Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Opublikowane przez flag-pl Gami Ladlar — 6 lat temu

Blog: Notatki spod wulkanu
Oznaczenia: flag-fr Erasmusowy blog Bordeaux, Bordeaux, Francja

O Francji „turystycznej” często myśli się tylko przez pryzmat dwóch haseł – „Paryż” i „Lazurowe Wybrzeże”. Oczywiście, taki obraz to duże uproszczenie: w rzeczywistości jest także wiele innych miejsc do zobaczenia. Dzięki mojemu pobytowi na Erasmusie miałam okazję się o tym przekonać. Jeśli zatem chcecie w czasie swojego „tour de France” odwiedzić mniej głównonurtowe miejsca – koniecznie zahaczcie o Bordeaux.

Oceaniczny klimat

Jak już wspominałam tutaj, francuski system szkolnictwa przewiduje dość częste wakacje. Było to dość zaskakujące: ledwo zaczął się semestr – już tydzień wolnego. Szkoda zmarnować ów czas na siedzenie w domu. Gdzie jednak udać się pod koniec lutego, gdy pogoda nie rozpieszcza, w większej części kraju jest zimno i pochmurno? Właśnie kwestie klimatyczne zadecydowały o wyborze Bordeaux. Kiedy w Clermont-Ferrand zima dokazywała, w Bordeaux było dużo cieplej (około 10 stopni na plusie) i słoneczniej.

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Jak dotrzeć do Bordeaux plus Ciekawostka o kierowcach autobusów

Z Clermont do Bordeaux kursuje Ouibus – w dodatku w bardzo przyjaznej cenie, więc polecam. Minusem jest to, że pokonanie trasy zajmuje mu niespełna sześć godzin. Nie wiem z jakich względów (domyślam się jednak, że chodzi o przepisy) po drodze był czterdziestominutowy postój, który znacząco wydłużał całą eskapadę. Było to nieco irytujące. W czasie tej podróży po raz pierwszy uświadomiłam sobie jak dużo palą kierowcy francuskich autobusów. Wiedziałam wcześniej, że Francuzi w ogóle palą sporo. Ale pan kierowca w czasie owego postoju wypalił jakieś sześć papierosów, jeden po drugim. No – mniej więcej po trzecim zrobił sobie krótką przerwę na kawę. Nie był odosobnionym przypadkiem: w czasie moich podróży spostrzegłam, że inni kierowcy też kopcą na potęgę.

Pierwsze kroki w Bordeaux

Jeszcze zanim dotrze się do Bordeaux  – już wpada się w zachwyt, jest bowiem ono otoczone połaciami winnic, które wywołują spore wrażenie. A samo miasto? Pierwsza myśl, jaka mnie uderzyła na jego widok, to refleksja o tym, że jest całe beżowe. Właściwie wszystkie budynki są zbudowane z wapienia, który ma delikatny, piaskowy kolor. Jakaż odmiana po czarnych skałach Clermont-Ferrand! Niebagatelne znaczenie miało też to, że wszystko tonęło w (dość surowym, ale jednak) słońcu.

Miałam okazję spędzić w Bordeaux trzy dni; niewątpliwie to zbyt krótko, by obejrzeć wszystko i niczego nie przegapić, nie mówiąc już o poznaniu zwykłego, „codziennego” życia miasta i jego realiów – zawsze nad tym boleję. Co jednak widziałam?

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Palais Gallien

Bordeaux to bardzo stare miasto - jego początki sięgają czasów rzymskich; zwało się wtedy Burdigala. Do dzisiaj możemy oglądać tutaj ruiny amfiteatru. Nie są co prawda tak dobrze zachowane, jak na przykład te w Lyonie, ale niewątpliwie warto je zobaczyć.

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Esplanade des Quinconces i Monument aux Girondins

Plac, który rozciąga się na powierzchni ponad 12 hektarów, co czyni go największym we Francji i jednym z największych w Europie, wywarł na mnie wrażenie nie tylko swymi rozmiarami, ale też uporządkowanym zagospodarowaniem przestrzeni. Łatwo tu trafić, bo zaraz obok jest wesołe miasteczko, którego kolorowe maszyny są widoczne z daleka. Podobnie jak wysoka kolumna Monument aux Girondins, czyli pomnika ku czci żyrondystów (w czasach Rewolucji Bordeaux było ich głównym ośrodkiem). Jeszcze bardziej imponująca od owej kolumny jest znajdująca się u jej stóp fontanna. Widoczny tutaj, pełen dynamizmu obraz przesycony jest alegorycznością. Ignorancja, Kłamstwo oraz Zepsucie (które miały być podłożem wybuchu Rewolucji) tratowane są przez Republikę powożącą kwadrygą morskich koni. Żałuję, że nie miałam okazji zobaczyć tego monumentu w pełnej krasie: w lutym fontanna nie działała. Pocieszam się jednak tym, że sama rzeźba i tak była piorunująca.

