DZIEŃ II: "Na bahato"
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis naszej, 2 Poznańskiej Drużyny Wędrowników "Turbacz", podróży do Winnicy do naszego przyjaciela Bergusa, wolontariusza EVS, z Warszawy oraz tego, jak zajadaliśmy się dziwnymi kiełbaskami z Polakami z Winnicy podczas wspólnego grilla, a Budzik ćwiczył ukraiński na wszystkich mijanych dziewczynach.
Przez granicę Polsko - Ukraińską
Godzina czternasta w autobusie. trzy godziny opóźnienia na granicy. Myśląc pozytywnie - udało nam się zdobyć dodatkowe trzy godziny jazdy busem gratis.
Powoli kończy nam się jedzenie. Picie też.
Humory jeszcze dopisują. Ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać. Gołąb trzyma poduszkę na głowie chroniąc się przed wrogimi myślami. Paweł pręży mięśnie i robi się nerwowy na wybojach. Budzik wrócił do dawnej formy, na granicy wychodzi na zwiad do komnatytoalety. Wraca w stanie agonalnym. Marek kupuje wyborczą. Do suszenia butów.
Po bardzo długim postoju na granicy i sprawdzaniu dokumentów podróży ruszamy dalej. Najwidocznej straż graniczna nie zauważyła Kamila.
Winnica
Po w sumie osiemnastu godzinach podróży, ośmiuset kilometrach przebytych od Warszawy, a od granicy polsko - ukraińskiej - czterech godzinach jazdy wygodnym busem po bardzo wyboistych, podziurawionych i zniszczonych ukraińskich drogach, pełnych pędzących samochodów, które to drogi jest w stanie opisać tylko jedno słowo: "chaos" - docieramy do celu. W Winnicy wita pełna siła wschodniego słońca, żar lejący się z nieba, Bergus oraz słoneczniki. Po przejściu przez most i zadekowaniu w jego lokum robimy wypad na miasto i burżujski posiłek w pobliskiej restauracji, w drodze powrotnej kupując dziwnie wyglądające kiełbasy w wiaderkach na grilla z Polakami.
Spotkanie z konsulatem Rzeczpospolitej Polskiej niestety się nie udaje, ruszyamy do centrum miasta.
Wierszyk z podkłądki w restauracji do poćwiczenia znajomości cyrylicy: "Kozak umiera, a dziewczyna płacze...".
"Vinnitsa is the European City" - mural niedaleko mieszkania Bergusa, w drodze do restauracji.
Zwiedzamy również Centralny Park Miejski oraz otaczające go miejsca pamięci. W latach 1937 - 1938 Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (NKWD) Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich wymordował w Winnicy prawie dziesięć tysięcy ludzi, w tym również Polaków, ofiarom tej zbrodni zostały poświęcone te pomniki.
Musimy ciągnąć za sobą Budzika, który ćwiczy ukraiński na wszystkich mijanych dziewczynach. Stachu próbuje wystrugać sobie szczoteczkę do zębów ze znalezionego po drodze patyka, zostaje ostatecznie zmuszony do kupna nowej w markecie. Po drodze spotykamy również Andrew - drużynowego płastunów, skautów ukraińskich, u których będziemy gościć już dnia następnego. Po krótkiej wymianie grzeczności rozchodzimy się w swoich kierunkach.
Dołącza do nas Julien, francuski wolontariusz, kolega Bergusa. Bergus otrzymuje od nas w podziękowaniu za pomoc w organizacji obozu specjalną, unikatową koszulkę, odpowiednią dla człowieka renesansu:
Po krótkim przejeździe trolejbusem spotykamy się z panem Jerzym, prezesem polonijnego stowarzyszenia "Kresowiacy". Pan Jerzy chce nas zabrać na dwa obroty. Ma trzy miejsca w samochodzie, nas jest w sumie trzynastu z plecakami. To jest Ukraina, my nie znaju. Po konsultacjach udaje nam się jednak dogadać i zgarniają nas jeszcze dodatkowe dwa samochody.
Grilla oczywiście rozpalamy krzesiwem, jak na wędrowników przystało, wcześniej z patyków i kawałków drewna nożami wycinając podpałkę oraz hebel, co zajmuje trochę czasu.
Po przedstawieniu się członków polonijnego stowarzyszenia "Kresowiacy" i rozpaleniu grilla, wieczór mija nam przyjemnie na słuchaniu historii o Polakach żyjących na Ukrainie, opowieści o organizacjach krzewiących patriotyzm wśród młodych Polaków. Oraz śpiewie. Pan Jerzy okazuje się być byłym harcerzem ZHR-u, gra na akordeonie, Kamil zasuwa na gitarelli (nie ukulele, ale gitarelli - małej gitarze z sześcioma strunami). Prawie do północy śpiewamy harcerskie i żołnierskie pieśni, ucząc się jednocześnie popularnych ukraińskich piosenek, w tym między innymi słynne "Hej Sokoły!" oraz zajadając się kiełbaskami z wiaderek. Dzieci i dorośli słuchają naszych opowieści o harcerskich przygodach. Po wspólnej modlitwie, noc spędzamy rozdzieleni w domach goszczących nas Polaków.
Ten grill (można tak powiedzieć, bo naszym wkładem w niego oprócz śpiewu i opowieści były tylko wiaderka tłustych kiełbasek) był pierwszym z wielu, jak się miało okazać, nieplanowanych, gratisowych obiadów w trakcie wędrówki.
Przez następny tydzień myśleliśmy, że będziemy ludźmi bez-netu. Następnego dnia szykował się spływ z Baru czteroosobowymi kajakami na obóz skautów ukraińskich - płastunów.
Ciekawostka:
Bergus w Winnicy przebywał już ponad pół roku, w ramach swojego wschodniego wolontariatu zajmował się między innymi archiwizacją i analizą dokumentów związanych z mordem w Winnicy oraz jego ofiarami.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)