Dzień XV: Nocleg przed burzą i Kwasy

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać nasze, 2 Poznańskiej Drużyny Wędrowników "Turbacz", kolejne przygody w górach Czarnohory - tym razem o tym, jak dopadła nas z dawna zapowiadana burza, jak przetrwaliśmy noc i dotarliśmy do miejscowości Kwasy. 

Nocleg w dolinie 

Po przejściu owiec i wejściu na połoninę udaliśmy się już prostą drogą w stronę Kwasów, nadal podążając za szlakiem oznaczonym kolorem czerownym. Dzisiejszej nocy, według prognozy pogody i ostrzeżenia uzsykanego w Chatce u Kuby, miała nadejść nad Czarnohorę sroga burza. 

Podążając już prostą drogą z daleka widzieliśmy ostro strzelający w górę szczyt oraz ciemne chmury kłębiące się nad nim. Ponownie spotkaliśmy hucuły, ale te były bardziej nieśmiałe. 

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-e4528df1477a

Ostatecznie wyszliśmy na polanę z drewnianą przybudówką, zlokalizowaną pomiędzy dwoma pomniejszymi szczytami, z pięknym widokiem u wylotu na góry Czarnohory. Niedaleko było źródełko, przybudówka i miejsce mogło być dobre do schronienia przed grzmiącą już nadciągającą burzą, więc wysłaliśmy przodem Gołębia z Markiem, bez plecaków, aby sprawdzili szlak przed nami pod względem występowania lepszych miejsc na nocleg, i spoczęliśmy na pół godziny na polanie. Gołąb i Marek po powrocie potwierdzili, że szlak prowadzi do miejscowości Kwasy i że niedaleko stąd znajdują się jakieś chatki, ale prawdopodobnie najlepszym miejscem na nocleg jest to, w którym się zatrzymaliśmy. 

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-c79141d6fb09

Zaczęliśmy rozbijać namioty i gotować obiad. Gdy namioty już stały, a obiad był prawie gotowy, nagle zaczęło lać z nieba, więc wędrownicy jeszcze grzebiący i szukający czegoś w plecakach czym prędzej pośpieszyli pod przybudówkę. Przybudówka trochę przeciekała, więc nieraz zmienialiśmy swoją pozycję, pchając się nawzajem, aby uniknąć przemoczenia. 

Burza trwała jakieś piętnaście minut, ale nasza posiadówa pod daszkiem trochę dłużej. 

Bunt drużyny 

Kiedy udałem się na zasłużoną komendancką drzemkę, Stachu kazał drużynie posprzątać po obiedzie i umyć kociołek (zazwyczaj najgorszą rzecz do mycia). Drzemiąc smacznie w namiocie, przez sen usłyszałem, jak drużyna panuje zemstę na mnie i Stachu. Zaczęli powoli zbliżać się do namiotu, syczeć, wzdychać, zgrzytać zębami, dotykać mojego namiotu. Tego było za wiele, musiałem coś zrobić. Zrobiłem więc alarm mundurowy. Trzy krótkie gwizdy przecięły powietrze. 

Jako że w sumie alarmu mundurowego nie było w planie, musieliśmy ze Stachem wymyśleć jego powód. A najlepszym wydawało nam się ognisko obrzędowe dla całej drużyny, takoż i je zrobiliśmy, w klimacie otaczających nas parujących gór Ukrainy. 

"Płonie ognisko i szumią knieje,
drużynowy jest wśród nas.
Opowiada starodawne dzieje,
bohaterski wskrzesza czas." 

W nocy odbyło się przyznanie naramienników wędrowniczychdla części wędrowników nieopodal obozowiska. 

