Rezydencja królów

Opublikowane przez flag-pl Gami Ladlar — 6 lat temu

Blog: Notatki spod wulkanu
Oznaczenia: flag-fr Erasmusowy blog Paryż, Paryż, Francja

W relacji z Luwru karygodnym niedopatrzeniem byłoby opowiadanie tylko o dziełach sztuki i pominięcie refleksji na temat samego budynku. A zatem nie zwlekam i żwawo przystepuję do boju.

rezydencja-krolo-8278a4abf37624d889a2944

Luwr jest tak gigantyczny, że na początku wydawało mi się to po prostu niemożliwe. Nie mogłam wyjść z szoku, kiedy uzmysłowiłam sobie, że te ciągnące się bryły budowli to jeden „organizm”. Oszałamiają nie tylko rozmiary, ale i piękno królewskiej rezydencji. Mimo że pałac wznoszono na przestrzeni wieków i poszczególne elementy były stopniowo dobudowywane – całość tworzy bardzo harmonijny obraz.

Przestrzeń wystawiennicza jest logicznie podzielona na kilka sekcji tematycznych: sztuka Bliskiego Wschodu, sztuka Starożytnego Egiptu czy dział sztuki Starożytnej Grecji, Etrurii i Rzymu (ach, jak cudnie zajrzeć do kolebki naszej cywilizacji!). Znajdziemy tam też sekcję sztuki Islamu, dział Rzeźby, dział Rzemiosła artystycznego czy też Malarstwa oraz Rysunku i grafiki.

Oprócz imponującej kolekcji arcydzieł (to zbyt małe słowo – ona zwala z nóg samymi rozmiarami, a co dopiero jakością!), jest też sektor poświęcony historii samego pałacu. Możecie dowiedzieć się tam na przykład jak Luwr zmieniał się przez lata. Choć początki rezydowania w tym miejscu królów francuskich sięgają XII wieku, to kształtowanie się obecnej – nowożytnej – formy budynku rozpoczęło się w XVI stuleciu, kiedy to z inicjatywy (a może raczej rozkazu?) króla Franciszka I dotychczasową warowną twierdzę zastępować zaczęła elegancka rezydencja. Zajrzyjcie tutaj, żeby prześledzić w jakiej kolejności dodawano poszczególne elementy. Ostatnie powstały w XIX wieku! Prace trwały zatem bardzo długo; ten fakt nieco rozjaśnia kwestię rozmiarów pałacu.

rezydencja-krolo-650b4744fdd36d06b791bfc

Wspaniałość Luwru nie kryje się jednak tylko w pięknie jego fasady czy w niepowtarzalności skumulowanych tutaj arcydzieł sztuki. Pełne splendoru i przepychu wnętrza pałacu zniewalają z równą siłą.Bogato zdobione sufity, marmurowe kolumny, oszklone galerie, zdające się ciągnąć w nieskończoność: to wszystko robi wrażenie.

rezydencja-krolo-6534a9505a42167fb67155b

I zwiedzający – ludzie ze wszystkich stron świata, mówiący wszystkimi językami. Luwr to istna wieża Babel. Kilkakrotnie wyłowiłam spośród zgiełku także i polską mowę. Czy zagadnęłam? Nie, bo nie bardzo wiem, co miałabym powiedzieć. „Co ten Kupuidyn tak tą Psyche łapie?!...”. A może raczej powinnam zreferować ciekawostkę o interesujących nazwach ziemniaków (z którą możecie zapoznać się tutaj)? Tak czy siak, sytuacja zawsze wydawała mi się odrobinę niezręczna.

Niewykluczone, że snułabym się po rozkosznym Luwrze jeszcze długo, ale po czterech godzinach rozładował się wypożyczony audioprzewodnik, a moje wewnętrzne bateryjki też były już bardzo bliskie wyczerpania: dręczyło mnie pragnienie i wilczy głód. Kiedy o mało nie zostałam stratowana przez grupkę turystów z Chin, podjęłam stanowczą decyzję o ewakuacji. Sztuki przecież nie powinno oglądać się w zmęczeniu!

rezydencja-krolo-07170932af20b8242acf052

Ale i wtedy nie wydostałam się tak łatwo i szybko; wciąż zatrzymywała mnie moja pazerność – bo a nuż tam za rogiem jest coś co muszę zobaczyć: tam może być coś, co poruszy moim życiem w posadach. W końcu jednak przekroczyłam podwoje królewskiego pałacu i wyszłam na – o tej porze dnia – zalany słońcem bulwar Françoisa Mitterranda.

Nie oddalając się od brzegu Sekwany, nad którym muzeum się rozciąga, skierowałam się ku ogrodowi Tuileries – tam planowałam zrobić sobie dłuższą przerwę na zjedzenie czegoś. Ulokowałam się w pobliżu urokliwej karuzeli, wygrywającej melodyjki niczym pozytywka i spoglądałam na Luwr, wyłaniający się spośród drzew pyszniących się kwietniową – czyli pierwszą, wiosenną – zielenią. Nazwa Tuileries pochodzi od francuskiego słowa "une tuile" czyli dachówka; mniej więcej do połowy XVI stulecia znajdowała się tu fabryka owego - jakże użytecznego i estetycznego! -elementu budowlanego.

Konsumując przygotowane uprzednio specjały, rozmyślałam nad tym, że trochę chciałabym mieszkać w Paryżu. Nie na stałe jednak. Myślę, że wystarczyłoby mi pół roku. Tak, żeby poczuć klimat miasta i żeby zobaczyć jak wygląda tutaj codzienna, a nie tylko turystyczna, egzystencja. I żeby móc chadzać sobie do Luwru w wolne dni: ot, na chwilę, żeby pooglądać jakąś salę i wyjść bez żalu, że nie wiadomo kiedy – i czy w ogóle – wrócę.

Obawiam się jednak, że nie uda mi się tej zachcianki zrealizować, bo nie tylko Paryż kusi. Chciałabym na takiej samej zasadzie móc spędzić kawałek życia w mniej więcej tysiącu innych miejsc. Na czele listy znajduje się Wiedeń – w którym byłam jakieś siedem lat temu, tylko przez jeden wieczór, ale to miasto zdążyło mnie zaintrygować wystarczająco mocno, bym teraz snuła takie wizje. Stolicy Austrii depczą jednak po piętach także inne lokalizacje: Rzym, jakaś potężne, nowoczesna aglomeracja w Japonii (najlepiej z widokiem na Fudżi!), Moskwa, Petersburg. I jeszcze kilka spokojniejszych miejsc – albańska wioska nad morzem, Prowansja, brzeg Bajkału, oaza na Saharze… W ten sposób wyliczać można długo – jest jeszcze tak wiele miejsc do zobaczenia i poznania, że – najprawdopodobniej – braknie mi w życiu na to czasu, tak samo jak na przeczytanie wszystkich ciekawych książek. Gdy o tym myślę, mam minę jak Marie-Simonet na obrazie Thomasa Couture'a:

rezydencja-krolo-9ad71e8000b4890a46f0af4


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!