Sibiu#1 - Piata Mare, Piata Mica, Brukenthal Museum i inne
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać początek swojej podróży do Sibiu, czy też Sybin oraz zwiedzanie dużego i małego placu w mieście, cytadeli i różnych ciemnych zakamarków.
Podróż do Sibiu
O godzinie piątej nad ranem wsiadłem do pociągu, byle jakiego, bo darmowego, hehe.
Akurat okazało się, że jechał do Sibiu. Przy okazji sprawdziłem poprzez dworcow Wifi pociągi powrotne z Sibiu do Braszowa i godziny mi pasowały, więc dobrze wyszło. Miałem znowu okazję zobaczyć świt nad Fogaraszami. A akurat ciekawe zdjęcię mogłem zrobić, ponieważ po lewej stronie, na mniej więcej wschodzie, wschodziło słońce które oświetlało całą równinę i przebijało się przez chmury. A po prawej stronie, mniej więcej na północy, spoczywał długi, wysoki, górski masyw Fogaraszy z ośnieżonymi, zimnymi szczytami. Fajny kontrast. Niestety tak długo zastanawiałem się, czy wyciągać aparat, że zdążyłem zrobić zdjęcie tylko kalkulatorem, po czym pociąg skręcił i widok się trochę zmienił.
Trzy godziny jazdy później i oto dotarłem do Sibiu, miasta, w okolicach którego znajduje się słynny skansen i muzeum Astra, o którym wcześniej już pisałem, a do którego zostaliśmy z Berkiem zaproszeni przez naszą koordynatorkę.
Na dworcu od razu poszedłem pokłócić się o bilet powrotny, aby mieć więcej czasu i sprawę z głowy. Po około dziesięciu minut miałem go w ręce i wyszedłem na plac 1 Grudnia 1918 roku. Jako pierwszy rzucił mi się w oczy pan z kobietą pod ramieniem. To była jednak tylko paskudna lalka, którą dźwigał pod pachą. Może szedł ją sprzedać na cygańskim targu w Sibiu?
Na placu znajdowała się również kaplica Świętego Krzyża, ale była malutka i zamknięta, ruszyłem więc dalej, chcąc uciec z, jak na powyższym zdjęciu widać, dość brudnego i brzydkiego placu.
Stare kamienniczki
Ruszyłem ulicą Gheorge Magheru do centrum, po drodze mijając bezimienny posąg oraz stary kościół katolicki. Uliczka była dość urzekająca. Stare, malownicze, kolorowe kamienniczki. Wstąpiłem powałęsać się trochę w jedną z bocznych, mniejszych uliczek i spotkałem koty, które zaprowadziły mnie na mały, pusty placyk.
Ale za to bardzo klimatyczny.
Tak eksplorowałem prawie co drugą krętą, wąską uliczkę po drodze do centrum, aż w końcu podskoczyłem do szkoły porozmawiać z dyrektorem, w sumie okazało się, że z dyrektorką, o możliwościach noclegu dla wędrowników. Niestety byli totalnie zaskoczeni moim pytaniem, więc wyszedłem z niczym, chociaż zostawiłem ich chyba z pomysłem w głowie.
Piata Mare
I doszedłem na Piata Mare, największy plac, samo serce Sibiu.
Gdzie to na placu jako pierwsze rzuciły mi się w oczy (właśnie, w oczy) wole okna na pochyłych dachach, bardzo przypominające swoim wyglądem oczy. Podobno to Sighisoara słynie z takich oczo - dachów, co to śledzą podróżnych.
Pochodziłem ponownie bocznymi, wąskimi uliczkami Sibiu wychodzącymi z Piata Mare na obrzeża miasta. Do wielu kamieniczek drogę otwierały zdobione łuki i bramy.
Na powyższym zdjęciu po powieszonych gazetach widać, że ktoś prowadził poszukiwania... tylko kogo... lub czego? Pierścienia Władzy w rękach cyganów, studentów Erasmusa w Rumunii wyłudzających darmowe bilety na pociągi?
Można było przejść pod kamienniczkami i dostać się do Piata Mica, małego placu. Ale nic na nim nie było ciekawego, oprócz tablic z informacjami po rumuńsku o historii miasta.
A na samej Piata Mare rozstawiano drewniane stoiska celem sprzedaży prawdopodobnie tandety, ale i również jedzenia. Nie dowiedziałem się, czemu rozstawiają baraki właśnie teraz, gdy, przykładowo, w Braszowie właśnie zaczynają je składać z powrotem po zimie.
Na placu można jeszcze zwiedzić Biserica Sfanta Treime, czyli kościół katolicki Świętej Trójcy. Znajduje się tutaj ponadto muzeum pałacu Brukhental - niestety właśnie trawły w nim coroczne prace porzadkowe i renowacyjne i jeszcze przez dwa dni, do dwudziestego czwartego lutego, miał stać zamknięty. To była praktycznie największa atrakcja Sibiu, którą koniecznie chciałem obejrzeć! Ale musiałem obejść się ze smakiem.
Za to otwarte było muzeum sztuki, gdzie ze studencką legitymacją w ręku wszedłem za pięć lejów i obejrzałem obrazy jednych z bardziej znanych transylwańskich malarzy, w tym między innymi Nicolae Grigorescu oraz Johanna Martina Stocka.
Poszedłem w dół ulicą Nicolae Balcescu, po drodze mijając ambasadę i zajadając się kupionym w piekarni gogosi - jeszcze innym rumuńskim tradycyjnym wypiekiem.
Uliczka również była dość malownicza. Ciekawie oznaczył się na jednej ze ścian Bank Transylwański.
Cytadela
Pospacerowałem również po szumnie nazwanym przez Rumunów "Cytadelą" obszarze miasta, który jednak do poznańskiej cytadeli nijak się ma. Było dość mgliście, deszczowo i błotno, mimo to uliczki i wieżyczki również miały swój klimat.
Z murów miasta, z tej tak zwanej cytadeli, rozciągał się widok na resztę Sibiu - niestety na część industrialną, co w połączeniu z brzydką, ulewną pogodą nie zachęcało do dłuższej kontemplacji.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)