Wszystkie drogi do Rzymu: Mérida (cz.2)
1 listopada, niedziela
Nocowałyśmy w hostelu Salud, położony przy ulicy Calle de Vespasiano. W informacji turystycznej polecono go nam jako niskobudżetowy i położony blisko centrum. Faktycznie, dojście tam zajęło niecałe 10 minut, a za nocleg zapłaciłyśmy 14€ od osoby (w pokoju dwuosobowym).
W niedzielę wstałyśmy dość wcześnie, bo oprócz mnóstwa miejsc, które chciałyśmy jeszcze zwiedzić w Méridzie, tego samego dnia miałyśmy jechać do Badajoz, położonego 60 km dalej.
Nasze kroki skierowałyśmy najpierw do kościoła Basílica de Santa Eulalia. Główne wejście znajduje się z przodu budynku, jednak należy obejść go dookoła, żeby przez inne drzwi wejść do niewielkiego muzeum, poświęconego historii tego miejsca, przez które można także zejść do krypty. Znajdują się w niej groby jeszcze z czasów panowania Rzymian i Wizygotów.
Wskazówka: Jeżeli planujecie większe zwiedzanie Méridy, polecam wykupienie biletu łączonego (tzw.entrada conjunto monumental completo), który z ulgą kosztuje 7,5€ (normalny 15€). Wejściówka, oprócz krypty, umożliwia Wam także zwiedzenie: Teatro-Amfiteatro Romano, Circo Romano, zamku Alcazaba, strefy archeologicznej de Morería i Casa del Mitreo. Gdybyście płacili za wszystko oddzielnie, wyszłoby Wam dwa albo i trzy razy drożej. Taką wejściówkę można zakupić w każdym z wyżej wymienionych miejsc. Idąc do następnego wystarczy okazać bilet w kasie do skasowania.
Dalej podreptałyśmy do ww Circo Romano. Warto wspomnieć, że Mérida jest o tyle przyjemna do zwiedzania, że wszystkie główne atrakcje tworzą okrąg obiegające centrum. Każdy dystans jest w zasięgu krótkiego spaceru, a po drodze można podziwiać inne uroki miasta.
Do Circo Romano wchodzi się przez mały budynek, w którym można zobaczyć wystawę o starożytnym Rzymie, a następnie wejść na dach, z którego idealnie widać rozmiary placu. Długi na 400 metrów i szeroki na 30 m, mógł pomieścić nawet 30 tys. widzów. Zwiedzanie cyrku nie jest ograniczone tylko do tarasu widokowego. Można do niego wejść, spacerować po murawie i samemu się przekonać o dystansie, który musiały pokonywać rydwany.
Z Cyrku Rzymskiego już niedaleko do Teatru i Amfiteatru Rzymskiego położonych tuż obok siebie. Powstały około VIII wieku p.n.e. Nigdy nie byłam we Włoszech i nie widziałam czegoś takiego, więc Teatr zrobił na mnie duże wrażenie. Spacerując mogłam wejść dosłownie wszędzie: na scenę, na widownię i do wąskich korytarzy biegnących pod nią. Niesamowita atmosfera! Amfiteatr przetrwał w trochę gorszym stanie, jednak klimat tego miejsca zachował się tak dobrze, że oczami wyobraźni wciąż można zobaczyć słynne walki gladiatorów, a nawet bitwy morskie, które także ponoć miały tutaj miejsce.
Dla geeków starożytnego Rzymu obowiązkowym miejscem jest Narodowe Muzeum Sztuki Rzymskiej, znowu znajdujące się tuż obok Teatro-Amfiteatro Romano. Dla studentów wejście jest bezpłatne (bilety i tak nie są drogie: 1,5€ ulgowe i 3€ zwykłe). Wewnątrz można znaleźć wszystko: rzeźby, posągi bez głów, posągi bez rąk, ceramikę, kolumny, krypty, płyty nagrobne, biżuterię, narzędzia, płytki ozdobne, freski i wiele, wiele innych. Nie jestem maniakiem takich rzeczy, ale fajnie było to zobaczyć. Naprawdę polecam ;)
Przespacerowałyśmy się przez centrum, w stronę zamku. Po drodze minęłyśmy Świątynię Diany, tym razem podziwiając ją w świetle dziennym, Łuk Trajana, Plaza de España, aż doszłyśmy do Alcazaby. Jak już pisałam, Alcazaba jest wszędzie, w każdym większym mieście, mimo wszystko chciałyśmy ją zobaczyć, głównie ze względu na panoramę na rzekę Gwadianę i most rzymski Puente Romano.
Najciekawsze miejsce na terenie zamku znajduje się na środku placu. Wewnątrz niepozornego, bryłowatego budynku są kamienne schody, po których schodzi się kilka metrów pod ziemię. Na końcu znajduje się mała sadzawka z pływającymi złotymi rybkami. Kiedyś był to po prostu zbiornik do przechowywania wody, nad którym znajdował się meczet (przekształcony potem w kościół). Oprócz świetnie zachowanych murów można przejść się także po autentycznych drogach rzymskich, po których w ogóle nie widać upływającego czasu. Ach, gdybyśmy współcześnie budowali taki drogi…
Dochodziła 15:00 i musiałyśmy zacząć zmierzać w stronę dworca, jeśli chciałyśmy jeszcze cokolwiek zobaczyć dziś w Badajoz.
Po drodze ostatnia atrakcja w Méridzie - Acueducto de los Milagros – tuż obok dworca kolejowego, oczywiście. Spodziewałam się pozostałości kilku łuków i pojedynczych filarów, tymczasem moim oczom ukazał się prawdziwy akwedukt, długi na 800 metrów i wysoki na 25 m. Dla kogoś, kto widział Aqua Appia to pewnie nic, ale ja byłam zachwycona. Wokół niego rozciągał się duży obszar zieleni, gdzie ludzie piknikowali lub po prostu wygrzewali się w słońcu. Fajnie jest mieć w mieście taką przestrzeń.
Było nieco pochmurnie, ale spędziłyśmy tam chwilę próbując łapać słońce. Potem poszłyśmy na dworzec i kupiłyśmy bilet w jedną stronę do Badajoz. Przed wyjazdem zastanawiałyśmy się, jakie połączenie wybrać na tą wycieczkę: Mérida + Badajoz czy Mérida + Cáceres. Wtedy obie miejscowości wydawały się nam podobne, więc w końcu wybrałyśmy tą położoną bliżej.
Czy to była dobra decyzja? Przyznam, że trochę jej żałowałam. Ale o tym, w następnym poście.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)