Augustów
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak z wędrowniczkami z 15 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczek ze szczepu "Czarna Hańcza" zwiedzaliśmy miasto Augustów, spaliśmy na polu biwakowym, braliśmy udział w koncercie szantowym i wróciliśmy do domu.
Pole biwakowe
Największe pole biwakowe w okolicach Augustowa mieściło kilkadziesiąt wozów kempingowych i namiotów. Ludzi było dość sporo, obawialiśmy się więc, czy drużyna da radę zrobić ostatnie, obrzędowe ognisko na obozie. Jako że ja byłem tylko ratownikiem, a ponadto chłopakiem, z Olą pojechaliśmy rowerami do miasta wziąć udział w reklamowanym tam koncercie szantowym. Podczas przejazdu przez las trafiła nas ulewa, także kompletnie przemoczeni dotarliśmy na miejsce.
Koncert szantowy w Tawernie Szekla
Koncert odbywal się w Tawernie Szekla nad jeziorem. Występował jeden zespół z dosć szerokim repertuarem bardziej i mniej znanych szant, w tym "Gdzie ta keja", "Morskie Opowieści", "Wielorybnicy". Był czas na tańce, zespół grał przez jakieś trzy godziny.
Po koncercie wracaliśmy powoli brzegiem rozświetlonego kanału, robiąc zdjęcia miastu w ciemności oraz obserwując ludzi puszczających chińskie ognie z okazji czyichś urodzin nad wodę.
Po powrocie z koncertu akurat trafiliśmy na końcówkę obrzędowego ogniska dziewczyn i mogliśmy zasiąść do nieoficjalnej watry (nazwa ostatniego ogniska na obozach harcerskich), przy jedzeniu i piciu. Chciały się do nas dosiąść jakieś pijane dresy, ale jako że dziewczyny nie wykazywały zbytnio zainteresowania, zrezygnowali.
Powrót do Poznania
Tej nocy niewiele osób spało, a nawet jeżeli ktoś spał, to przy ognisku, przy Watrze, jak przystało podczas ostatniej nocy na obozie. O godzinie piątej, przed świtem, opuściłem ognisko i udałem się w stronę dworca głównego w Augustowie, przemierzając pieszo około pięciu kilometrów i po raz ostatni podziwiając poranną mgłę na Czarnej Hańczy. Dziewczyny miały się spakować i przejechać ten odcinek rowerami.
Dlatego dość mocno się stresowałem, gdy zbliżała się godzina odjazdu pociągu, a one jeszcze nie nadjeżdżały. Dosłownie pięć minut przed odjazdem, jak nadjeżdżający pociąg było już widać, wędrowniczki zmachane dopedałowały do dworca i zaczęły rozkręcać rowery (w ten sposób, rozkręcając całkowicie rowery, przejechały całą Polskę, mimo że wszyscy konduktorzy wątpili w opcję przewozu takiej ilości sprzętu przez Polskie Koleje Państwowe).
Po drodze czekała nas jedna przesiadka i potem do celu, Poznania, dotarliśmy już bezpośrednio, jedynie częściowo rozkręcając rowery.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)