Kajakiem po szwedzkich szkierach#2
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis naszej, instruktorów harcerskich i zuchowych z Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy imienia harcmistrza Floriana Marciniaka, przygody w Szwecji na szkierach. Tym razem dokonaliśmy tego, po co tam przyjechaliśmy - wybraliśmy się w listopadzie na kajaki nad morze Bałtyckie, gdzie skąpałem się w lodowatej wodzie i na własnej skórze nauczyłem, jak wygląda akcja ratownicza na morzu.
Pierwszy spływ i akcja ratunkowa
Nad ranem następnego dnia po przyjeździe udaliśmy się obejrzeć morskie kajaki. Każdy z nich posiadał luki bagażowe z przodu i z tyłu, wypełniony był również powietrzem, aby nie pójść pod wodę w razie wywrotki. Z tyłu posiadały stery, do opuszczania w wodę za pomocą linki naciągniętej aż do kokpitu, w którym siedział kajakarz. Każdy z nas założył również, ze względu na wysokie fale, fartuch.
Wiking wywrócił się w swoim kajaku podczas wchodzenia do niego z pomostu. To był koniec spływu dla niego na dzień dzisiejszy, poszedł do jurty się osuszyć.
Wejście do kajaka morskiego, poruszanego przez fale, nie było najprostsze. Gdy każdy się z tym uporał, pierwszą godzinę spędziliśmy na manewrowaniu kajakiem na mniejszych falach przy brzegu, w zatoczce, za pomocą steru jak i bez niego, przechylając ostro kajak na jedną z burt podczas skręcania długimi pociągnięciami wiosła za siebie.
Gdy instruktor uznał, że jesteśmy już gotowi, zabrał nas na pełne morze. I już po piętnastu minutach leżałem w wodzie. Płynąłem prosto za instruktorem i z powodu steru byłem strasznie spowalniany, próbowałem więc płynąć bez jego używania, za pomocą długich pociągnięć wioseł oraz przechylania kajaka. I tak przechyliłem doskonale kajak i tak mi się to podobało, że pierwsza większa fala obróciła mnie dokoła.
Instruktor był zachywcony. Mógł w praktyce pokazać, jak wygląda akcja ratownicza na morzu. Gdy ja utrzymywałem się na wodzie i zamarzałem powoli, on ustawił ze swojego i mojego kajaka literę "T" i kazał mi obrócić go do góry nogami oraz uwiesić się na jednym z jego końców, samemu podnosząc mój kajak i kładąc drugi jego koniec na swoim. Odkorkowałem kajak i woda zaczęła się z niego wylewać. Kilka minut później przesunęliśmy kajak tak, aby był równolegle z kajakiem instruktora i uwiesiwszy się obydwu kajaków, wsunąłem najpierw nogi do środka, potem resztę ciała i błyskawicznie zacząłem wiosłować do brzegu, aby ogrzać się w jurcie. To była, jak na pierwszy raz, dość skomplikowana operacja.
Drugi spływ
Na drugi spływ, ponownie na pełne morze, wybraliśmy się następnego dnia. Ponownie bez Wikinga. Tym razem się nie wywaliłem. Nasza trasa prowadziła przez szkiery i większe wysepki z małymi wsiami i mostami pomiędzy nimi, w mżawce, jak i również przez pełne morze, po którym płynęliśmy z użyciem sterów, bardzo wolno, ustawiając się przodem do atakujących nas wysokich fal.
Zdjęcia: Krzysztof
Sauny nad morzem
Wieczory spędzaliśmy na pełnym luzie, siedząc sobie w tradycyjnych drewnianych saunach suchych na brzegu morza i co kilka minut wyskakując z nich, z pomostu, prosto do lodowatej listopadowej morskiej wody. Szwedzi to jednak się znają.
Zdjęcia: Krzysztof
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)