Podróż przez Ukrainę
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać, jak z dnia na dzień zdecydowałem się pojechać z przyjaciółmi do Rumunii, kraju, o którym słyszałem tylko same stereotypy, a która to wyprawa między innymi miała swój udział w decyzji o wyborze uczelni na czas mojego zesłania na Erasmusie.
Podróż do Lwowa
Zaledwie parę dni wcześniej zadecydowałem i oto jechałem w kierunku Lwowa, wcześnie rano, na początku września, ze Stachem, Szymonem oraz Kamilem. Udaliśmy się standardową trasą, najpierw z Poznania do Przemyśla pociągiem za, z legitymacjami studenckimi, około czterdzieści złotych, skąd mikrobusem dojechaliśmy do granicy w Medyce. W Medyce była ostatnia polska Biedronka, pełna Ukraińców robiących w niej zakupy, takoż i my zrobiliśmy zakupy i przeszliśmy przez granicę, z paszportami w rękach. Z Medyki do Lwowa pokonaliśmy ostatnie kilkadziesiąt kilometrów marszrutką kursującą według rozkładu, za kilkanaście hrywien.
We Lwowie z dworca głównego, do którego dojechaliśmy korzystając z marszrutki, odebrał nas przyjaciel rodziny Stacha. Jeszcze chwilę pozostaliśmy na dworcu i przekupiliśmy pracowników, aby kupić dla mnie spóźniony bilet na pociąg typu plaskard z Lwowa do Czerniowców.
Po tym wszystkim mieliśmy jeszcze czas pozwiedzać znane nam już zabytki miasta, aż późnym wieczorem udaliśmy się autobusem miejskim na obrzeża Lwowa do domu naszych hostów.Po drodze podziwialiśmy i układaliśmy z kostek Jengi różne wielkie budowle oraz w najlepsze bawiliśmy się na placu zabaw.
Zdjęcia: Kamil
W trakcie wędrówki po mieście, jako że większość z nas jest instruktorami harcerskimi i zuchmistrzami ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, myśleliśmy, jak to prawdziwi zuchmistrze powinni robić, jaką by fabułę nadać naszej wyprawie. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na, jakże kreatywnie, polowanie na wampiry.
Jakiś kwadrans później na ulicy zaczepiła nas kobieta, która przeczytała nam swój wiersz. Nie zrozumieliśmy zbyt wiele, ale jedno słowo powtórzyło się parę razy i brzmiało podobnie do "vampire"... Po przeczytaniu wiersza kobieta spojrzała na nas z wyczekiwaniem i po chwili wyciągnęła rękę po pieniądze... Pasowało idealnie do fabuły. Pierwszy wampir.
Czerniowce - Suczawa
W środku nocy samochodem dojechaliśmy na dworzec główny we Lwowie. Pociąg przyjechał na peron, gdzie mieliśmy zaledwie parę minut na znalezienie odpowiedniego przedziału i dostanie się do środka. Jak to w pociągu na Ukrainie typu plaskard już mieliśmy okazję parę razy podróż przeżyć, tak i teraz walnęliśmy się na łóżkach i całą kilkugodzinną podróż do Czerniowców przespaliśmy.
W Czerniowcach, będąc tam pierwszy raz w życiu, nie mieliśmy okazji nic obejrzeć, ponieważ od razu z dworca zabraliśmy się jedną z "lewych" ukraińskich taksówek w kierunku granicy. Za przejechanie około pięćdziesięciu kilometrów zapłaciliśmy po piętnaście złotych tym razem, jak na Ukrainę dość drogo.
Po przejściu przez granicę Ukraińsko - Rumuńską jakieś pół godziny łapaliśmy autostopa w kierunku Suczawy. Zgarnął nas w końcu jakiś starszy pan, i niestety na początku plotki okazały się prawdziwe - musieliśmy mu zapłacić po pięć lejów za autostopa.
Jest to jedna z tańszych opcji dotarcia do Rumunii z Polski, choć trochę skomplikowana i czasochłonna. Jednak po drodze można zwiedzić dwa wspaniałe miasta - Lwów i Czarnohorę. A nawet wpaść na pomysł, aby między innymi masywem Czarnohory przejść pieszo do gór Marmaroskich w Rumunii...
Ponadto ostatnio Ukraina otworzyła znacznie lepszy system do kupowania biletów przez internet - wcześniej koniecznym było posiadanie znajomych na Ukrainie, którzy kupiliby dla Ciebie bilety na długodystansowe trasy z wyprzedzeniem.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)