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-4451a459ab23

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-e23e3c484e2d

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-162689cac789

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-d0038c741fb7

Treking do Kwasów 

Nad ranem, po odmówieniu jutrzni w pięknej scenerii, zjedzeniu śniadania i spakowaniu namiotów wyruszyliśmy do Kwasów. Ścieżka rzeczywiście wiodła przez małą wioskę pomiędzy górami, a następnie w dół przez las, sady i pola uprawne oraz szeroką rzekę. W końcu wyszliśmy na płaskie, po drodze mijając jeszcze charakterystyczny, zrujnowany budynek u wejścia do miasteczka. 

dzien-xv-nocleg-burza-kwasy-185f8fff02ed

Kwasy 

Kwasy to przepiękna, niewielka wioska położona w sercu gór. U jednego z jej wylotu Budzik, Stachu i Adam potajemnie zjedli sobie pizzę w klimatycznej restauracji, do której później ruszyliśmy wszyscy, tylko po to, żeby przekonać się, że jest już zamknięta. 

Po drugiej strony wsi obejrzeć można starą, zrujnowaną cerkiew oraz cmentarz z malunkami zmarłych widniejącymi na nagrobkach - jedno z malunków przypominało kropka w kropkę Dolores Umbridge z filmu o Harrym Potterze i Zakonie Feniksa. 

Harc dla Stacha 

Całą drogę w dół zastanawialiśmy się nad odpowiednim harcem, czyli zadaniem, na zakończenie zdobywania kolejnego stopnia harcerskiego dla Stacha. W końcu odbył się alarm mundurowy, zainicjowany przez drugiego Stacha, a Stachu dostał za zadanie przebrać się i zrobić sobie zdjęcie w ludowym stroju hucuła. Było to zadanie na stopień ćwika, ale okazało się nie być specjalnie trudne - już godzinę później Stachu przybiegł do nas zdyszany i pokazał swoje zdjęcie w tradycyjnym ludowym huculskim stroju. 

Siostra zakonna 

Po obiedzie rozdzieliliśmy się w miasteczku i każdy robił, co chce, czekając na pociąg nocny do Lwowa. Z Kamilem i Gołębiem poszliśmy zjeść lody, które na Ukrainie kosztują grosze, po czym znowu poszliśmy je zjeść i nakupować sobie czegoś więcej do jedzenia, ciesząc się z obecności sklepu i taniego jedzenia. 

W trakcie spożywania podeszła do nas siostra zakonna. Usłyszała polski język i poszła się przywitać, ponieważ sama była Polką. Nieopatrznie Kamil wyciągnął do niej rękę z paczką chipsopodobnych chrupek o smaku szaszłyku i zapytał się jej, czy nie miałałby ochoty na szaszłyka: 

- "Szaszłyka?" - Zapytał się Kamil siostry zakonnej. 

- "Nie, dzisiaj piątek, dziękuję." - odpowiedziała siostra zakonna. 

Na pożegnanie podarowała nam sporo obwarzanków. Idąc z powrotem w stronę dworca myśleliśmy sobie, że fajnie byłoby podarować obwarzanki całej drużynie jako podwieczorek. 

Ale jakoś tak wyszło, że usiedliśmy na drewnianych tronach w ogrodzie domu spokojnej starości w Kwasach, niedaleko starej drewnianej kaplicy, i zjedliśmy wszystkie obwarzanki w trójkę, popijając kwasem. 

Pozdrawiam całą resztę członków 2 Poznańskiej Drużyny Wędrowników "Turbacz"! 

Pociąg do Lwowa 

W trakcie czekania na pociąg do Lwowa przerobiliśmy grę w mafię na wersję czysto ukraińską - z policjanta robiąc księdza Adama z Latyczowa, pojawiającego się zawsze w momencie, gdy chcieliśmy chwilę odetchnąć i odpocząć, z chciwego kierowcy marszrutki z Kołomyji mafiosę i tak dalej. 

O godzinie 00:47 do Kwasów miał przyjechać nasz pociąg do Lwowa. Trochę się spóźnił, ale ostatecznie, ponownie biegając wzdłuż pociągu aby znaleźć właściwy wagon przed jego odjazdem, udało nam się dostać do środka. A pociąg był typu plaskard, więc w środku przywitały nas łóżka z pościelą i poduszkami. Tymczasem za oknem rozpoczęła się właściwa burza - ta, przed którą ostrzegano nas jeszcze w Chatce u Kuby, właśnie nadeszła. Za oknem w ciemności widzieliśmy tylko błyski, a wśród błysków żegnające nas szczyty gór. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!