Dzień XI: Chatka u Kuby
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać nasz, 2 Poznańskiej Drużyny Wędrowników "Turbacz", nocleg w Chatce u Kuby i to, w jaki sposób odpłaciliśmy się za gościnność gospodarzy.
Chatka u Kuby
Chatka u Kuby to prawdziwe, górskie, drewniane schronisko położone na łagodnie opadającym w dół zboczu góry Koszaryszcza na wysokości około tysiąca metrów. Nie zaświadczy się tam zbyt wiele elektryczności, znajduje się tam na dole schroniska warsztat z narzędziami, głównie do prostych prac związanych z obróbką drewna - a w pokoju obok warsztatu jest łazienka z ubikacją oraz prysznicem z zimną wodą - dostępnym dla każdego nocującego.
Za schroniskiem jest prawdziwy, porządny, drewniany toi toi. Schronisko posiada też kuchnię z jadalnią, a na drugim piętrze, pod pochyłym dachem, znajdują się pokoje sypialne.
Bateria w aparacie już mi padała, niestety żadna z przebywających w schronisku osób nie posiadała odpowiedniej ładowarki.
Zdjęcia: Kamil
Niepisana umowa z Kubą
Niestety opiekuna schroniska, legendarnego Kuby, nie było akurat na miejscu. Zamiast Kuby rozmawialiśmy więc z jego kolegą, który nic nie wiedział o umowie pomiędzy Kubą a Budzikiem. Umowa brzmiała tak, że za pomoc w przetransportowaniu drewna buka, powalonego przez wiatr na szlaku do Chatki u Kuby i pociętego piłą przez właściciela mieliśmy mieć darmowy nocleg w schronisku. Przyjaciel Kuby zgodził się na taką opcję, chociaż wątpił, abyśmy dali radę przenieść tyle drewna.
Służba!
Podzieliliśmy się. Część gotowała na razie obiad, druga część wzięła wóz i drogą widoczną na zdjęciu powyżej targała wóz z linami jakieś dwieście metrów w dół zbocza (z czego ostatnie dwadzieścia metrów było bardzo w dół). Tam na ziemi leżał pocięty buk - wielkie kawały drewna, które mieliśmy możliwość jedynie powoli wtaczać na górę, dwadzieścia metrów, aby tam ładować na wóz. Następnie, za każdym razem się zmieniając, wszyscy wiązaliśmy się linami i niczym konie pociągowe ciągnęliśmy wóz do Chatki u Kuby, z czego jedna osoba nawigowała, aby nie wjechać wozem w las. W międzyczasie dwie, trzy osoby kontynuowały toczenie kloców drewna z lasu na pole, na zbocze. Jedna tura całej operacji przewozu drewna zajmowała jakieś pół godziny. W sumie zrobiliśmy jakieś pięć, sześć tur, aż przyjaciel pana Kuby kazał nam przestać, a na dole zostały same największe kawały buku.
Po robocie zjedliśmy obiad z apetytem i skorzystaliśmy z, prawdopodobnie ostatniego na najbliższe parę dni, schroniskowego prysznica.
Kontakt, stronę internetową oraz fanpage
Chatki u Kuby można znaleźć pod linkami poniżej:
https://www.facebook.com/Chatka-u-Kuby-76344447799/
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)