Middashaugen
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak samotnie ruszyłem na największy szczyt w Fjaerland - Middashaugen.
Droga na Middashaugen
Na Middashaugen wybrałem się wcześnie rano, jako że jest to mimo wszystko największy ze szczytów otaczających Fjaerland - mimo że nie jakoś niesamowicie wysoki.
Na początku miałem wywrotkę na rowerze, gdy zjeżdżając w dół drogi próbowałem hamować i wyrżnąłem przednim kołem o głęboką dziurę w ziemi. Ogarnąłem się i pojechałem dalej. Po jakichś piętnastu minutach jazdy dotarłem do miejsca, skąd szły dwa szlaki. Były tam również tablice informacyjne, ale bez nazwy szczytu, Middashaugen, tylko z nazwą jakiejś chatki po drodze na szczyt. Zadzwoniwszy do przyjaciół, otrzymałem opis słowny trasy i udało mi się wybrać odpowiedni - po jakichś dziesięciu minutach od rozpoczęcia podejścia pod górę musiałem otworzyć sobie bramę oplątaną łańcuchem - po tym rozpoznałem właściwy szlak.
Bramy były wzniesione w tym miejscu w celu utrzymania na danym terenie stada owiec, które również spotkałem na szlaku. Jako że droga była wąska i kamienista, biedne owce nie mogły przede mną uciec na boki, tylko przez całą pierwszą godzinę biegły przede mną na górę.
Pierwsze pół godziny trekingu spędziłem idąć wzdłuż szerokiej rzeki, niekiedy spadającej z góry na dół w postaci majestatycznych i huczących wodospadów. Potem minąłem kawałek lasu, z drzewami powalonymi przez wiatr, i wszedłem w las, a szlak zaczął mocniej pnąć się w górę.
Chatka w górach
Bez ciężkiego plecaka i przy czystym powietrzu nie miałem jednak większych problemów ze wspinaczką i po około godzinie dotarłem do chatki, o której informowała tablica informacyjna na początku szlaku. Z chatki był idealny widok na lodowiec Jostedalsbreen, tym razem prawie że w pełnej krasie.
Przy chatce pasło się kolejne stadko owiec - te jednak były inne, ciekawskie, zaczęły wędrować ze mną, a kiedy się zatrzymywałem, albo zatrzymywały się wraz ze mną, bacznie mnie obserwując, albo przybliżały się do mnie, niemal skubiąc moje spodenki.
Przerażony zacząłem uciekać. Teraz przed sobą miałem wąską dolinę oraz trudne zadanie znalezienia bezpiecznego szlaku na sam szczyt, ponieważ moi znajomi opowiadali, jak nie mogąc znaleźć szlaku ruszyli na przełaj przez wielkie rumowisko i prawie poskręcali sobie karki. Bardzo dużo czasu zajęło mi odnalezienie szlaku, i to pomimo dokładnych instrukcji oraz nawet filmiku nagranego specjalnie dla odwiedziających Fjaerland. Szlak w postaci wąskiej i ledwie widocznej dróżki znajdował się po prawej stronie, przed zwężeniem w dolinie wypełnionym bardzo czystą wodą -miejscem aż zachęcającym do rozbicia namiotu i kąpieli. Cała trasa w dolince była podmokła, mimo impregnacji buty powoli zaczęły przemakać.
Droga na sam szczyt zajęła mi kolejną godzinę. Middashaugen rozpoznałem po wielkim kopcu z kamieni, ustawionym na samiutkim szczycie. Z góry roztaczał się widok na całe Fjaerland, wszystkie okoliczne jak i dalsze góry, miasteczko z hotelami, fjord z odpływającym z przystani w miasteczku promem, lodowiec Jostedalsbreen z dwoma wystającymi jęzorami Boyabreen i Supphellebreen oraz na pola uprawne.
Gdy schodziłem, zaczęło już się powoli ściemniać. Podobno najlepiej udać się na Middashaugen właśnie w celu obejrzenia zachodu słońca.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)