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Garonna

Dokąd dalej skierować kroki? Uwielbiam spacery nad wodą, więc oczywiście radzę Wam udać się w stronę rzeki. Ucieszyłam się, widząc przy tej zadbanej promenadzie coś w rodzaju ogródków miejskich, w których oprócz standardowych roślin sadzonych w miastach rosła… sałata. Nie wiem, czy skusiłabym się na taki przysmak, ale sam pomysł bardzo mi się spodobał.

Nad rzeką, na wysokości Place de la Bourse możemy znaleźć Miroir d'eau czyli Lustro wody. Oczywiście, pod warunkiem, że jest czynne. W zimie – jak się okazuje – nie jest, podobnie jak fontanna Żyrondystów, więc jadąc do Bordeaux w lutym, nie ostrzcie sobie zębów na ten jakże obiecujący widok, który mnie znany jest niestety tylko z pocztówek.

Pont de Pierre

W czasie przechadzki bulwarem zapewne natraficie na napoleoński most Pont de Pierre. Po przejściu przez tę ogromną konstrukcję (musi taka być – Garonna jest szeroka i ma rwący nurt, zwłaszcza w tym miejscu) byłam zaskoczona tym, jak bardzo prawy brzeg różni się od lewego – jest zdecydowanie mniej turystyczny. Nic zresztą dziwnego – aż do 1965 roku (!) Pont de Pierre był jedynym mostem, łączącym ruch samochodowy obu brzegów.

Musée des beaux-arts

Kolekcja tutejszego muzeum sztuk pięknych była dla mnie niczym przystawka przed Luwrem, który zobaczyłam półtora miesiąca później; w porównaniu jest zdecydowanie mniejsza, ale sama w sobie – całkiem spora. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jakość prezentowanych dzieł. Zawsze miło pooglądać Rubensa, Tycjana, Picassa czy Delacoroix. Bilet, uprawniający do zobaczenia ekspozycji stałej kosztuje 5 lub 3 euro – w zależności od tego, czy możemy pochwalić się statusem studenta. Zdecydowanie warto! Więcej informacji znajdziecie tutaj.

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Flèche Saint-Michel

Amatorzy punktów widokowych także znajdą coś dla siebie: jedną z atrakcji turystycznych jest wieża – zaraz obok gotyckiej katedry świętego Andrzeja. Dobrze zaplanujcie wizytę tam, ponieważ chociaż ów punkt jest otwarty od 10:00 do 18:00 to między 13:15 a 14:00 jest przerwa (ach, te francuskie sjesty!...). Jak w większości francuskich zabytków – wstęp dla osób poniżej dwudziestego szóstego roku życia jest darmowy.

Oczywiście, w wąskiej wieży nie ma windy i na własnych nogach trzeba wdrapać się na szczyt. Nie jest to jednak tak trudne, jak wydaje się u stóp zawiniętych w ślimaka schodów.

Czego spróbować w Bordeaux?

Polak zapytany o narodową potrawę odpowie bez wahania – pierogi. No, ewentualnie bigos. We Francji ta sprawa nie jest oczywista, bo każdy region ma swoje własne przysmaki. W przypadku Bordeaux warto zwrócić uwagę na deser o nazwie canelé. Jest to coś w rodzaju małej, bardzo słodkiej babeczki o charakterystycznym, cylindrycznym kształcie, perfumowanej rumem i wanilią. Z wierzchu ma chrupiącą, karmelizowaną skórkę – pyszności, spróbujcie koniecznie! Zwłaszcza, że poza Bordeaux trudno dostać smaczne canelé (zobaczyłam je kiedyś w Clermont i wiedziona impulsem kupiłam bez wahania; było to błędem, bo ciasto okazało się w nich ohydnie gumowate i zbyt słodkie).

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

I jeszcze dwie ciekawostki. Pierwsza to sklep odzieżowy, jakiego w Polsce zapewne nie mieliście okazji zobaczyć:

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży

Druga - sporo knajpek w Bordeaux miało w ten sposób ozdobione wejścia; czyż nie wygląda zachęcająco?

Szok, niedowierzanie: Bordeaux nie jest bordowe! Moje wrażenia z podróży


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!