Odkrywanie Limy- Miraflores
Miraflores jest chyba najbardziej popularną wśród turystów dzielnicą Limy. To tam znajduje się park Parque del Amor, centrum handlowe Larcomar, park Kennedy'ego i niezliczone bary i restauracje. Miraflores to tętniąca życiem dzielnica. Jej nabrzeżne położenie powoduje, że możesz tu uprawiać nie tylko sporty wodne, ale nawet spróbować lotu paralotnią wzdłuż Costa Verde. Ja odważyłam się na oba.
Paralotniarstwo
Lot na paralotni był wspaniałym doświadczeniem. Leciałam w piękny, bezchmurny dzień, zaraz na początku lata. Start odbywa się na wybrzeżu, zaraz obok Parque del Amor. Przypinają Cię do czegoś przypominającego krzesło i uprząż. Następnie profesjonalny lotniarz przypina się do Ciebie. Mój opiekun przypiął się i sprawdził, czy kamera działa jak należy. Następnie kazał mi biec i nie dając mi czasu na przetworzenie tych słów, rzucił się w sprint, ciągnąc mnie za sobą. Zdążyłam jedynie wrzasnąć "biec dokąd? ", gdy już lecieliśmy nad klifem.
Widok na Limę okiem ptaka
Przelecieliśmy nad słynnymi mozaikami w parku Parque del Amor, betonowymi wieżowcami, zielonymi parkami i połyskującym oceanem szumiącym w dole. Muszę dodać, że na koniec dostajesz nawet wideo siebie samego lecącego nad miastem, wybrzeżem i oceanem. Myślę, że jest to świetna pamiątka, zwłaszcza że odczucia podczas lotu są zupełnie nierealne - jest to moment zupełnego spokoju. Na wideo widać też nieco straszny moment, gdy myślałam że rozbijemy się o hotel Mariott, moja mina wyraża wtedy wszystko. Szczęśliwie (przynajmniej dla mnie) udało nam się uniknąć zderzenia z budynkiem. Zamiast tego ominęliśmy wieżowiec, zupełnie jak zrobiłby to jeden z pelikanów zamieszkujących wybrzeże. Cena 200 soli (w przybliżeniu 50 dolarów) nie jest wygórowaną, jak na doświadczenie tak ekscytujące i dające poczucie zupełnej swobody. Zdecydowanie warto.
Surfing
Postanowiłam spróbować tez surfingu. Paddle boarding, nieco spokojniejszy sport, też jest dostępne, ale tym razem zdecydowałam się iść na całość. Szkoła, do której zdecydowałam się iść na kurs, znajduje się blisko, wspominanej już na tym blogu ze względu na molo i doskonałe martini z ginem, restauracji Rosa Nautica. Nauka rozpoczyna się na brzegu. Pokazano nam jak stawiać nogi na desce, kiedy to robić oraz jak utrzymać równowagę (dobre sobie! ). Następnie ruszamy do wody! Ja i mój przyjaciel mieliśmy osobistego nauczyciela/opiekuna, którego zadaniem było pomaganie nam i upewnienie się, że nie zostaniemy pochłonięci przez ocean. Instruktorzy byli bardzo mili, spokojni i kompetentni. Dla kogoś przyzwyczajonego do wybrzeża Wielkiej Brytanii i Katalonii, fale południowego Pacyfiku były bardzo silne i wysokie. Oczywiście takie są lepsze do surfowania, ale ja po zajęciach czułam się jakby mnie ktoś wrzucił w maszynkę do mielenia. Przyznam Ci się, że na co dzień moja koordynacja ruchowa pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Przez moją tendencję do upuszczania i przewracania wszystkiego co najdzie się w zasięgu moich rąk, bliscy nazywają mnie "Dropper". Było jasne, że próba stanięcia na poruszającej się, falującej powierzchni nie skończy się dla mnie sukcesem. Naliczyłam, że spadłam z deski 12 razy. Raz udało mi się nawet stanąć i utrzymać równowagę przez więcej niż 5 sekund, tak mnie to zdziwiło, że zestresowałam się i zeskoczyłam z deski.
Pół żartem, pół serio powiedziałam mojemu instruktorowi, że ja i surfing to przegrana sprawa. W odpowiedzi zaśmiał się i powiedział, że surfuje od 20 lat i nie ma możliwości, że ktoś opanował ten sport w jeden dzień. Warto to sobie przypomnieć, przy każdym nowym przedsięwzięciu. Niezależnie od braku naturalnego talentu do sportu, zajęcia dały mi dużo radości i z były całkiem solidnym treningiem. Po lekcji, wspólnie z moim przyjacielem, wspięliśmy się ponownie do pełnego zgiełku Miraflores i świętowaliśmy nasze nowe doświadczenie, jedząc ceviche i pijąc piwo. Przecież koniec końców zasłużyliśmy!
