Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Opublikowane przez flag-pl Monika Sikorska — 7 lat temu

Blog: Jeżdżę sobie
Oznaczenia: Erasmusowe porady

W poprzedniej notce o podobnym tytule, opisałam początek mojej podróży do Barcelony. Motywację, dzięki której tam ruszyłam i całą resztę. Jeśli nie pamiętacie, wróćcie do jej lektury. Tu macie link. Dziś chciałabym opisać, jak zakończył się mój pierwszy dzień w Barcelonie. Bo na szczęście nie zmarnowałam go na spanie. Długo zwlekałam z tą notką, ale tyle mam do napisania...

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Wejście, które mijałam - Autentic Art, napis który do końca życia będzie kojrzył mi się z Barceloną. Jest ona miejscem autentycznej sztuki. Naprawdę. 

Kolejne kroki po Barcelonie

Moja wycieczka do Hiszpanii nie skończyła się na obejrzeniu trzech znanych obiektów w nadmorskim mieście. Odpoczęłam i miałam więcej planów. Przebudziłam się kilka godzin później, w nowym, obcym miejscu. Mały ciasny pokoik z jednym kwadratowym okienkiem był ciemny. Na szczęście na dworze jeszcze świeciło słońce. Nikt nie zrzędził mi nad głową, że przespałam kilka cennych godzin podróży. Całe szczęście. Sama zrzędzę, jak szalona, ale gdy robi to ktoś inny, mam ochotę zwrócić całą zawartość żołądka na podłogę. Nikogo nie było przy mnie, więc przebrałam się w ciszy, spokoju i ruszyłam cztery piętra niżej by pospacerować wieczorem po ciepłej Barcelonie. Czułam się jak ryba w wodzie w słonecznej Hiszpanii. Robiło się już ciemno, a mimo pory roku (w końcu był to początek zimy) na ulicach było bardzo tłoczno. Czułam się jak prawdziwa turystka wśród swoich. Ruszyłam w stronę wspomnianej w poprzednim wpisie katedry Świętej Eulalii. Mieści się ona nieopodal placu Pla de la Seu. Jest to perełka gotycka budowana przez dwa wieki rozpoczynając od XIII. Znajduje się ona w dzielnicy gotyckiej, która ze wszystkich części miasta (pomijając plażę) podobała mi się najbardziej.

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Zdjęcie napisu znajdującego się na wirynie jednego ze sklepów, które mijałam.

Pod Katedrą było tak tłoczno, że ledwo można było przejść. Na schodach prowadzących do wejścia siedziało wiele ludzi. Wyglądało to jak wielkie miejsce spotkań, w którym nie można odnaleźć osoby, z którą się umówiło. Popatrzyłam trochę na piękną fasadę (dobudowaną w XIX wieku) i ruszyłam przejść się po małym, ale jednak nadal ciekawym Jarmarku Świątecznym ustawionym tuż obok wejścia do kościoła (może stąd ten tłok?). Kto czyta moje wpisy, wie że kocham jarmarki świąteczne. Każdy Christmas Market to obowiązkowy punkt zwiedzania w porze zimowej. Ten w Barcelonie jednak nie był imponujący. Był bardzo mały i niczym się niewyróżniający. No może jednak czymś… brakiem możliwości przejścia. Za dużo ludzi, za mało przestrzeni. Więc jeśli odwiedzicie Barcelonę w okresie świątecznym - nie zawracajcie sobie głowy świątecznym jarmarkiem. I pilnujcie portfelów w tłumie. Podobno plotki o kradzieżach w tym mieście, nie są tylko plotkami. Mi na szczęście nic nie zniknęło w tym męczącym ścisku ludzi. Uradowana brakiem strat zmyłam się jak najszybciej się dało z tego miejsca i ruszyłam w stronę placu De la Catalunya.

