Trochę muzyki, czyli tańce i jak zagrałam koncert
Jestem maniaczką muzyki, grajkiem folkowym i w Lj staram się pasję rozwijać. Miałam kiedyś okazję spróbować tańców balfolkowych, więc gdy śledząc wydarzenia natrafiłam na potańcówkę z muzyką na żywo stwiedziłam: idę! Poszłam sama, grał francuski akordeonista, a towarzystwo było słoweńsko-włoskie. Przypomniałam sobie co nieco, cierpliwi tancerze uczyli mnie kroków i jakoś szybko się tam odnalazłam. Do tego stopnia, że kilka dni później jechałam z nimi do Włoch na warsztaty szwedzkiej…polski. Zrzutka na paliwo i zabrałam się ze wspaniałą aktorką i tancerką, która mogłaby być moją mamą…co nie przeszkadzało rozmawiać o wszystkim przez całą drogę (zaprosiła mnie też do swojego mieszkania w Trieście, gdzie przenocowałyśmy po warsztatach, a rano zabrała mnie na szybkie zwiedzanie miasta). Na warsztatach byłam jedyna, która nie rozumiała włoskiego, ale to nic. Nowopoznani znajomi tłumaczyli mi, co się dzieje. Po warsztatach w miejscowości obok było afterparty z balfolkiem i muzyką na żywo. Grali Benandanti. W przerwach spotykaliśmy się przy stole i wtedy poznałam muzyków. Jeden z nich-Słoweniec- zaczął rozmowę jak tylko zorientował się, że też nie mówię po włosku. Zaczął się temat folku, muzyki irlandzkiej i powiedziałam wtedy, że gram na harfie. Saso zaraz wziął namiary i już na Słowenii zgadaliśmy się na wspólne granie- gra na kontrabasie, mandolinie i różnych dęciakach. Mailowo przygotowaliśmy setlistę, dwie próby w akademiku i zagraliśmy koncert w jednej z knajpek. Przyszli znajomi z erasmusa, z balfolku, z wypadów w góry, przyjechał nawet znajomy z Triestu. Byłam trochę zestresowana, ale cudownie było zobaczyć, że w miejscu, gdzie nikt mnie nie znał znaleźli się ludzie, którzy chcieli słuchać. Którzy specjalnie przyszli, a nawet przyjechali spoza miasta. I był plakat, zabawne uczucie zobaczyć siebie na plakacie;).
Koncert z Sasem
Plakat ;)
W balfolkowe tańce wkręciłam się na tyle, że przychodzę na cotygodniowe potańcówki i okazjonalnie jeździmy do Triestu potańczyć z tamtą grupą. Z balfolku również wyniknęła kolejna rzecz: sesje irlandzkie! Dzięki znajomemu dowiedziałam się o nich i niedawno zaliczyłam chrzest bojowy. Szykuję się już na następne wspólne granie i nie tylko- kolejny projekt z lokalnymi muzykami nadchodzi!
Dzięki znajomosci z Sasem miałam okazję załapać się też na inne koncerty, z bratem nagłaśniają imprezy i zdarzyło mi się jechać z nimi jako pomocnik od sprzętu. I tak jak tradycyjna muzyka słoweńska mnie nie zachwyciła tak reszta sceny muzycznej ma się czym pochwalić. Pozostaje śledzić koncerty i korzystać!
Sesja irlandzka W Ljubljanie
Po balfolku w Trieście- z harfą świetnego Adriano Sanginetto
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (1 komentarzy)
Ibazela Love Traveling 8 lat temu
Super! :)))))