Nyggashaugen
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak, tym razem bez Grażyny i Elżbiety, udałem się na jeden ze szczytów otaczających Fjaerland - Nyggashaugen, i kilkadziesiąt razy siadałem na tyłku, bo tak było ślisko.
Droga na Nyggashaugen
Nad ranem, na spokojnie, bo góry były blisko, ruszyłem na Nyggashaugen. Najpierw przejechałem pożyczonym rowerem przez całe Fjaerland, by wzdłuż fjordu dojechać do początku szlaku. Każdy szlak z Fjaerland oznaczony jest albo kolorem albo poustawianymi w kolumny kamieniami, a na jego początku ustawiona jest tablica informacyjna w języku norweskim i angielskim.
Zostawiłem swój rower oparty o płot tuż przed szlakiem. To jest wspaniałe, że w małych wsiach i miasteczkach w Norwegii można zostawiać rowery nieprzypięte w centrum lub samochody otwarte, bo ludzie są uczciwi i znają siebie nawzajem.
Na początku na szlaku przywitały mnie owce. Były dość nerwowe i ciągle mnie obserowały. Niestety nie dało rady bliżej do nich podejść, ponieważ panicznie zrywały się do ucieczki.
Droga na szczyt Nyggashaugen wiodła dość ostro przez większość czasu pod górę. Na dużej części szlaku płynęła rzeczka, prawdopodobnie powstałą na skutek ostatnich deszczów. Po jakichś dwóch godzinach drogi dotarłem do drewnianej chatynki, schorniska w którym w razie czego można przenocować.
Od chatki na sam szczyt szedłem jeszcze ponad godzinę. Szczyt ciężko znaleźć, ponieważ przez dłuższy odcinek drogi nie widać szlaku - trzeba przebić się kawałek przez krzaki aż zobaczy się pomarańczowe strzałki. Po samym Nyggashaugen można jeszcze się powałęsać i dotrzeć na okoliczne szczyty, ale ja po kilku próbach zrezygnowałem ze względu na podmokły grunt.
Z samego Nyggashaugen rozciągał się cudowny widok przede wszystkim na Fjaerland, fjord oraz lodowiec Jostedalsbreen.
Droga powrotna do Fjaerland
W drodze powrotnej ze szczytu Nyggashaugen wiele razy ślizgałem się, jak totalny letni turysta, na śliskych kamieniach. Rzeczka powstałą na skutek deszczów w ostatnich dniach mocno utrudniała marszrutę. Nie wiem, ile razy upadłem i usiadłem na tyłku, ale stało się to niebezpieczną normą. Już za drewnianą chatką spotkałem dwoje starszych państwo, któzy, jak się okazało w trakcie rozmowy, zostali podwiezieni pod Nyggashaugen przez jednego z moich znajomych, który wspomniał im, że jego kolega, czyli ja, również dzisiaj się tam wybiera. I oto się spotkaliśmy. Starsi państwo żwawo chodzili po górach, ale również przyznali się, że już nie liczą upadków tylko sobie nawzajem pomagają.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)