Dzień, kiedy ruszyłam w drogę

Poszatkuję nieco chronologię i zanim opowiem Wam o formalnościach i przygotowaniach, jakie musiałam poczynić przed wyjazdem, skreślę kilka słów o samym rozpoczęciu ekspedycji.

Karawana do Francji

Zdecydowałam się jechać autokarem, nie zaś lecieć samolotem, ponieważ długo pozostawałam w niewiedzy co do tego, kiedy dokładnie powinnam stawić się na miejscu. W związku z tym byłam zmuszona kupić bilet kilka dni wcześniej, a że ceny lotów w owym czasie nie rozpieszczały studenckiego portfela, postanowiłam pozostać przy naziemnych środkach lokomocji. Choć przyznaję, że wizja dwudziestoczterogodzinnej jazdy mocno studziła podróżnicze zapały.

21 stycznia, w dzień pochmurny, aczkolwiek nie nazbyt surowy, kilkoro moich znajomych odeskortowało mnie na Dworzec Autobusowy we Wrocławiu. Obecność mych komilitonów była bardzo krzepiąca, zwłaszcza że autokar spóźnił się około kwadransa. W trakcie owych kilkunastu minut przeżywałam istne katusze i roiłam paranoiczne – i jak najbardziej absurdalne – wizje, w których wyobrażałam sobie, że pomyliłam dworce, stanowiska, godziny, albo i dni wyjazdu. Ale nie byłam sama, a przecież wątpliwym było, że piątka znajomych mogłaby mylić się w tak fundamentalnych kwestiach; to była bardzo pomocna świadomość.

Wreszcie autokar zamajaczył w oddali. Być może poczułam pewną ulgę, ale raczej znikomą. Bałam się bowiem jak diabli. Nie jestem już pierwszej młodości i coś tam w życiu już nawet przeżyłam, a i tak czułam się jak w czasie pierwszego dnia w szkole, w zamierzchłej podstawówce. Usiłowałam stwarzać chociaż powierzchowne pozory pewności siebie, ale raczej nie za bardzo mi to wychodziło, bo jeden kolega spytał nieco podejrzliwym tonem (pragnę wierzyć, że bez przekory!): - Gabrielo, dlaczego jesteś taka blada? – po czym sondował dalej: czy wiem, że jest przesiadka w Słubicach i czy sobie poradzę. Jako że ani na jedno, ani drugie pytanie nie byłam w stanie odpowiedzieć twierdząco, pozostałam przy dyplomatycznym milczeniu.

Start

Ale w końcu autobus ruszył – a ja ani nie padłam rażona piorunem, ani tknięta apopleksją! Siedzę i jadę! I nadal żyję!, a świat bynajmniej nie legł w gruzach. Uznałam, że jest to jakiś sukces, i że w związku z powyższym mogę wreszcie przestać panikować (przynajmniej chwilowo).

Jeśli zatem kiedykolwiek będziecie żywić paranoiczne obawy przed podróżą, pomyślcie proszę o tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że są one zupełnie bezpodstawne.

Meta

Wbrew pozorom doba w drodze minęła dość szybko i w niedzielę, 22 stycznia po raz pierwszy ujrzałam Clermont-Ferrand. Po odstawieniu bagaży na mieszkanie, mimo zmęczenia ruszyłam na rekonesans. Wrażenia z owego zwiadu opisałam po części tutaj. Oczywiście nie były to wszystkie nowości, które mnie zaskoczyły. Bo jakże to – fontanna działająca w zimie? I co i rusz te okiennice! Pewnie gdybym przyjechała na Erasmusa z Włoch to te „mini drzwi” zupełnie by mnie nie poruszyły.

Dzień, kiedy ruszyłam w drogę

Dzień, kiedy ruszyłam w drogę

Obcy ludzie się całują!

Jak przyjazd – to i poznawanie nowych ludzi. W jaki sposób zatem witałam się z moją nową współlokatorką? Chcąc zachować wszelkie prawidła dobrego wychowania, ledwo ją ujrzałam – wyskoczyłam żwawo z wyciągniętą prawicą. I z miejsca przeżyłam tzw. szok kulturowy, bo Élodie cmoknęła lekko powietrze w okolicach moich policzków, przedstawiając mi się i tłumacząc, że standard we Francji jest właśnie taki. Oczywiście, na stopie towarzyskiej; nie sądzę, by ów schemat działał także w kontaktach biznesowych, w wielkich przedsiębiorstwach (ale jakaż to zabawna wizja! – poważni szefowie rywalizujących firm, cmokający z rewerencją swoje lica…). Przed wyjazdem sądziłam, że Francuzi i Polacy nie różnią się zbytnio, jeśli chodzi o zwyczaje czy podejście do życia: w końcu jesteśmy z tego samego kręgu kulturowego. A tu niespodzianka w tak podstawowej kwestii!

Pamiętajcie więc o dwóch całusach (raczej umownych niż soczystych!) i nie bądźcie zaskoczeni, gdy będziecie mieli do czynienia z tą różnicą w obyczajach.

Dzień, kiedy ruszyłam w drogę

Dzień, kiedy ruszyłam w drogę


Galeria zdjęć


Komentarze (1 komentarzy)

  • flag-pl Antonina Sawicka 6 lat temu

    To bardzo pomogło mi podjąć decyzję o wyjeździe, dzięki. Pozdrawiam!

Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!