10/11/12: Muzeum Kina i Miniatur
Sobota, 10 listopada 2012
W zeszłym tygodniu spisałam listę rzeczy, które chciałabym zrobić korzystając z pobytu w Lionie, a których jeszcze nie zdążyłam zrealizować, mam więc o czym pisać na blogu. Na liście znalazło się 12 rzeczy, a moim celem jest "odhaczyć" przynajmniej jedną tygodniowo.
Sobotni poranek był bardzo ciemny i ponury; widziałam nabrzmiałe deszczem, coraz bardziej groźne niebo, ale w tamtym momencie nie padało. Nie podobała mi się myśl o spędzeniu całego dnia w pokoju, ale "łono natury" nie wydawało się zbyt ponętne. W tym tygodniu nie zrobiłam jednak nic z listy, a nie chciałam się opóźnić w realizacji powziętych zamiarów, zmusiłam się więc do wyjścia z pokoju (w zimowym płaszczu i nieprzemakalnych botkach, bo nie chciałam ryzykować).
Wsiadłam do kolejki linowej do starej części Lionu; tam nonszalancko przechadzałam się po brukowanych uliczkach, a idąc robiłam zdjęcia, chociaż było słabe światło. Można było pomyśleć, że był już późny wieczór, a nie popołudnie. Jak tylko wybrałam cel na ten dzień- Le Musée Miniature et Cinéma- zaczęłam fotografować je z zewnątrz na mojego bloga, ale znak wskazujący poziom baterii w moim aparacie zaczął migać, co oznaczało, że prawie się rozładowała. Zawsze jakieś problemy z aparatem...
W pobliżu muzeum znajduje się Petit Casino- mały supermarket, poszłam więc kupić baterie. Część mnie pragnęłaby, żebym nie kupiła aparatu w przypływie chwili i żebym wzięła jakiś z ładowaną baterią. Znalazłam supermarket i kupiłam baterie za prawie 6 €. Kiedy wymieniałam stare na nowe, zaczęły spadać kropelki deszczu; sprzedawcy zaczęli w biegu przenosić towary do środka sklepów i wszyscy zaczęli otwierać parasolki.
Stwierdziłam, że lepiej się nie ociągać: pstryknąwszy dwa czy trzy zdjęcia, poszłam do muzeum. Na zewnątrz powitały mnie wielkie postaci z Gwiezdnych Wojen, C-3PO i inne, z filmów science-fiction i fantasy. Rozejrzawszy się wokół wejścia, zbliżyłam się do kontuaru, żeby zapłacić za bilet; studencki kosztował 5, 50 €. Zauważyłam też znak informujący, że powyżej 10 € można używać karty kredytowej. Jako że wykorzystałam ostatni banknot, żeby zapłacić za baterie, musiałam znaleźć bank, by wybrać pieniądze.
Wcześniej, w drodze do muzeum, zauważyłam bank. Niestety, rozpadało się bardziej; to było jak rwąca powódź. Ożywione wcześniej ulice Lionu pustoszały, bo wszyscy wchodzili do sklepów lub restauracji. Niestety nie miałam ze sobą parasolki, ale przynajmniej miałam kaptur. Szybko wybrałam pieniądze i w pośpiechu wróciłam do muzeum. Zapłaciłam za wejściówkę i rozpoczęłam zwiedzanie.
Do zobaczenia jest 8 sal, w porządku numerycznym; przechodzi się przez wąskie korytarze i strome schody. Rozkład pomieszczeń jest nieco dziwny: kiedy dochodzi się do ósmej sali, trzeba zejść na sam dół.
Dwie pierwsze sale poświęcone są nakręconemu w 2006 r. filmowi "Pachnidło: historia mordercy" z Dustinem Hoffmanem, opowiadającemu historię ludzi w XVIII w.; znajduje się w nich kilka dekoracji, używanych podczas kręcenia poszczególnych scen. To niesamowite zobaczyć każdy szczegół i całość pracy projektantów przy odtworzeniu dekoracji przedstawiających epokę. Nie oglądałam jednak filmu, więc początkowo nie przyciągnęły one mojego wzroku. Mogłam jednak podziwiać dzieło scenografów.
