Tam i z powrotem
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać tanie sposoby podróżowania z Rumunii do Polski i z powrotem.
Punkt widokowy na Colinie
Rano podskoczyłem do Codruta, aby podarować mu w prezencie, owinięte w zerwaną po drodze z słupa reklamę, dziesięc polskich złotych w banknocie - do jego wielkiej kolekcji banknotów, aż dziw, że posiada banknoty z Iranu, a z Polski jeszcze nie miał. Po pożegnaniach z innymi erasmusami i kilku ostatnich posiłkach, wyszedłem po raz ostatni, w tym roku kalendarzowym, z Marią i Maider, która po skończonych praktykach w szpitalu wracała już na stałe do Hiszpanii, na schody widokowe przylegające do budynku akademika. Nie są to oczywiście schody widokowe, tylko zwykłe schody, prowadzące do bocznego wejścia do jednego z budynków akademika.
Roztacza się z nich widok na całe stare miasto, Tampę i góry. Natomiast duże, brzydkie i obskurne nowe miasto jest zasłonięte przez budynek i góry. Jak się niedawno z Maider zorientowaliśmy, zarówno ja, jak i ona, wracając wieczorami do akademika, zawsze po drodze wchodziliśmy na te schody i podziwaliśmy Braszów.
Ścianka wspinaczkowa "Natural high"
Wieczorem, jeszcze przed spakowaniem plecaka, podskoczyłem z Wojtkiem i Gregorem autobusem numer pięć z Livada Postei na ściankę wspinaczkową na Strada Carpaților 60.
Gregor spędza tam co drugi dzień, a zdarzają się tygodnie, gdzie codziennie jedzie się wspinać. Razem z Wojtkiem kupili karnet miesięczny za sto lejów. Jedno wejście kosztuje osiemnaście lejów, plus trzeba wziąć pod uwagę jeszcze wypożyczenie butów do wspinaczki - za dziesięć lejów. Ścianka wspinaczowa jest otwarta od godziny siedemnastej do dwudziestej drugiej - płacąc za jedno wejście, można wspinać się aż do zamknięcia obiektu. Buty można też kupić, oczywiście, na cygańskim targu.
Wspinaliśmy się bez uprzęży i lin - dół parkietu wyłożony jest specjalnymi matami, więc można spokojnie zeskoczyć i się odbić, mimo że za pierwszym razem istnieje pewna obawa...
Tysiąc z Włochami
Przypakowawszy trochę na ściance i spakowawszy się, ruszyłem czym prędzej do Włochów, aby nauczyć ich grać w tysiąca i odegrać się za wszystkie porażki w scopa. Włosi jęczeli w trakcie tłumaczenia zasad, ale w miarę szybko zaczęliśmy grać na poważnie - na dobry początek do pięciuset, a nie tysiąca. Okazało się, że albo Donato jest wyśmienitym graczem, albo nie zrozumiał do końca zasad - szybko uzbierał minus trzysta punktów, ja miałem niewiele więcej, natomiast dziewczyny akurat były na plusie - kiedy wybiła godzina ich lunchu i nagle wszyscy przerwali grę, ktora skończyła się na tym, że znowu przegrałem... Ale że specjalnie dla mnie przygotowali ciorbę cu cukinia, z zaskoczenia, nie narzekałem :D
Podróż na święta do Polski
Pociągi w Rumunii
O drugiej w nocy wyszedłem z Memorandului, aby po drodze i krótkim zerknięciu ze schodów na nocny Braszów, wstąpić do Coliny po plecak. Na dworze było minus dwadzieścia, gdy ruszyłem na peron w Braszowie.
W Rumunii są trzy główne typy pociągów - tanie i wolne "Regio", które zatrzymują się dosłownie na każdym przystanku, oraz szybsze, ale często znacznie droższe - "InterRegio", na które trzeba wykupić miejscówkę przed czasem. Trzecim jest "InterCity", najdroższy, ale i najszybszy.
Bilety do Bucuresti Nord
Ja oczywiście kupiłem ponownie bilety na "Regio", za dwanaście lejów z legitymacją studencką, aby odespać podróż i przed ósmą znaleźć się w Bukareszcie. Jako jedyny pasażer, bo wszyscy inni kupili bilety na szybszy "InterRegio" odjeżdżający z Braszowa w tym samym kierunku o tej samej godzinie, wsiadłem do pociągu, zadowolony, że ten już stoi na peronie - pociągi rumuńskie zazwyczaj, szczególnie na zimę, mają opóźnienia, więc cieszyłem się, że przynajmniej ten ruszy punktualnie. Miał jechać niecałe cztery godziny, godzinę dłużej od "InterRegio".
Pociąg stał na dworcu dwadzieścia minut dłużej, zanim ruszył...
Całkowite opóźnienie wynosiło czterdzieści minut, o wpół do dziewiątej wysiadłem na dworcu głównym w Bukareszcie.
Bus Bucuresti Nord - Otopeni Aeroport = Henri Coanda Aeroport
Gdy wychodzi się z dworca, trzeba skręcić od razu w prawo i pierwszy przystanek, jaki się zobaczy, to przystanek, z którego odjeżdża autobus numer 780. Trzeba kupić specjalny karnet - dwie leje kosztuje karta, i autmoatycznie pani w kasie pobiera opłatę siedem lejów za dwa bilety - kartę trzeba odbić w kasowniku w autobusie i zachować na kolejne odbicie w przyszłości oraz doładowanie, aby nie płacić specjalnie kaucji po raz kolejny.
Otopeni Aeroport to to samo lotnisko, co lotnisko Henri Coanda - to dość ważne, bo sporo erasmusów nieraz zastanawiało się, czy dobrze sprawdzają adres i dojazd.
Kontrola
W autobusie jechały ze mną dwie kobiety z Mołdawii, również do Berlina leciały, do pracy, oraz jakaś duża ekipa... Mikołajów, elfów i, zamiast reniferów - niedźwiedzi. Aha, no i kontrolerzy. Na tej trasie bardzo często sprawdzane są bilety. Jeden facet błyskawicznie wyskoczył z busa, a ja równie szybko założyłem Pierścień Władzy na palec, ale zorientowałem się, że w tym autobusie coś nie działa.
Lotnisko
Generalnie na lotnisku trzeba uważnie obejrzeć pierwszą tablicę z informacjami o odlotach - bo później nie znajdzie się żadnej innej i nie będzie można się upewnić co do bramki i odprawy. I tak właśnie z czterema Polkami, na które natknąłem się przed lotniskiem, poszliśmy do bramki 54 i dziesięć minut przed zamknięciem bramek zorientowaliśmy się, że towarzyszyło nam niewielu ludzi, jak na lot Bukareszt - Berlin, ponieważ numer zmienił się chwilę po naszej odprawie bagażowej, więc lecieliśmy przez całe lotnisko do właściwych bramek i odprawy paszportowej.
I trzy godziny później wylądowaliśmy w Berlinie, skąd zabraliśmy się Polskim Busem wgłąb kraju.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)