Podróż do Tyssedal
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak wraz z Grażyną i Elżbietą w jeden dzień dojechaliśmy do miasteczka Tyssedal nieopodal Języka Trolla, zachwycaliśmy się Norwegią i poszliśmy spać.
Autostop Oslo Rygge - Oslo
Po godzinie siódmej i smacznie przespanej na lotnisku Oslo Rygge nocy ruszyliśmy drogą w kierunku Oslo. Na początku przez prawie dwadzieścia minut szliśmy i nikt nie chciał się zatrzymać, ale ostatecznie udało nam się złapać stopa i dojechać do samego centrum Oslo. Bardzo krętymi uliczkami, pod ziemią jak i nad ziemią, dojechaliśmy do centrum i wysiedliśmy niedaleko supermarketu zaciekawieni, jak drogo naprawdę jest w tej Norwegii. Przed supermarketem stał wspaniały maluch.
Zaś w samym supermarkecie było drogo. Bardzo drogo. Bardzo bardzo. Płakałem. Całe szczęście woda z kranów w Norwegii jest pitna, a bez jedzenia dam radę przeżyć długo.
Za dziesięć złotych jakieś pół litra wody mineralnej.
Ruszyliśmy dalej. Musieliśmy trochę pokluczyć po wylotówce z Oslo, aby znaleźć dobrą ulicę i najlepszy przystanek autobusowy do łapania autostopa. Sprawę utrudniał trochę fakt, że byliśmy w trójkę. W końcu ruszyliśmy dalej autostopem. Po drodze mijaliśmy wyspę Utøya, gdzie w 2011 roku Breivik dokonał masowego mordu na obozie dla młodzieży. W milczeniu spoglądaliśmy na piękne jezioro, góry i samotną, ponurą wyspę.
Po drodze na stacji benzynowej wydarzyła się tragedia, gdy Grażyna rozbiła słoik z masłem orzechowym. Z pomocą przyszli nam turyści z Wielkiej Brytanii, pożyczając butlę gazową do zagotowania wody i ugotowania kuskusu. Dalej pojechaliśmy z Gul i jej mężem aż do Gol, po drodze jeszcze zamieniając męża Gul na jej koleżankę. Dwie starsze panie jechały pochodzić po górach, co było mega.
W Gol dość dużo czasu spędziliśmy niedaleko kościoła stavkirke, drewnianego, starego kościoła z klepek, zbudowanego jeszcze w czasach wikingów, których to kościołów zachowało się z kilku tysięcy tylko kilkadziesiąt w całej Norwegii (przykładem takiego kościoła, przetranportowanego z Norwegii do Polski, jest świątynia Wang niedaleko Karpacza). Nikt nie chciał nas wziąć i w pewnym momencie wydarzyła się śmieszna sytuacja. Zatrzymał się za nami radiowóz policyjny, zarżał silnikiem i zgasł. Drzwi samochodu jeszcze przez chwilę pozostawały zamknięte, a my zestrachani, dlaczego policjanci zatrzymali się przy nas, czekaliśmy na to, co się wydarzy. Wtem drzwi powoli się otworzyły i wysiał z samochodu policjant. Policjant był ubrany na czarno, na szyi miał buffa, na twarzy gęstą czarną brodę i szeroki uśmiech. Brakowało tylko muzyki z westernu w tle, dwóch koltów za pasem i czegoś do żucia w ustach. Bardzo powolnym, kołyszącym się krokiem podszedł do Grażyny i Elźbiety, które z każdym metrem coraz bardziej topniały. Popatrzył na nie, zapytał się, gdzie jedziemy i poprosił, aby uważały na siebie i nie stały tak blisko jezdni. I odjechał.
Dalej musiałem łapać autostopa samemu, ponieważ Grażyna i Elżbieta musiały dziesięć razy omówić tę sytuację i zastanawiały się, jakie przestępstwo popełnić, aby policjant wrócił. Wtedy zostaliśmy zabrani małym kamperem, i z powodu kiepskiej pogody oraz nadmiaru przeżyć usnęliśmy.
Wysiedliśmy koło dużego jeziorka w górach. To znaczy ciągle byliśmy w górach, bo to Norwegia. Po ponad dwóch godzinach stania, a robiło już się późno, złapaliśmy kolejnego stopa i dojechaliśmy aż do Kinsarvik, przejeżdżając nocą przez cały fjord Eidfjord, największy fjord jaki na razie widzieliśmy, którego widok ostro wyrył mi się w pamięci, gdy wymarzyłem sobie pływanie po nim w kajaku. Nasz kierowca wystawił nas na stacji benzynowej po czym sam poczekał na ostatni prom, który miał go przewieźć na drugi brzeg Eidfjordu. Bo w Norwegii w wielu miejscach aby przeprawić się przez fjord i szybciej dotrzeć do celu trzeba skorzystać z promu, a co za tym idzie, łapanie autostopa czasem wiąże się z podziałem kosztu przepłynięcia promem między pasażerów, a niekiedy na promie kierowca musi zapłacić za samochód oraz dodatkowo za każdego pasażera.
Z Kinsarvik na stacji benzynowej spotkaliśmy Polaków, ale jechali w przeciwną stronę. Podczas rozmowy z Polakami odezwał się do nas pewien młody Niemiec, proponując podwózkę do Tyssedal - ponoć nazajutrz samemu chciał rozpocząć wędrówkę na Język Trolla. Z jego historii wynikało, że dzisiaj koło dziesiątej rano wylądował w Oslo Rygge, wynajął samochód i pojechał bezpośrednio w kierunku Trolltungi. My wystartowaliśmy koło ósmej i dotarliśmy do Kinsarvik chwilę po nim. To trochę pokazuje, jak dużo czasu zajmuje w Norwegii przejechanie niecałych czterystu kilometrów samochodem - wziąwszy pod uwagę przeprawy promem, kręte górskie drogi i postoje w celu podziwiania widoków pokonanie czterystu kilometrów może zająć nawet cały dzień.
Allemansrätten
Dojechaliśmy z Niemcem do ostatniego parkingu w Tyssedal. Dalej już szła droga w kierunku Skjeggedal, ostatniej małej wsi w górach, do której można było dojechać samochodem - potem już rozpoczynał się trekking. Pożegnaliśmy się z Niemcem i poszliśmy w górę poszukać noclegu gdzieś w ukryciu koło drogi. Norweskie prawo Allemansrätten stanowi, że każdy człowiek ma prawo do natury i w każdym miejscu w Norwegii może rozbić się na dziko na jedną noc. Coś wspaniałego.
- Tyssedal nocą.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)