Piękny krajobraz z krwawą historią. Plateau de Gergovie
Wielokrotnie opowiadałam Wam już o swoich erasmusowych wyprawach w góry. Okolice Clermont-Ferrand – a zresztą: cała Owernia też – są wręcz posiekane licznymi szlakami przeznaczonymi dla pieszych wędrówek. A zatem chcąc udać się w góry nie musicie koniecznie kierować się tylko w te rejony, o których dotychczas pisałam, czyli na zachód, na Puy-de-Dôme czy Puy Pariou (o których poczytać możecie tutaj i tutaj). Miejscem, które również warto odwiedzić (nie tylko ze względu na zachwycający pejzaż, ale też z uwagi na interesującą historię z nim związaną) jest Plateau de Gergovie. Co trzeba wiedzieć o tym płaskowyżu?
Krwawa bitwa
Na pewno mieliście kiedyś okazję oglądać film albo czytać komiks o wesołych przygodach Asteriksa i Obeliksa. Jeśli tak, to zapewne pamiętacie, że ci dwaj bohaterowie mieszkali we wiosce, która jako jedyna w całej Galii wytrwale i uparcie opierała się podbojowi realizowanemu przez słynnego Gajusza Juliusza Cezara. Myślę, że ten przypadek potwierdza trochę powiedzenie, że w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Bo to w tym miejscu doszło w 52 roku przed naszą erą do bitwy, w której potężny Juliusz Cezar – przegrał. To, że taka bitwa w ogóle się rozegrała wynikało z wybuchu powstania (w tym samym roku). Był to zryw przeciwko władzy rzymskiej na tych terenach; dowództwo objął Wercyngetoryks. Wydaje mi się, że warto wspomnieć przy okazji o tym, że ów wódz wywodził się z potężnego ludu Arwernów; to właśnie od tego plemienia wywodzi się dzisiejsza nazwa regionu, w którym znajduje się Clermont-Ferrand: Owernia.
Zdaje się, że największym sukcesem Galów w czasie owego powstania była właśnie bitwa o miasto (czy może raczej osadę), mieszczące się wtedy na szczycie Plateau de Gergovie. Porażka Rzymian jednak w dużej mierze wynikała z niekarności legionistów, nie zaś zdolności taktycznych Wercyngetoryksa. Poza tym Galowie mieli znaczną przewagę liczebną, a w bitwie ponieśli prawdopodobnie straty zbliżone do rzymskich. Historia starożytna jest dla mnie bardzo interesująca, ale gdyby nie to, że byłam na Erasmusie w Clermont-Ferrand, to pewnie nie doczytałabym sobie tych wszystkich informacji związanych z bitwą pod Gergowią. A widzicie sami, że warto. Zwłaszcza, kiedy już widziało się ten teren: wyobrażałam sobie w którym miejscu mogły czaić się jednostki legionistów, a w którym Galowie przygotowywali obronę. Jestem zatem bardzo zadowolona z tej wyprawy.
Echa przeszłości
Poza tym te wydarzenia z zamierzchłych czasów dobitnie pokazują, jak historia jest w naszym życiu ważna, jak duży wpływ przeszłość ma na teraźniejszość: postać Wercyngetoryksa jest bardzo popularna w Clermont-Ferrand.Nie dość, że w wielu punktach miasta na chodnikach natknąć można się na medaliony z jego wizerunkiem (o czym pisałam tutaj), to w dodatku na głównym placu miasta – Place de Jaude – znajduje się jego pomink: Wercyngetoryks galopujący na koniu tratuje wroga. W sklepach z pamiątkami można też kupić jego figurki, wzorowane na tym właśnie pomniku.
Jak dostać się na Plateau de Gergovie?
Jeśli przypadkiem dysponowalibyście samochodem, to dotarcie na szczyt płaskowyżu nie powinno sprawić Wam problemu – prowadzi tam wyasfaltowana droga. Jednak jeśli nie macie auta – nie martwcie się: są inne sposoby (choć przyznaję, że raczej bardziej skomplikowane). Można na przykład podjechać w tamtym kierunku autobusem (a konkretnie linią numer 3). Sprawdźcie jednak dokładnie jego trasę oraz to, na jakim przystanku powinniście wysiąść.
