego i upewnić się, że wsiądzie on do przygotowanego, jadącego do akademików autobusu. Jeśli chciałoby się przyjechać wcześniej lub później, trzeba samemu zająć się transportem (około dwóch godzin autobusami i metrem), ale TUN mailem wysyła szczegółowe wytyczne co do trasy. Przez kilka pierwszych dni TUN organizował różne wycieczki po kampusie oraz spotkania wstępne, informujące o sposobie funkcjonowania uczelni. Dostaje się też mapę, która będzie bardzo potrzebna!
Komunikacja z uczelnią była najokropniejsza na świecie; nieporozumienia zaczęły się jeszcze w Holandii i nawet studenci odpowiedzialni za wymianę nie mogli dojść, o co chodziło w odpowiedziach od TUN. Nikt z naszej uczelni nie miał o tych sprawach zielonego pojęcia, a jeśli wyśle się do Tajwańczyków maila z zapytaniem, dostaje się co najwyżej odpowiedź, żeby "sprawdzić na ich stronie internetowej"... Osobiście miałam problem z pierwszym przelewem na ich konto; powiedziano mi, że "to wyłącznie mój problem" i że jeśli nie podejmę dalszych kroków, stracę zarezerwowany pokój. Kiedy już w semestrze było kilka komplikacji, też odsyłano mnie z biura do biura, oczekując, że w ciągu jednego dnia naprawię wszystkie błędy w uczelnianym systemie. Co więcej, w każdym biurze udzielano mi innych informacji i dawano formularze do przesłania czy złożenia; w ostatecznym rezultacie tak wielkiego chaosu komunikacyjnego wyciąg z mojego indeksu nawet nie został wysłany na moją uczelnię macierzystą.
Na szczęście uciekłam się do studentki-wolontariuszki- bardzo miłej, która zawsze chętnie odpowiadała na moje pytania; bez niej nie udałoby mi się zdać (cha, cha! ). Jednak od innych studentów słyszałam, że ich "opiekunowie" po uzyskaniu punktów za zapisanie się do wolontariatu nigdy się nie pokazali, nawet nie zamierzając się zaangażować...
Moja rada: bądźcie mili dla wolontariusza-opiekuna i nawiążcie kontakty ze studentami, którzy mają gościć na Waszej uczelni macierzystej.
Zakwaterowanie
TUN dysponuje różnymi akademikami, w których można mieszkać; najdroższe są te z kuchnią, dzieloną z trzema innymi mieszkańcami, a najtańsze- pokoje wspólne dla wielu studentów. Trafiłam do pojedynczego pokoju bez kuchni i nie było mi źle. To dlatego, że wielu Tajwańczyków wieczorami stołuje się poza domem, bo jedzenie w restauracjach jest względnie tanie i naprawdę pyszne! Ubiegałam się o akademik Shui Yuan i zobaczycie, że większość studentów zza granicy stara się dostać w nim pokój; na pierwszym piętrze jest tam wspólna kuchnia (uwaga: to parter, ale tu liczą inaczej) z kuchenką do gotowania ryżu, mikrofalówką, bojlerem itd. Akademik Shui Yuan znajduje się poza kampusem, ale tylko o jakieś 5 min. drogi. Blisko, na rogu, jest 711-ka, która zapewni Wam najlepszych przyjaciół; w dodatku w żeńskim akademiku A mieści się mała siłownia, z której będziecie mogli korzystać oraz duży pokój do nauki z kilkoma stołami do ping-ponga.
Pierwszego dnia po przyjeździe do akademika, zanim gdziekolwiek się wyjdzie, należy złożyć (znowu... ) kopie paszportu, listy potwierdzające itd. Po prostu weźcie dużo papierów, bo wydaje się, że się nimi żywią... Możliwe, że będziecie musieli też wpłacić kaucję w wysokości 2-miesięcznego czynszu. Ponieważ jestem biedną studentką, mam kartę do bankomatu z dziennym limitem wypłacanej kwoty, co nie stanowiło jednak problemu, bo dają Wam 3 dni na pojawienie się z pieniędzmi (chociaż dopóki nie wpłacicie kaucji, nie dostaniecie klucza do budynku i będziecie musieli za każdym razem dzwonić).
W samym pokoju znajduje się tylko podstawowe wyposażenie: sanitariat, lodówka, szafka, biurko i łóżko. Większość rzeczy- jak materac, koc, poduszki itp. -będziecie musieli kupić sami. Handluje nimi 711-tka, a w razie czego w mieście jest też Ikea.
Kampus
Kampus TUN jest niesamowity! Biegnie tam szeroka, gówna aleja, otoczona palmami i wiodąca wprost do słynnej biblioteki; to świetne miejsce na zdjęcia, więc będziecie świadkami wielu sesji z pannami młodymi, parami i in. Kampus mieści się w okolicy Gongguan, z rozsianymi wszędzie lokalami gastronomicznymi; na samym kampusie jest wiele miejsc, gdzie można wrzucić coś na ząb, jak również poczta, bank, bankomaty, hala sportowa, korty tenisowe, boiska do siatkówki i koszykówki, przestrzenie wypoczynkowe i wiele bibliotek... a nawet McDonalds.
