Północne jeziora – Garda, Tovel i Molveno
Jednodniowe wycieczki są świetną możliwością podróżowania dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na nocowanie w każdym odwiedzanym miejscu, czyli na przykład studentów. Bardzo polubiłam taki tryb wyjazdów odkąd jestem we Włoszech. Nie udałoby mi się zwiedzić tylu miejsc, gdybym planowała nocleg w każdym z nich. Jedną z najbardziej intensywnych „jednodniówek” była samochodowa wycieczka do trzech włoskich jezioro – największego jeziora Włoch, czyli Lago di Garda oraz dwóch mniejszych, położonych w górzystych terenach na północ od Gardy – Lago di Tovel i Lago di Molveno.
Wyjazd 7 rano. Aparaty w bagażniku, w cudownych planach ponad 400 km i piękne widoki, nie tylko u celu podróży, ale również na trasie. Jezioro Gardę widziałam już wcześniej, kiedy byłam w miejscowości Peschiera del Garda, położonej na południu jeziora, jeszcze w regionie Veneto. Pogoda wówczas nie dopisała, było mgliście, ale przez to jezioro wyglądało magicznie i tajemniczo. Moje drugie spotkanie z Gardą miało miejsce w miejscowości Limone sul Garda, region Lombardia. Północna część jeziora to wspaniałe połączenie widoku gór i wody. Niesamowicie klimatyczne małe miasteczko, kamienista plaża z palmami i ławeczkami. Na narożnikach budynków białe kamienne tabliczki z wyrzeźbionymi cytrynami i nazwami ulic. Prosta rzecz, a tak piękna.
Limone nie oferuje zbyt wiele oprócz piękna natury oraz typowego włoskiego małomiasteczkowego budownictwa – wąskie uliczki, kamienne mury, kolorowe, drewniane okiennice. Miejscowość, którą warto zobaczyć, pobyć w niej kilka godzin i ruszyć dalej. A dalej było bardziej górzyście, wietrznie i...inaczej.
Wjechaliśmy w region Trentino-Alto Adige. Jezioro Tovel to małe, nieznane jeziorko położone u podnóża Alp. Mimo że był już koniec marca, jezioro było zamarznięte. Przeszliśmy wokoło jezioro w 30 minut, specjalnie do tego przygotowaną ścieżką turystyczną. Widoki wspaniałe. Kilku innych turystów, których minęliśmy na szlaku z uśmiechem powiedziało Buongiorno. Nie znałam Włoch od ich górskiej strony, która okazała się spokojna, majestatycznie piękna i trwała.
Kolejnym celem było jezioro Molveno, położone bliżej Trydentu. Większe jezioro okazało się…w połowie puste. Ujrzeliśmy je ze wzgórza, ludzie chodzący po dnie byli rozmiarów mrówek. Widok wysuszonego dna jeziora na zawsze pozostanie w mojej pamięci. W drodze powrotnej głodni zatrzymaliśmy się w Trydencie, stolicy regionu. Było niestety zbyt zimno i ciemno na zwiedzanie miasta, ale zjedliśmy pyszny, sycący i ciepły posiłek w przydrożnej osterii, po czym udaliśmy się w drogę powrotną do Padwy. Tak intensywna wycieczka może być sprawnie zorganizowana jedynie z samochodem. Górskie jeziora to miejsca, do których nie dojeżdża żaden pociąg ani autobus. Ja jednak miałam to szczęście i udało mi się zaliczyć 2 nowe regiony i 4 miejsca w kilkanaście godzin. Dzień z pewnością zaliczam do tych niezwykłych i niezapomnianych.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)