Moje dziwne przygody transportowej natury
Ostrzegam w ten sposób, żeby uchronić Was przed przygodą taką jak moja: w lutym, pewnej niedzieli chciałam wybrać się na Plateau de Gergovie. Bardzo długo czekałam na przystanku wraz z koleżanką. Zastanawiałyśmy się, dlaczego ten niecierpliwie wyglądany autobus spóźnia się tak kardynalnie. Okazało się jednak, że w niedzielę ta linia jeździ po zmienionej trasie i powinnyśmy były stać na w ogóle innym przystanku. W efekcie uciekł nam odpowiedni autobus. Następny w kierunku Romagnat-Gergovie dojeżdżał do trochę innego punktu, przez co naszą górską wędrówkę zaczęłyśmy od takiej strony płaskowyżu, od której definitywnie lepiej było nie zaczynać. Brnęłyśmy przez tłuste, lepiące się zwały błota, które przyczepiało się nam do butów razem z suchą trawą i sprawiało, że nogi stawały się baaardzo ciężkie. Liczyłyśmy, że trasa zaraz się poprawi i będzie łatwiej. Otóż nie było. Na domiar złego robiło się coraz później i nieuchronnie zbliżał się – wczesny o tej porze roku – zachód. W akcie zrezygnowanej rozpaczy usiłowałyśmy przedrzeć się jakąś dziką, nieoznaczoną ścieżką, prowadzącą stromo wśród drzew i dość gęstych zarośli. Ta trasa jednak również okazała się wielce wątpliwą, więc zeszłyśmy z niej kiedy tylko nadarzyła się okazja.
W związku z tym – na górę dotarłyśmy dość późno, co dodatkowo skomplikowało jeszcze powrót. Weźcie to doświadczenie pod uwagę przy planowaniu Waszej wyprawy w te strony. Zwłaszcza, że zasadniczo podejście na ten niewielki (bo mierzący niespełna 750 metrów nad poziomem morza) płaskowyż jest bardzo łatwe, a także dobrze oznakowane (szlak żółty, podobnie jak w przypadku Puy Pariou czy Puy des Goules). Zatem jeśli nie doświadczycie takich przeciwności losu jak my, to nie powinniście mieć takich problemów z dotarciem tam; w czasie mojej kolejnej wyprawy na Plateau de Gergovie – pod koniec kwietnia – wszystko poszło jak z płatka.
Co można zobaczyć na górze?
W trakcie wędrówki po łagodnych ścieżkach Plateau de Gergovie, macie sporą szansę natknąć się na ogrodzone siatką pastwisko, po którym wesoło hasają sobie ładne, białe owieczki. Niektóre z nich były na tyle ciekawskie, ze podchodziły do ogrodzenia i badawczo patrzyły w naszą stronę. Nie często mam okazję podziwiać z bliska te sympatyczne zwierzęta, zwłaszcza na tle tak pięknego pejzażu, więc to zrozumiałe, że byłam zachwycona tym czarownym widokiem.
Wydaje mi się, że to dość popularne miejsce na weekendowy wypoczynek – przynajmniej dla mieszkańców Clermont-Ferrand. Na Plateau de Gergovie sporo było rodzin z dziećmi oraz swoimi czworonożnymi pupilami. Wiele osób puszczało latawce, korzystając z wietrznej pogody na płaskowyżu. Niektórzy spacerowali, jeszcze inni – grali w piłkę.
Punkt gastronomiczny
Gdybyście zgłodnieli w czasie przechadzki – możecie wstąpić do znajdującej się na szczycie restauracji: La Hutte Gauloise (czyli do Galijskiej Chaty). Nie jadłam tam niczego, więc nie wiem ani czy to miejsce godne polecenia, ani jakiej kuchni można się tam spodziewać. Niemniej jednak – możliwość skonsumowania czegoś istnieje.