Paliwo dla moich przygód: bary and restauracje
Już wspomniałam o kilku z moich ulubionych barów w Miraflores: La Rosa Náutica i Irish bar Houlihan’s. Nie mówiłam natomiast o szerokim wyborze restauracji i kawiarni w okolicy. Osobiście, gdy miałam ochotę wyjść i zrelaksować się z książka i kawą, jednym z moich ulubionych miejsc był kawiarnio-bar o nazwie Chef’s Café, tuż obok parku Knnedy'ego. Możesz usiąść na zewnątrz lub w środku. Ja zawsze wolałam siadać na zewnątrz, gdzie mogłam czytać lub po prostu obserwować przechodzących ludzi, popijając kawę z brandy. Innym cudownym miejscem jest kawiarnia w centrum handlowym Larcomar, rozpościera się stamtąd widok na ocean i rozłożyste wybrzeże. La Bonbonniere ma w swojej ofercie szeroki wybór gorących i zimnych napoi oraz dania kuchni francuskiej i peruwiańskiej. Jednak ja chodziłam tam, aby znaleźć stolik przy oknie lub balkonie, otworzyć książkę i delektować się zapachem morskiego powietrza i kawy. Perfekcja.
Widoki, jakimi cieszyłam się podczas picia kawy w La Bonbonniere
Pewnego razu w Miraflores miałam szczęście natknąć się, zupełnie przypadkiem, na świetny bar. Znajduje się on na jednej z ulic, której nazwy nigdy nie mogę sobie przypomnieć, odchodzącej od Alei Jose Pardo. Bar podzielony jest na dwie części, w jednej są telewizory, na których można oglądać mecze piłkarskie, w drugiej części znajduje się mały parkiet. Pamiętam, że puszczali tam tylko muzykę dyskotekową. Razem z rodzicami przetańczyłam tam kilka godzin, popijając pisco sour i zajadając słodkie, serowe tequeños. Świetnie się bawiłam tej nocy, są to jedne z moich najlepszych wspomnień z Limy. Może jeśli będziesz miał nieco szczęścia, Tobie też uda się znaleźć ten bar.
Parki i koty
Na zakończenie tego wpisu o Miraflores, muszę opowiedzieć Ci o parkach. Już wspomniałam przelotnie o parku Parque del Amor, ale teraz czas poświęcić mu trochę więcej uwagi. Park jest dość mały, ale góruje nad oceanem. Pełno w nim pofalowanych murków, które podobnie jak ławki, pokryte są kolorową mozaiką. Mozaika sama w sobie, jest nie tylko ozdobą wizualną, wpleciono w nią liczne cytaty o miłości. W centrum parku znajduje się rzeźba przedstawiająca obejmującą się parę, ewidentnie nawiązująca do nazwy i tematyki parku. Oprócz turystów, w parku natkniesz się na mieszkańców wyprowadzających swoje psy, zakochane pary i nastolatków jeżdżących na deskorolkach lub trenujących parkour.
Jednak moim ulubionym parkiem w Limie jest park Kennedy'ego. Jest to park w klasycznym rozumieniu tego słowa. Porośnięty trawą i pełen drzew. Są tam stragany z jedzeniem, ławki i dużo kotów. Koty na drzewach, koty wylegujące się na trawie, koty pod ławkami, koty dosłownie wszędzie. Powstała nawet organizacja charytatywna zajmująca się utrzymaniem zwierzaków i szukaniem dla nich domów. Ich stoisko znajduje się tuż przy wejściu do parku.
Mnóstwo kotów!
Uwielbiałam chodzić do parku, obserwować relaksujące się koty, a tym odważniejszym i bardziej towarzyskim, robić zdjęcia. W parku Kennedy'ego organizowane są też często koncerty lub niewielkie wystawy, które możesz podziwiać, przechadzając się i jedząc picarones (są to lepkie peruwiańskie słodycze, o lekko karmelowym posmaku, zrobione ze słodkich ziemniaków) zakupione zakupione na którymś straganie. Niedaleko znajduje się też Pinkberry, więc nic nie stoi na przeszkodzie, abyś przyszedł do parku z mrożonym jogurtem, rozsiadł się wygodnie pod drzewami, rozkoszował smakiem i towarzystwem przyjaciół lub obserwowaniem przechodniów.
Następny wpis będzie o przepełnionej artystyczną atmosferą dzielnicy Barranco.
Galeria zdjęć
Treść dostępna w innych językach
- English: Exploring Lima - Miraflores
- Español: Descubriendo Lima - Miraflores
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)