Centrum miasta i jego okolice

Znalazłam się w głównym miejscu w Barcelonie, do którego wracałam jeszcze wielokrotnie. Na tym placu De la Catalunya stykają się główne dzielnice miasta, ta Gotycka, o której przed chwilą pisałam, Raval, Stare Miasto i Eixample. Plac pochodzi z XIX wieku i jest ogromny. Znajdziecie na nim wiele pięknych rzeźb z XX wieku z czasów awangardy. Mi najbardziej podobały się jednak fontanny. Było bardzo ciepło. Usiadłam na chwile przy jednej z nich i odpoczywałam w pięknym kraju. Wiecie jaka jest wada samotnego podróżowania? Ciężko o zdjęcia. Niby można robić zdjęcia obiektów, które się mija, jednak nie ma się siebie na zdjęciach.

Z Barcelony przywiozłam tylko selfie. Niby raz poprosiłam przypadkowe przechodzące obok mnie kobiety o zrobienie mi zdjęcia, ale te wyszły fatalnie. Więc no… nie mam zbyt wielu fotek dla siebie, ale za to miałam tam czas, tylko i wyłącznie dla siebie.

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Posiedziałam chwilę na Placu Katalońskim i ruszyłam do muzeum. Niecałe osiemset metrów od placu w centrum, znajde się Fundacion Mapfre. Mieści się ono na ulicy Carrer de la Diputacio 250. I co najważniejsze, dzieła sztuki które zdobią w nim ściany, w niedziele można podziwiać za darmo. Wcześniej trzeba tylko odebrać bilet i odczekać swoje w kolejce, o ile przed Tobą są jacyś ludzie. Ja czekałam zaledwie kilka minut. Przed wejściem musiałam wszystkie rzeczy włożyć do koszyka, który przejeżdżał przez skaner. Musiałam też przejść przez bramkę jak na lotnisku. Bronią dzieł sztuki. I dobrze, na świecie brakuje kultury, mimo że jest jej tak wiele. Byłam zadowolona z wizyty, mimo że nie było to największe i najciekawsze muzeum, jakie miałam okazję odwiedzić w życiu.

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

W Muzeum Mapfrio można oglądać dzieła takich artystów jak Picasso, Van Gogh, Cezanne, Gaugin i Touluse-Lautreck.Uwielbiam ich dzieła i uwielbiam muzea. Dlaczego w Polsce mamy tak niewiele dzieł zagranicznych artystów? Byłam zachwycona, ale czułam niedosyt. Jednak zmęczenie dawało o sobie znaki. Musiałam powoli wracać do hostelu. Zwłaszcza, że spacer po muzeum zajął mi trochę czasu. Kontemplując dzieła sztuki zawszę tracę świadomość czasu. Musiałam zbierać się do wyjścia. Na następny dzień planowałam wizytę w Muzeum Picassa, spacer na plażę i do kilku innych atrakcji.

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Zakończenie pięknego dnia w Barcelonie

Byłam bardzo zadowolona z tego, że spędziłam w końcu jakiś czas w Hiszpanii. To był dopiero pierwszy dzień. Ciężko jest mi opisywać wydarzenia, które miały miejsce rok temu. Dziś robiłabym więcej zdjęć, próbowała więcej zapamiętać. Powiem Wam jedno – jeśli będziecie mieli okazję zwiedzić Barcelonę – jedzcie. Nawet sami. Jest o wiele ciekawsza i piękniejsza od Madrytu. Oba te hiszpańskie miasta mają zupełnie inny klimat. I moim zdaniem lepiej jest właśnie w Barcelonie. Z tą myślą zasnęłam w niewygodnym hostelowym łóżku (nie ma czego wymagać za piętnaście euro za dobę). Zasnęłam by wypocząć przed następnym dniem, w którym miałam poznać kolejne piękne miejsca miasta. No i zrobić kolejne selfie haha.

Podróżowanie bez kompana nie jest najgorszą rzeczą na świecie. Barcelona, część druga

Na koniec dodaję jeszcze jedno zdjęcie robione samej sobie. W lustrze, w windie w Fundacio Mapfre, na tle reprodukcji obrazu Cezanne. W następnym odcinku, kolejny skrót mojej wędrówki po ziemiach hiszpańskich. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!