Dzień V: Latyczów - śniadanie, podkurek, lunch, obiad, podwieczorek, kolacja i posąg Pazdana

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak to my, 2 Poznańska Drużyna Wędrowników "Turbacz", spożywała gratisowe posiłki podczas pobytu w Sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej, pomagała w organizacji odpustu na Ukrainie oraz korzystała z kafejki internetowej. 

Santkuarium Matki Boskiej Latyczowskiej - Królowej Wołynia i Podola 

Sanktuarium otoczone jest płotem i ruinami dawnego zamku wybudowanego przez ród Potockich. Po zamku ostała się jeno duża baszta ze schodami oraz kawałek murów. W samym sanktuarium znajduje się kopia cudownego obrazu Matki Boskiej Latyczowskiej - Królowej Wołynia i Podola. Coroczny odpust w Latyczowie to największie katolickie święto na Ukrainie

Ksiądz Adam opiekuje się sanktuarium w Latyczowie już od ponad piętnastu lat. W zamian za pomoc w przygotowaniach do corocznego odpustu mającego miejsce w Latyczowie, zaoferował nam zakwaterowanie i wyżywienie. Pierwszej nocy, kiedy przyjechaliśmy do Latyczowa z Seweryniwki, ksiądz przenocował nas w jednym z pokojów w klasztorze. 

Następnego dnia zostaliśmy jednak poproszeni o rozstawienie namiotów na polu za klasztorem, ponieważ w naszym pokoju mieli zamieszkać biskupi

Terminator #1

Na śniadanie zjedliśmy obiad, jak to na naszym gratisowym obozie mieliśmy w zwyczaju. Pyrki, klopsiki, sałatki, sałaty, pomidorowa, schabowe omnomnom. Poznaliśmy też grupę uczniów technikum budowlanego, którzy wraz ze swoim opiekunem przyjechali do Latyczowa restaurować groby na pobliskich cmentarzach w ramach projektu "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Na tego typu projekty, co najmniej dwutygodniowe, jest spory popyt i można stosunkowo łatwo zdobyć dofinansowanie. 

Ksiądz Adam po śniadaniu powierzył nas w ręce kościelnego. Kościelny, na razie jeszcze nie wiedzieliśmy czemu, miał na szyi założony kołnierz ortopedyczny. Zabrał nas do garażu, dał w ręce taczki i pokazał ławki. Przez następne kilka godzin woziliśmy na taczkach i ustawialiśmy na polu ławki na jutrzejszą uroczystość. 

W trakcie pracy pan kościelny wziął ze sobą Paszę i Marka do, jak się miało okazać, najcięższej roboty. W kościele znajdowały się wielkie dębowe ławki, które ktoś musiał poprzestawiać...

Ksiądz Aleksandr z Chmielnickiego

Został nam przedstawiony przez księdza Adama ksiądz Aleksandr, z parafii Chrystusa Króla w Chmielnickim. Okazał się być bardzo miłym człowiekiem, z którym szybko złapaliśmy dobry kontakt. Miał ze sobą grupę podopopiecznych ze swojej parafii i jako żywo był zainteresowany naszymi harcerskimi przygodami i wrażeniami z podróży po Ukrainie. 

dzien-v-latyczo-03bb5312fdb6e3ff1140da57

Zdjęcia: Kamil 

Terminator#2 

Po skończonej robocie udaliśmy się na kolejny obiad. W trakcie spożywania zażartowaliśmy sobie, że zaraz wbije do stołówki pan terminator i zapyta się nas, co my tu jeszcze robimy. Prawie zachłysnęliśmy się zupą, gdy po chwili do stołówki wbił kościelny i znacząco na nas spojrzał. 

Tym razem wziął nas na czyszczenie sceny oraz wyciąganie trawy spomiędzy bruku. Robotę zdawało się bez końca, ale uratował nas z opresji ksiądz Aleksandr. 

dzien-v-latyczo-155d4b5a9bff07abf452f71b

Zdjęcia: Kamil 

Pakowanie materacy 

Z księdzem Aleksandrem zabraliśmy się całą drużyną do dwóch busów i pojechaliśmy do dwóch różnych szkół w Latyczowie po drapieżne materace dla pielgrzymów. Materace były nowe, ledwo co zakupione. Przez następne ponad dwie godziny ujarzmialiśmy je, układaliśmy w kolumny i wkładaliśmy je w poszewki, co okazało się nie lada problemem do rozwiązania. Ostatecznie prawdopodobnie ksiądz Adam ze swoim towarzyszem opracowali najlepszy i najszybszy patent na zakładanie poszewek na materace, podczas gdy ja ciągle siłowałem się z jednym, próbując pokazać wszystkim, że da radę. Pozostał nam jedynie wyścig, kto przygotuje więcej materacy na przyjazd gości - ciężko było to oszacować w materacowym zamieszaniu, ale prawdopodobnie po wielu godzinach walki to ukraińscy uczniowie księdza wygrali nieznaczną liczbą. 

dzien-v-latyczo-ad061009bf922f4034ad66c1

Zdjęcia: Kamil 

Po spakowaniu materaców i nas samych do bagażnika przejechaliśmy do drugiej szkoły, zobaczyć jak idzie pozostałym ukraińcom i wędrownikom. Na miejscu czekała na nas olbrzymia wieża z materaców, który niedługo wytrzymała pod naporem Karola i Pawła. Z Bergusem i częścią wędrowników zostaliśmy w szkole pilnować reszty towaru, podczas gdy jeden z samochodów odwiózł pierwszą partię materacy i Ukraińców leżących na tej partii w bagażniku do sanktuarium. 

