SKANSEN ASTRA
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy dzielnie tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać wycieczkę z uniwersytetu do skansenu Astra w Sibiu, na którą zostaliśmy z Berkiem zaproszeni jako studenci Erasmusa przez naszą koordynatorkę.
Wycieczka do skansenu Astra w Sibiu
Wybrałem się z Salcą, Berkim i studentami magisterki w ramach zajęć do skansenu w Sibiu. Skansen słynie głównie z drewnianych budowli, wiatraków, warsztatów, kościołów i domów (dla zwierząt i ludzi) sprowadzonych tu z różnych rejonów Rumunii, jak i rękodzieła, również glównie drewnianego, ale można tu też obejrzeć przykłady tkactwa i garbarstwa jak i sztuki na drewnie, szkle i ceramice. Skansen nazywa się Astra i leży około piętnastu minut drogi od Sibiu.
Droga do Sibiu
A że Sibiu leży u podnóża Fogaraszy, były niezłe widoki.
Fogarasze z okna uniwersyteckiego busa, którym jechaliśmy, robiły wrażenie. Bus należał do klubu sportowego działającego przy wydziale sportu i rekreacji czy jakoś tak.
Na szybach autobusu widniało fajne logo.
Na postoju pół godziny jazdy przed Sibiu mieliśmy okazję podziwiać niezłe malunki na ciężarówce.
Muzeum kultury siedmiogrodzkiej "ASTRA"
Po przejeździe przez miasto Sibiu pokonaliśmy jeszcze niecałe piętnaście kilometrów drogą asfaltową skrajem lasu i dotarliśmy do drewnianej, rzeźbionej bramy do skansenu. Niedaleko znajdował się też mały drewniany hotel, w którym można przenocować (studenci wybierający się tu na praktyki lub w ramach dłuższych wycieczek właśnie tam nocują). W samym muzeum i skansenie mieliśmy możliwość, za specjalnym pozwoleniem jako studenci, obejrzeć i posłuchać o pracach konserwatorskich tutejszego laboratorium, które zostało dofinansowane przez jakiś norweski fundusz.
W samym muzeum i skansenie mieliśmy możliwość, za specjalnym pozwoleniem jako studenci, obejrzeć i posłuchać o pracach konserwatorskich tutejszego laboratorium, które zostało dofinansowane przez jakiś norweski fundusz.
Kolejno oglądaliśmy wielką lodókwę, w której na tydzień umieszczane są elementy drewniane, w temperaturze trzydziestu stopni poniżej zera – dzięki czemu większość insektów i robali umiera, tak samo jak ich jaja i zarodniki. Następnie elementy umieszczone są na kilka tygodni w specjalnym pomieszczeniu o wilgotności powietrza pięćdziesiąt procent i temperaturze osiemnastu stopni Celsjusza, gdzie odtajają i poddawane są obserwacji również przez kilka tygodni.
W laboratorium pracownicy zajmują się rekonstrukcją i konserwacją mebli,
ubrań,
obrazów na szkle i drewnie oraz ceramiki.
W magazynie leżały drewniane narty, przydałyby mi się tu niedługo. Były tam również cegły, z wypisaną datą produkcji, do budowy pieców.
Oraz stare strugi do drewna:
Krzesła pokryte najpierw primerem, potem farbą, wszystko wykonane farbami naturalnymi, klejone również klejami naturalnymi, kostnymi.
Muzeum tradycyjnej kultury ludowej "ASTRA"
Wybraliśmy się na spacer po rozległym skansenie.
Mijaliśmy drewniane domy i wiatraki, z których sprzed dwustu laty wynieśli się do innych miast i krajów mieszkańcy, gdy ich rękodzieło zostało wyparte przez metal i plastik.
W skansenie przewodnik mówi po rumuńsku, ale wszędzie można przeczytać informacje po angielskie zamieszczone na tablicach, w gablotach a niekiedy na drzewach. Szczególnie ciekawa była mała, wyglądająca na wymarłą wioska, na czarno-białym zdjęciu (w sumie była wymarła) oraz drewniany kościółek, lekko zniszczony, pod wezwaniem św. Michała Archanioła. Spacerując z Berkim, robiąc zdjęcia, wchodząc do domów dla zwierząt i siadając w różnych dziwnych miejscach, jak namioty czy stare altany, oddaliliśmy się trochę od grupy, która pędziła przed nami z przewodnikiem, przede wszystkim z powodu tego, że mój turecki przyjaciel chciał mieć zdjęcie z każdą mijaną ciekawą budowlą - a tych było sporo.
A w grudniu zostaliśmy zaproszeni na weekend na praktyki, będziemy sami odnawiać obrazy na drewnie i drewniane skrzynie.
Po drodze z Berkiem próbowaliśmy rozbić obozowisko w muzeum, ale strażnicy nas wygonili.
Sibiu
Po zwiedzeniu skansenu Astra zatrzymaliśmy się jeszcze na dwie godziny w Sibiu, czyli w Sybin, aby podziwiać zachód słońca nad Fogaraszami oraz przejść się po mieście. Powodem zatrzymania była grupka studentek magisterki która chciała coś zjeść na mieście, a my z Salcą wykorzystaliśmy ten czas, aby zajrzeć na Wielki Rynek oraz do niemieckiego pałacu zbudowanego na wzgórzy, z ładnym ogrodem i fontanną. Pałacyk był już zamknięty, ale na zapytanie Salci ochroniarz opuścił rygle i drzwi stanęły otworem, i to bez opłaty, standardowo wynoszącej pięć lei.
W środku mieliśmy okazję zobaczyć wnętrze domu, salę jadalną oraz sypialnie, popodziwiać niemieckie stroje ludowe oraz malowane w kwiaty meble i wysłuchać historii o niemieckich osadnikach w Rumunii, ich kulturze i trybie życia.
Autorka powyższych dwóch zdjęć: Caroline
Droga powrotna
Trasa powrotna uniwersyteckim busem do Braszowa zajęła nam trochę ponad dwie godziny, tyle samo co w droga z Braszowa do Sibiu.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)