Pamiątkowy pomnik
Obiektem szczególnie dla mnie interesującym na Plateau de Gergovie był pomnik upamiętniający zwycięstwo Wercyngetoryksa i jego oddziałów, o którym wspominałam na początku tej notki. Ów monument wydał mi się ciekawy zwłaszcza z uwagi na formę dość wymowną w swej symbolice. Na wysokim, kamiennym postumencie wznoszą się trzy kolumny – o niezbyt klasycznych trzonach. Natomiast jeśli chodzi o ich kapitele – to jak najbardziej są klasyczne: reprezentują porządek koryncki. Owe kolumny podtrzymują równie klasyczny tympanon. Ta wyższa część monumentu trochę przywodziła mi na myśl koronę, której zwieńczenie stanowi galijski hełm. To on jest na samym szczycie pomnika, podtrzymywany przez elementy kojarzące się z Rzymem: wiadomo kto tę bitwę zwyciężył.
Pomnik upamiętniający starcie wykonany został przez Jeana Teillarda ze skały wulkanicznej. Wydaje mi się, że taki a nie inny wygląd tego monumentu w zgrabny sposób podkreśla galijsko-romańską przeszłość dzisiejszej Francji i to jak te dwa żywioły musiały dawniej się przenikać i na siebie wzajemnie oddziaływać.
Na cokole znajduje się także tablica upamiętniające pobyt w okolicy cesarza Napoleona III (tego samego, które tak bardzo przysłużył się rozwojowi Vichy, o czym pisałam na przykład tutaj).
Cały pomnik mierzy sobie w sumie dwadzieścia sześć metrów wysokości. Już sam postument jest jednak wysoki. To istotna informacja, bo można się nań wspiąć – byle ostrożnie, bo kamienne schodki są wąziutkie i bardzo nierówne, co grozi upadkiem. Po cóż tam włazić, skoro to takie ryzykowne? Powiem Wam, ze naprawdę warto! Widok z Plateau de Gergovie sam w sobie jest bardzo ładny, a jeśli poszerzycie swoje pole widzenia, wdrapawszy się na wyższy punkt – będzie tylko lepiej, ładniej i ciekawiej. Poza tym cokół jest szeroki i wygodnie się na nim siedzi.
Panorama z Plateau
Widok z płaskowyżu – czy z postumentu – jest przepiękny. Możecie podziwiać łańcuch wulkanicznych gór, między innymi charakterystyczny szczyt Puy-de-Dôme. W oddali okoliczne miejscowości.
Kiedy przechadzałam się po Clermont-Ferrand miałam zawsze poczucie, że to raczej niewielkie, kameralne miasteczko. Optyka nieco się zmienia, gdy obserwujemy ja z góry, z oddalenia: Clermont-Ferrand rozpościera się na bardzo dużej powierzchni. W zasadzie jest to sporych rozmiarów aglomeracja, w skład której wchodzą między innymi gminy Aubière, Chamalières, Gerzat czy Romagnat. Na co dzień jednak, kiedy przebywało się w mieście, nie odczuwało się tego zbytnio – tej rozległości miasta.
Nie tylko owieczki
Warto przespacerować się wokół płaskowyżu, pooddychać świeżym powietrzem i ponapawać się widokami. Poza tym może uda się Wam zobaczyć jaszczurkę (owszem – owce i krowy to nie jedyna zwierzęta, na jakie można natknąć się w tej okolicy). Jedynymi jaszczurkami, jakie widziałam w naturze do tej pory były zwinki (w Clermont-Ferrand można zobaczyć je wygrzewające się na przykład na alejkach parku Montjuzet, o którym pisałam w tej notatce). Na Plateau de Gergovie jednak dostrzegłam w pewnym momencie kryjącego się pośród traw nieco większego gada. Wydaje mi się, ze mogła to być Lacerta viridis, czyli jaszczurka zielona(nie jestem jednak pewna, bo żaden ze mnie reptiliolog) – największy gatunek w Europie Środkowej.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)