Nie spędziłam dużo czasu w pierwszych dwóch salach, ale miałam nadzieję, że reszta zajmie mi go więcej. Nie zawiodłam się.
W trzeciej i czwartej sali znajdują się takie rzeczy, jak szablony, maski, wszelkiego rodzaju akcesoria i postaci z wielu hollywoodzkich produkcji- w większości filmów science-fiction; przypuszczalnie dlatego, że w tego rodzaju filmach jest zapotrzebowanie na dziwaczne kostiumy i gadżety.
W jednej z sal znajduje się makieta Białego Domu, używana w filmie "Dzień niepodległości" z Willem Smithem; można obejrzeć wideo wyjaśniające, jak makiety zostały "wklejone" do filmu za pomocą zielonych ekranów i efektów komputerowych. Jest tam również model pociągu z jednego z nowszych filmów- "Hugo".
W kolejnej sali można znaleźć akcesoria i kostiumy; dosyć się zdziwiłam, widząc magiczną różdżkę Harry'ego Pottera...
.. i list do niego ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie!
Przyznaję, że to było dosyć dziwne, bo przypuszczałam, że wszystkie te rzeczy z "Harry'ego Pottera" znajdowały się w angielskich studiach, a nie w małym muzeum przy wąskiej uliczce w starej części Lionu! Nie spodziewałam się znaleźć tam rekwizytów z bardzo popularnych filmów; sądziłam, że wiele obiektów będzie pochodzić z francuskich produkcji, a tam jest nawet wąż z filmu o Indiana Jones'ie!
W tej części muzeum znajduje się mała sala tylko dla dorosłych (jednak kilkoro dzieci zlekceważyło zakaz); można tam zobaczyć wszelkie zranione i krwawiące kończyny, zwłoki i inne okropne eksponaty- myślę, że możecie sobie wyobrazić!. W innej sali- z artystycznymi rekwizytami ze świata filmu- widziałam gremlina!
W pozostałych salach można podziwiać ekspozycję miniaturowych obiektów i scen, np. atelier czy pokojów w różnych stylach i z różnych epok. Jest kilka bardzo małych przedmiotów, ale dzięki lupie można je obejrzeć. Szczegóły są niesamowite! Wszystkie te maleńkie rzeczy są bardzo dobrze zaprojektowane i niezwykle realistyczne. Mogłam podziwiać prace artystów; ileż czasu musieli oni spędzić na tworzeniu tego wszystkiego! Pamiętam, że czytałam coś na temat rekonstrukcji restauracji, na wykonanie której autor poświęcił w całości 2700 godzin- 112 i pół dnia! Wiem, że nie miałabym dość cierpliwości, żeby zrobić coś takiego!
Powiedziałabym, że warto odwiedzić to muzeum, jeśli jest się zainteresowanym światem kina lub miniaturami. Chociaż kolekcja rekwizytów nie jest zbyt bogata, była lepsza od tego, co spodziewałam się znaleźć w tym muzeum. Jakkolwiek miniatury były fascynujące, po pewnym czasie zaczęło robić się nudno.
Wszystkie eksponaty są zaprezentowane w uporządkowany sposób, sądziłam jednak, że będą dokładniej opisane. Gdyby wstęp kosztował więcej, byłabym dosyć rozczarowana, ale to małe muzeum, niebędące częścią dużej instytucji i dobrze prowadzone. Byłam ogólnie dosyć zadowolona i na chwilę uniknęłam deszczu. Stwierdzam więc, że to idealne muzeum jeśli szuka się miejsca na łatwe i szybkie zwiedzanie.
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
- Français: 10/11/12: Le Musée Miniature et Cinéma
- English: 10.11.12: Le Musée Miniature et Cinéma
- Español: 10/11/12: Museo de Miniatura y Cine
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)