Włosko-polski autostop#1 - Deva

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać swoją polsko - włosko autostopową podróż w kierunku zamku w Hunedoarze - w pierwszej kolejności zwiedziliśmy cytadelę w Devie. 

Włoski towarzysz 

Leśnicy mają w najbliższym tygodniu pierwszy, wcześniejszy egzamin, dlatego na razie siedzą w Memorandului i studiują ptaki - muszą rozpoznać dziesięć ptaków z dwustu zapisanych na liście, aby zdać. Zadanie to sprawiło, że znienawidzili ptaki i ornitologię. 

Mimo to Cinzia, która spędziła już swojego poprzedniego Erasmusa z inżynierki w Rumunii w innym mieście i wróciła ponownie w tym roku, tym razem do Braszowa, zdecydowała się towarzyszyć mi w podróży do Devy i Hunedoary, węgierskiego zamku gotyckiego - co okazało się kluczowe dla powodzenia misji, dziewczyna złapała wszystkie samochody w kilka sekund. 

Bla Bla Car 

Akurat trafił się dobry moment, ponieważ na bla bla carze, portalu carpoolingowym, swoją propozycję przejazdu w kierunku Hunedoary, do położonych blisko niej, miast Simeria, gdzie znajduje się park dendrologiczny, lub Deva, gdzie znajduje się cytadela na wzgórzu, wstawił Imre K. 

Do Devy lub Simerii, z legitymacją studencką, można dostać się bezpośrednim pociągiem z Braszowa za około trzydzieści lejów. Tylko że pociąg jedzie rzadko, a podróż zajmuje ponad cztery godziny - wyjeżdżając o godzinie szóstej znaleźlibyśmy się na miejscu dopiero po jedenastej. Z Braszowa do Hunedoary odległosć wynosi ponad dwieście pięćdziesiąt kilometrów. 

A Imre jechał o piątej rano. Tej nocy ponownie spałem u Donato w pokoju w Memorandului, aby Cinzia nie musiała sama iść przez Braszów w środku nocy (no dobra, przed świtem). 

Dwadzieścia po piątej spotkaliśmy się z Imre pod aulą uniwersytecką. Kierowca okazał się porządny, był węgierskim fotografem, który właśnie wracał do Budapesztu. Po odczekaniu dziesięciu minut na spóźnionego trzeciego pasażera, Rumuna, ruszyliśmy do Devy. 

I ponownie, po raz chyba siódmy, widziałem Fogarasze przez okno - tym razem góry zasłaniały wschodzące słońce. Droga wiodła przez Sibiu, gdzie wysadziliśmy rumuńskiego pasażera. 

Deva 

O godzinie dziewiątej byliśmy już w Devie, gdzie najpierw udaliśmy się na zakupy, po śniadanie. I właśnie tam, w małym markecie, utknąłem w obrotowych drzwiach. Czekałem w spokoju trzy minuty, aż Cinzia zauważy, że mnie nie ma i wróci się. Wtedy zorientowałem się, że drzwi nie są automatyczne, tylko trzeba się zaprzeć i dość mocno je pchać przed siebie... Beka życia. 

Ale siedząc w zamknięciu, miałem niezły widok na cytadelę: 

wlosko-polski-autostop1-deva-443ef821c02

Wzgórze wyrasta z płaskiego miasta jak... no, po prostu nagle strzela w niebo. 

Nie wiedząc, z której strony znajduje się, prawdopodobnie dość stroma, ścieżka prowadząca na górę, przez przypadek doszliśmy do gondoli i zdecydowaliśmy się wjechać nią na szczyt - za pięć lejów, z legitymacją studencką, za dziesięć bez. 

W bramie zamku powitała nas dziewczynka z grupy szkolnej, która zawitała tutaj z wycieczką. Co było dość niebezpieczne, ich nauczyciele się rozgadali i gdzieś zniknęli, a dzieciaki biegały same po zamku, gdzie na każdym kroku można spaść lub stoczyć się na sam dół... A uczniowie nie biegali tak sobie, po dziedzińcu, tylko skakali po murach, gonili się i wchodzili w każde zakamarki cytadeli - parę razy pomogliśmy i asekurowaliśmy ich przy wspinaniu, bo i tak by to zrobili, jakbyśmy sobie już poszli, więc lepiej było chociaż być w pobliżu. To w sumie wyglądało tak, jak w zuchach, gdzie pod naszą opieką dzieciaki wchodzą na drzewa i robią inne głupie rzeczy, na które normalnie rodzice pewnie by im nie pozwolili. Dzieciaki chyba nas przez to polubiły, bo nie oddalały się od nas o krok. 

wlosko-polski-autostop1-deva-064136e9b94

wlosko-polski-autostop1-deva-536c4d9e7a6

Świeciło mocne słońce, zalewając swoich blaskiem miasto: 

wlosko-polski-autostop1-deva-cb94ebf82ec

wlosko-polski-autostop1-deva-66966428edf

wlosko-polski-autostop1-deva-02c3447165e

A na samym szczycie cytadeli, gdzie raczej nie powinno się wchodzić (drewniana brama była rozwalona jakby od kopniaka w stylu "This is Sparta") powiewała rumuńska flaga: 

wlosko-polski-autostop1-deva-0a45ac22060

Ze szczytu udaliśmy się w drogę powrotną do miasta pieszo (tym bardziej, że pogoda dopisywała, a za gondolę trzeba było ponownie zapłacić ;)). Najpierw wypaczonymi, zmarzniętymi, stromymi schodami w dół: 

wlosko-polski-autostop1-deva-39adf5a08f8

Były naprawdę wspaniale pokrzywione. 

A później ścieżką dokoła wgórza - która miejscami prowadziła pod gondolą oraz małymi tunelami przez skały: 

wlosko-polski-autostop1-deva-4a8e9284ed7

W samym mieście, przed udaniem się na główną drogę prowadzącą do Hunedoary, spotkaliśmy sporo zwierzaków, kotów i psów - szczególnie jeden zapadł nam w pamięć. Był bardzo ładny, cieszył się na nasz widok jak głupi i siedział w klatce wypełnionej własnymi odchodami, prawdopodobnie rzadko z niej wychodzi. 

Zaczęliśmy łapać stopa. Na początku łapaliśmy na złej drodze i w złym kierunku, okazało się, że moja orientacja w terenie jest tym razem lepsza od GPS-u Cinzi, który wskazywał nam jakąś dziwną drogę do Hunedoary - więc udaliśmy się dalej, tam gdzie spodziewałem się znaleźć główną drogę i wyciągnęliśmy kciuki w górę. 

cdn. 

wlosko-polski-autostop1-deva-f99bfc19836

Z ciekawostek: 

W Devie na stacji z gondolą dowiedziliśmy się o jeszcze kilku mniejszych zamkach, zlokalizowanych w lasach w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od Hunedoary oraz o kościele Densus - najstarszym kościele katolickim w Rumunii, zbudowanym z kamieni wziętych ze zniszczonej Sarmizegetusy, dackiego miasta, również leżącego niedaleko. Niestety w zimie autostopem ciężko pokonać takie odległości przed nadejściem ciemności, więc prawdopodobnie wrócimy tu na wiosnę z namiotami. Najlepiej na ten obszar wybrać się samochodem. A kościół na zdjęciach wygląda zacnie, więc chyba warto. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!