Ksiądz Aleksandr zakupił dla nas i swoich ludzi na podwieczorek lody, zajadając porozmawialiśmy trochę o harcerstwie i płastunach. Okazało się, że sam ksiądz również zajmował się kiedyś harcerzami podczas swojego pobytu w Polsce, i to ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej! Również on stwierdził, że Ukrainie bardzo by się harcerstwo przydało. 

Pielgrzymki i posąg Pazdana 

Coroczny odpust w Latyczowie to największe katolickie święto na Ukrainie. Do miasteczka zmierzają z całego kraju pielgrzymki z różnych parafii, aby wziąć udział w tym wydarzeniu. 

Akurat wracaliśmy ze szkoły przez park, gdy nagle ktoś krzyknął: "Pazdan!". Niedaleko zobaczyliśmy odwrócony do nas tyłem posąg Pazdana, polskiego piłkarza z reprezentacji narodowej. Niestety był to jednak posąg kogoś innego, prawdopodobnie kolejnego Szewczenki, tylko łysina z tyłu głowy i szerokie bary posągu nas zmyliły. 

Ale naszą uwagę zwrócił śpiew dobiegający z ulicy, którą przemierzały tłumy pielgrzymów. Niewiele myśląć dołączyliśmy do pochodu zmierzającego w stronę sankruarium. 

dzien-v-latyczo-a38b35c1fc559c3cae426b99

Zdjęcia: Kamil 

Pierwsza msza święta 

Wieczorem odbywała się pierwsza msza święta na polu. Zdążyliśmy jeszcze zjeść obiad, to jest kolację, po czym weszliśmy do kościoła akurat w momencie, gdy pielgrzymi wychodzili z niego na pole na wieczorną mszę świętą, śpiewając, machając chorągiewkami i rozrzucając cukierki. Poczuliśmy się dokładnie tak, jak na Lednicy - towarzyszyły nam pieśni po ukraińsku, ale o znanym rytmie i melodii, Adam ponownie był najlepszym szefem służby kwatermistrzowskiej, Karol i Budzik odpowiadali za służbę medyczną (mieliśmy trzech ratowników Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy na obozie!). Tylko kto w takim razie był komendantem Lawiną... 

Kafejka internetowa 

W okolicach naszych turystycznych namiotów pielgrzymi rozbili dziesiątki swoich. Co ciekawsi, szczególnie młodsze dzieci, zerkały na nasze namioty i mundury, czasem podchodząc i zadając pytania po ukraińsku. Wśród samych pielgrzymów było też trochę Polaków. Na wieczór rozstawiono stoły pomiędzy namiotami z ciepła, słodką herbatą i jedzeniem dla pielgrzymów - było między innymi, często występujące w trakcie podobnych wydarzeń, leczo. Ksiądz Adam był trochę zabiegany, nawet nie ogarnął, kiedy zapytaliśmy się go, czy jeszcze w czymś możemy pomóc, więc mieliśmy czas dla siebie. Co więc zrobiliśmy? Poszliśmy zjeść, chyba czwarty tamtego dnia, obiad, podkurek, lunch czy jak tam zwał. 

Tymczasem część wędrowników wywąchała nosem kafejkę internetową znajdującą się kawałek za posągiem Karmeluka, bandyty symbolicznie rozrywającego łańcuchy, przez wielu ukraińców uznawanego za bohatera. Ale o samym Karmeluku, Karmeluku oraz jego przyjacielu Nugaciku - kiedy indziej. 

W kafejce znajdowało się już sporo pielgrzymów, ale Gołębiowi jakoś udało dopchać się do komputerów, aby połączyć się ze światem. 

dzien-v-latyczo-1d157fc4abc02ab16e80641e

dzien-v-latyczo-dfc31854b04800c9a546388a

dzien-v-latyczo-4d3e8a5aa164bf0ff8d80a7b

Zdjęcia: Kamil 

Warty 

Ponieważ ksiądz Adam poprosił mnie i Stacha, abyśmy zaplanowali warty na noc dokoła sanktuarium, musieliśmy wszelkimi dostępnymi sposobami zwrócić na siebie chociaż na kilka sekund uwagę wpatrzonych w monitory Poznaniaków, aby przekazać im nasz plan. Mianowicie sami ze Stachem wzięliśmy na swoje barki szlachetnie pierwszą, najdłuższą wartę, siłą woli powstrzymując się od pójścia do namiotu i wtulenia w objęcia Morfeusza, natomiast resztę mieli ogarnąć jakoś oni. Szybko wyszliśmy z kafejki, gdzie rozpoczęła się zażarta walka o następną wartę - większość i tak miała pewnie spędzić następne dwie godziny przed komputerem. 

W trakcie gdy dzikie psy biegały po polu przed pustą sceną, my obchodziliśmy czujnie sanktuarium, wypatrując wszelakich odznak życia niewiernych. W międzyczasie w kościele odbywało się czuwanie, po którym pielgrzymi wyszli ze świecami i pochodniami na drogę krzyżową. Następnego dnia któryś z biskupów zwrócił uwagę, że na samym czuwaniu i drodze krzyżowej, odbywającej się tylko raz w trakcie odpustu, mogłoby być więcej pielgrzymów, a zjawiła się tylko garstka.  

Ciekawostka: 

Latyczów jest jednym z miejsc wymienionych w powieści "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Zamek Potockich został tam wybudowany między innymi dlatego, że tamtędy szedł jeden ze szlaków, których Turcy, Tatarzy i Kozacy używali aby zaatakować Rzeczpospolitą Polską - konkretnie "czarny szlak".

Szósty lipca każdego roku to Dzień Matki Boskiej Latyczowskiej, stąd co roku tego dnia obchodzony jest odpust. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!