Ponieważ większość moich zajęć odbywała się na wydziale Nauk Społecznych, oddalonym około o pół godziny drogi z akademika Shui Yuan, kupiłam rower; w przeciwnym razie musiałabym każdego dnia pokonywać pieszo od dwóch do czterech godzin (co latem jest fajne, ale w miarę mnożenia się prac domowych staje się stratą czasu). Na TUN w każdy czwartkowy poranek, od 8:00, odbywa się aukcja rowerów- "kto pierwszy, ten lepszy". W pierwszy czwartek pokazałam się tam o 3:00 nad ranem i ktoś dosłownie spal tam w namiocie, żeby być na czas. Kiedy parę tygodni później poszłam tam o 5:00, byłam chyba dziesiąta, więc trafił mi się całkiem niezły rower. Jeśli chcecie używać roweru tylko przez chwilę, w wielu istotnych miejscach są UBikes (możecie przejechać z metra Gongguan do wydziału Nauk Społecznych, bo przy obu są postoje). Można wynająć taki rower ze swoim abonamentem na metro, który jest za razem legitymacją- jak wygodnie...
Przebieg zapisów
Dla mnie osobiście wyzwaniem było wyobrażenie sobie działania systemu kodowania zajęć na TUN; trzeba przejść przez wieloetapowa rekrutację, za każdym razem uporządkować wybierane zajęcia wg preferencji. Na szczęście przydzielono mi niezwykle chętną do pomocy studentkę-opiekunkę; gadałyśmy przez Skype'a i tak mogła pokazać mi, gdzie znaleźć listę zajęć i jak się na nie zapisać. Ostrzegła mnie też przed dosyć niecodziennym systemem selekcji: nie ma pewności, że dostaniesz się na zajęcia, o które się rejestrujesz. Zdecydowałam się zapisać na 15 zajęć (potrzebowałam tylko 5-ciu czy 7-miu, żeby wrobić swoje punkty ECTS), a dostałam się tylko na... 2. Jednak na TUN pierwsze dwa tygodnie służą tylko zorientowaniu się w zajęciach; można chodzić na jakie się chce, a wykładowcy mają fiszki, pozwalające i tak przyjąć zainteresowanych studentów. Jeśli wykład naprawdę Ci się podobał, jedyne, co musisz zrobić, to podejść po nim do wykładowcy lub asystenta i poprosić o zieloną fiszkę, a następnie wprowadzić jej kod on-line i tak zapiszesz się na zajęcia. Fiszki z niektórych zajęć rozdaje się w pierwszej kolejności studentom określonych wydziałów; na innych wymagają napisania krótkiego listu motywacyjnego o tym, dlaczego chce się uczęszczać właśnie na te zajęcia...
Zarejestrowałam się głównie na zajęcia z magisterki, bo były ciekawsze (a przynajmniej po angielsku), więc domyślam się, że moje obciążenie nauką było nieco większe, niż zwyczajnego studenta; musiałam przedstawić liczne prezentacje i grupowe projekty, chociaż na trzech zajęciach wymagano indywidualnych wypracowań.
Co do lekcji Chińskiego: każdy musi na początku semestru przystąpić do egzaminu, składającego się z części pisemnej, czytania ze zrozumieniem i dwuminutowej rozmowy z nauczycielem chińskiego. Stosownie do rezultatów, jest się przypisanym do grupy zajęciowej; "przeskoczenie" do wyższej jest naprawdę trudne, bo nauczyciele wierzą, że wspomnianą metodą pozyskuje się właściwą ocenę.
Szok kulturowy
Niezupełnie...
Taipei to bardzo nowoczesne miasto, choć wciąż panują tam trochę staromodne obyczaje. Osobiście uważam je za małe "duże" miasto; wielu mieszkańców mówi po angielsku, a wszyscy wydają się postępować z Tobą bardzo cierpliwie. Jest tam wiele barów, a jedzenie- dosłownie wszędzie; jakby nikt nie gotował i wszyscy wychodzili wieczorem na kolację.
Co więcej, są świetne imprezy- za wejście płaci się około 500 NDT, a większość klubów ma otwarty bar (chociaż tak naprawdę impreza nie zaczyna się przed północą).
Podsumowanie
Ogólnie moje doświadczenia z Tajwanu są absolutnie fantastyczne!
Rozpoczęłam lato trzymiesięczna podróżą po Chinach (przed przyjazdem na Tajwan), a przed powrotem pojechałam do Japonii, byłam więc poza domem około 8-miu miesięcy. Ludzie są wspaniali, dla jedzenia można stracić głowę i nie miałam ani chwili na nudę. Gdy wyglądam z okna akademika i widzę otaczające Taipei 101 światła, zdaję sobie sprawę, że beznadziejnie zakochałam się w tym mieście...
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)