Jak Erasmus doprowadza do szału.

Opublikowane przez flag-pl Agnieszka Król — 7 lat temu

Blog: "Gdzie jest ta Huelva?"
Oznaczenia: flag-es Erasmusowy blog Hiszpania, Hiszpania, Hiszpania

Cztery słowa: papiery, dokumenty i papierkowa robota. Kiedyś pisałam, że z pomocą uczelnianej i biurowej kadry da się przez to przejść. Da się. Ale droga ta jest długa i strasznie irytująca.

jak-erasmus-doprowadza-szal-68016a49f453

Dostałeś się na wyjazd. Od razu dostajesz długiego e-maila na temat wszystkich dokumentów, które musisz załatwić, wypełnić, przesłać, podpisać. Większość w dwóch egzeplarzach, zszyte i opieczętowane. Learning Agreement, w wersji polskiej i hiszpańskiej, Karta Zaliczeń przedmiotów na UMCSie, Student Application Form, potwierdzenie przyjęcia na studia, umowa na wyjazd, zaświadczenie o statusie studenta erasmusa, ubezpieczenie, itp. itd. ... 

Formalności zaczęłam załatiwać już w kwietniu, pięć miesięcy przed wyjazdem. Jeszcze teraz, ponad rok później, wypełniam ostatnie papiery. Wyjazd już dawno się skończył (prawie trzy miesiące), zostawiłam go za sobą i myślami już wybiegam w przyszłość, a tu co chwila jeszcze coś do załatwienia i jeszcze coś... Fakt, że to trochę kwestia kraju, dokąd wyjechałam. Niemcy czy Węgrzy załatwiają sprawy dużo szybciej niż Hiszpanie czy Portugalczycy, którzy z natury raczej się nie spieszą :P

Jak widzicie najwięcej papierkowej roboty jest przed wyjazdem. Najważniejsze, Learning Agreement i Kartę Zaliczeń, wypełniłyśmy i złożyłam na uczelni na długo przed przyjazdem do Huelvy. Mój wydział już wszystko zatwierdził, przedmiotym, które miałam tam studiować, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że te przedmioty albo zostały już skasowane albo zmienili liczbę punktów ECTS albo kolidują w planie z innymi zajęciami. Tak więc Learning Agreement trzeba było wypełniać od nowa!

"Najlepsza" zabawa z tym jest taka, że każdą zmianę muszą zatwierdzić po kolei: koordynator projektu na moim wydziale, dziekan lub prodziekan, biuro Erasmusa, a dopiero potem uczelnia przyjmująca, czyli Universidad de Huelva. Lataj do każdego po podpis i pieczątkę (każdy pracuje oczywiście w innych godzinach i dniach tygodnia) albo wysyłaj e-maile i czekaj, aż się do nich dokopią i opowiedzą. Ech...

Do International Office, odpowiednika polskiego biura Erasmusa, też trzeba było się nalatać, bo oni mają swoje dokumenty, czasami nawet te same, ale w innej, ich hiszpańskiej wersji.

Wszystko ociągało się tak bardzo, że papiery, które teoretycznie powinny być gotowe jakoś do końca października, wysłałam i zostały zatwierdzone dopiero w grudniu. Dwa miesiące później kończyłam wyjazd i cała ta rozrywka zaczęła się na nowo. Bardzo się bałam, że nie załatwię albo zapomnę dopełnić jakichś formalności. Wróciłam i cieszyłam się, że mi się udało, ale poszłam do biura i okazało się, że jednak nie.

Brakowało mi podpisów z Huelvy. Nie dało się zeskanować i wysłać e-mailem, bo to musiały być akurat te oryginale, autentyczne papiery. Wysłałyśmy z Kamą przesyłkę priorytetową do Hiszpanii i czekałyśmy. Po około 2 tygodniach (może 3?) wróciła z powrotem, z podpisami. Yeah! To był triumf! Mogłyśmy iść do biura i w końcu domknąć to wszystko!

Pani w biurze powiedziała, że musimy jeszcze tylko wypełnić i dostarczyć ostatnią część Learning Agreement, sekcję "after the mobility" wypełanianą po powrocie. Dzisiaj siadłam, żeby ją wypełnić, patrzę, a tam potrzebne podpisy. Pierwszy musi być z International Office w Huelvie... :P

*Post powstał w wyniku nagłej frustracji i pod wpływem chwili. Nie zniechęcajcie się do Erasmusa i jedźcie ;) Jedźcie, bo to wielka przygoda! 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!