Nocleg koło Języka Trolla
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak wraz z Grażyną i Elżbietą w jeden dzień doszliśmy do Trolltungi, zdobyliśmy prowiant i zdecydowaliśmy się przenocować na skarpie pod Językiem Trolla.
Trekking na Język Trolla
Następnego dnia rano wygrzebaliśmy się z naszej nory, w której rozbiliśmy namiot i po śniadaniu i spakowaniu się ruszyliśmy drogą w kierunku Skjeggedal. Co jakiś czas mijały nas samochody, a że było dość wcześnie, zacząłem się obawiać, że prawdopodobnie na Trolltundze, czyli Języku Trolla, będą całe pielgrzymki ludzi (robić sobie prawdopodobnie egoistyczne selfie).
Tyssedal od Skjeggedal dzieli sześć kilometrów betonowej drogi pod górę, więc staraliśmy się złapać stopa. Po jakimś czasie wzięli nas ze sobą dwaj Californijczycy, z czego dla jednego wejście na Trolltungę miało okazać się pierwszym wyjściem w góry w życiu. W Skjeggedal było już pełno samochodów i ludzi wyglądających zarówno na doświadczonych i przygotowanych do chodzenia po górach, jak i na kompletnych laików w trampkach na nogach.
Pierwsze podejście, trwające od czterdziestu minut do jednej godziny, jest dosyć ciężkie, idzie się hardo pod górę, niekiedy do drzew przywiązane są liny do północy. Dalej mija się źródełko, gdzie można napełnić bukłaki wodą (raczej w tamtych okolicach nie ma dużych problemów ze żródłami z wodą). Następnie bardzo ładną trasą, płaską, maszeruje się przez niecałą godzinę i czeka nas kolejne, trochę krótsze, ale również cięższe podejście pod górę. Dalej jest już z płatka.
Trasa na trolltunga oznaczona jest epickko - tak jak można wyobrazić sobie prawdziwe drogowskazy dla wikingów, czyli poprzez kamienie poustawiane jeden na drugim, tworzące małe wieżyczki, czasami nie poddające się grawitacji i dzięki dobremu wyznaczeniu środka ciężkości utrzymujące się większy na mniejszym. Na takich "słupach" co jakiś czas wymalowana jest na czerowno litera "T", jak Trolltunga.
Po drugim cięższym podejściu trasa prowadzi przez małe jeziorko. Na okolicznych szczytach można zobaczyć utrzymujący się nadal śnieg po zimie. Nie śpieszyliśmy się za bardzo, przy jeziorku spędziliśmy też trochę czasu, robiąć "aniołki" w śniegu oraz rozmawiając ze spotkanymi po drodze, wracającymi z Języka Trolla Polakami. Kontynuująć wędrówkę spotkaliśmy wracającego z Trolltungi Niemca, który nas podwiózł wieczór wcześniej z Kinsarvik do Tyssedal, jak i Californijczyków, zadowolonych z pierwszego trekingu w ich życiu.
Po prawie trzech godzinach dalszego marszu, na górze z widokiem na rozpościerające się na dole duże jezioro oraz przez wielkie głazy poprzetykane w niektórych miejscach strumykami i jeziorkami pełnymi lodowatej wody i my dotarliśmy do Języka Trolla.
Jako że brakowało nam trochę prowiantu, przy okazji spotkania z dwiema Polkami na Języku Trolla, panią Anią i jej córką Zosią (albo Janką) dostaliśmy trochę chleba i sera na powrót następnego dnia. Zdecydowaliśmy, że tę noc spędzimy pod namiotem niedaleko Trolltungi. Ale żeby nie było nudno i wyróżniać się trochę od innych ludzi, po zrobieniu sobie serii zdjęć na Języku Trolla zeszliśmy w dół, na półkę skalną poniżej teg obiektu turystycznego i tam, na kamiennej ziemi, rozbiliśmy namiot, z widokiem na całe jezioro.
Ognisko na Języku Trolla
W międzyczasie Grażyna i Elżbieta podziwaliły widoki. W pewnym momencie Grażyna zamieniła się w złą Białą Czarownicę i chciała przebić mnie sztyletem gdy leżałem na kamiennym stole widocznym w lewym górnym rogu zdjęcia. Ale że ja też z choinki się nie urwałem, przetrwałem uderzenie.
Grażyna i Elżbieta po próbie zasztyletowania mnie poszły gdzieś daleko w góry niczym górskie elfki wykąpać się w którymś z lodowatych strumieni. Mi wystarczyła pobliska sadzawka, muszę przyznać, że podziwiałem dziewczyny i ich silną wolę umycia się w tych temperaturach na tej wysokości.
Wracając, przyniosły trochę znalezionego drewna ze sobą, wpadliśmy więc na genialny, unikatowy pomysł rozpalenia ogniska na Języku Trolla. I takoż poczyniłem, tłumacząć trochę dziewczynom, jak rozpalić ognisko za pomocą krzesiwa, a ludzie tylko przyglądali się nam z daleka, zaszokowani.
I tak minęła nam noc na Języku Trolla. Miałem tylko nadzieję, że nie stoczymy się ze skarpy kilkaset metrów w dół.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)