Rybacka wioska El Rompido
Niewielkie, rybackie miasteczko na południu Andaluzji, 40 km od granicy z Portugalią. Dla jednych to najładniejsze plaże w tym regionie, inni cumują tu swoje jachty, a mieszkańcy żyją niespiesznie co jakiś czas wypływając na połów. Mnie zachwyciło swoim spokojem i unikalnym klimatem. El Rompido.
10 listopada, wtorek
Wtorki to luźny dzień. Jedyne zajęcia to Geography of Spain – w miarę przyjemne, a to znaczy, że szybko zlatują. Poszłyśmy na wydział, a tam okazało się, że zajęcia zostały odwołane! Było dopiero południe. Zdecydowałyśmy, że taki słoneczny dzień nie może się zmarnować. Brunie poszła na zakupy do pobliskiego centrum handlowego, a my z Kamą, zamiast wracać do domu, pojechałyśmy na dworzec autobusowy.
El Rompido to małe miasteczko, którego nie znajdziecie w żadnym przewodniku, mimo wielu atrakcji do zaoferowania. I dobrze, bo w ten sposób mogłyśmy się nim w pełni nacieszyć, zamiast zwiedzać między grupami turystów. Możecie zapytać, skoro nikt o tym miejscu w ogóle nie słyszał, skąd wiedziałyśmy o jego istnieniu i dlaczego zdecydowałyśmy się tam jechać?
Osobiście miałam pomału dość jeżdżenia po miastach, zwiedzania sztandarowych atrakcji i byłam trochę znudzona krajobrazem. Potrzebowałam jakiejś odmiany, przejścia na wolniejszy tryb, chociaż na chwilę. Spojrzałam na mapę okolicy Huelvy w poszukiwaniu czegoś nowego i moją uwagę zwróciła mała, niebieska plamka na zachód od miasta, niemal tuż na oceanem, ale jednak oddzielona od niego pasmem lądu. Początkowo myślałam, że to niewielkie jezioro, ale wkrótce wyczytałam, że to Laguna de El Portil.
Niedaleko za nią, jeszcze bardziej na zachód, rzeka Río Piedras wpływa do oceanu mimowolnie tworząc długi i wąski półwysep. Na jego wysokości znajduje się miasteczko El Rompido.
Nazwa wygląda sympatycznie, a bilety kosztowały zaledwie 2.35€, więc postanowiłyśmy jechać właśnie tam. Miałyśmy szczęście i od razu złapałyśmy busa. Busy jeżdżą dwiema różnymi trasami zajeżdżając do różnych miejscowości. W zależności od tego podróż trwa 30 lub 50 minut. Nam trafiła się akurat dłuższa podróż, ale nie miałyśmy nic przeciwko, bo droga prowadziła wzdłuż wybrzeża. Ocean błyszczący w blasku słońca to niesamowity widok. Zrobił się jeszcze piękniejszy, kiedy pojawiła się laguna. Nie udało mi się niestety zrobić ostrego zdjęcia w czasie jazdy, ale tylko to sobie wyobraźcie: piaszczysta plaża, za nią przejrzysta rzeka, za nią zielona laguna, a jeszcze za nią lśniący ocean… :3 Coś niesamowitego!
Przystanek w El Rompido jest tylko jeden i nie wyróżnia się niczym szczególnym, więc uważajcie przy wysiadaniu, żeby nie przejechać tego miasteczka ;) Układ miasta nie jest skomplikowany, tym bardziej, że jest takie małe. Główną ulicą, tam, gdzie wysiądziecie, dojdziecie do wszystkich wyjątkowych miejsc, to znaczy plaży, centrum handlowego („pffff, centrum handlowe to atrakcja turystyczna?”) i przystani.
Nasze pierwsze kroki skierowałyśmy oczywiście na plażę. Idąc normalnie ulicą, obok kawiarni i restauracji, nagle wychodzi się na piach, która sprawia wrażenie, jakby wdzierał się do miasta. Dla mnie najpiękniejsze są dzikie plaże, więc ta w El Rompido nie zrobiła na mnie może tak dobrego wrażenia, dosłownie przyklejona do budynków. To, co mi się spodobało, to łodzie, których w wodzie cumowało około czterdziestu! Każda w innym kolorze i różniąca się w budowie od pozostałych. Jedne są w lepszym, inne w gorszym stanie, ale wszystkie wciąż użytkowane. Właśnie po takim krajobrazie można poznać, że jest się w krainie rybaków.
Na zdjęciu, w tle, widać zieloną, zadrzewioną lagunę.
Posiedziałyśmy chwilę na plaży, poobserwowałam mewy i przy okazji dowiedziałam się, że Kama za nimi nie przepada („ale i tak najgorsze są gołębie”). Następnie wróciłyśmy na główną ulicę. Wszystkie sklepy, bary były tutaj pozamykane. Nie widać było żywej duszy, gdzieś tam, zza budynków dobiegały przytłumione rozmowy pojedynczych przechodniów. Za jakiś czas droga zaczęła piąć się pod górę. Na horyzoncie pojawiła się biało-czerwona sylwetka latarni morskiej. Pomyślałyśmy, że droga prowadzi właśnie do niej i zaczęłyśmy się piąć pod górę.
Okazało się jednak, że główna droga prowadzi na wzgórze, do centrum handlowego „El Faro”. Sklepy, kawiarnie i restauracje – niby nic ciekawego. To miejsce ma jednak swój unikatowy charakter. Każdy sklep to jedna, wolnostojąca chatka z dachem ze strzechy. Niektóre „domki” dach pokrywa bluszcz, z którego wyrastają przepiękne, pomarańczowe kwiaty.
Cywilizacja miesza się tutaj z dziką przyrodą. Spacerując po ubitej ziemi, w cieniu palm można podziwiać sklepowe witryny. Jeśli się zmęczysz, możesz odpocząć w tutejszej kawiarence mając przepiękny widok na rzekę i przystań jachtową. My przyjechałyśmy do El Rompido w godzinie sjesty, więc wszystko było oczywiście pozamykane. Miałam wrażenie, jakbyśmy w ogóle chodziły po kompletnie opuszczonym miejscu, taki błogi spokój tam panował. Najwspanialszy jednak i tak był widok. To niesamowite, że takie miejsca jeszcze w ogóle istnieją i nie są zalewane falami turystów.
Pozostało nam już tylko spojrzeć na to samo miejsce z nieco innej perspektywy. Zeszłyśmy ze wzgórza i poszłyśmy na przystań FlechaMar. Łódki, które widziałyśmy wcześniej, mimo, że mają swój urok, nie mogłyby się równać z jachtami, które tutaj cumowały. Nie mogłyśmy podejść do samych statków, bo pomost zagrodzony był furtką z zamkiem elektrycznym, tak że tylko wtajemniczeni mogli wejść. Próbowałam oczywiście chwilę majstrować przy zamku, ale po chwili dałam spokój (nic nie zepsułam!). Zamiast tego siadłam na poręczy i napawałam się widokiem. Z tego miejsca było idealnie widać centrum handlowe i latarnię morską.
Jakiś czas spacerowałyśmy jeszcze po tym miasteczku napawając się błogim uczuciem spokoju. Po południu, około 16:30 złapałyśmy busa powrotnego do Huelvy i w pół godziny wróciłyśmy do miasta. Koniec końców ten dzień był mega przyjemny. Zajęcia odwołane a słońce wysoko na niebie – cieszę się, że tego nie zmarnowałyśmy.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)