"Aga, wstawaj! To Brunie!!!"
Był piątek, 18 września, dochodziła godzina 15:00, kiedy razem z Kamą stanęłyśmy przed blokiem na ulicy Maestro Salvador López, który na nadchodzące pół roku miał być nam domem.
Musiałyśmy chwilę zaczekać, aż przyjedzie właściciel mieszkania i pracownik biura Housing Huelva. Wprowadzili nas do budynku. Okazał się bardzo nowoczesny, korytarz wyglądał jak z marmuru i nawet miałyśmy windę! W całym bloku znajdowały się tylko cztery mieszkania, każde na innym piętrze.
My wjechałyśmy na drugie piętro i weszłyśmy do mieszkania C.
Obejrzałyśmy całe mieszkanie, dostałyśmy klucze, podziękowałyśmy za pomoc i już byłyśmy same w naszym nowym, własnym miejscu. Nazajutrz miała przyjechać Brunie, nasza współlokatorka, ale dzisiejsze popołudnie miałyśmy tylko dla siebie i mogłyśmy robić, co chcemy. Zjadłyśmy obiad, pierwszy raz ugotowany w naszej hiszpańskiej kuchni, chwilę odpoczęłyśmy, a potem wysprzątałyśmy całe mieszkanie i rozpakowałyśmy się.
Było późne popołudnie, kiedy nasze pokoje wyglądały już na zamieszkałe, więc postanowiłyśmy wyjść na miasto i rozpoznać się co nieco w okolicy.
Przespacerowałyśmy się kawałek w stronę centrum, główną ulicą, a potem deptakiem. Zrobiłyśmy rozeznanie, gdzie znajdują się jakie sklepy. Nie chciałyśmy od razu odkrywać całego miasta, bo w przyszłości miałyśmy mieć na to wystarczająco dużo czasu :)
Weszłyśmy na dłuższą chwilę do kawiarni iCaro, która znajdowała się na ulicy Calle Berdigón, swoistym deptaku miasta. Jedynym problemem naszego mieszkania był uszkodzony router od WiFi. Podobno był sprawny i powinien jak najbardziej działać, ale nie działał wcale. Potrzebowałyśmy Internetu, żeby w końcu skontaktować się z naszymi rodzinami i potwierdzić, że jeszcze żyjemy. Koniec końców spędziłyśmy tam więcej czasu, niż planowałyśmy.
Może mi się wydawać, że nie jestem uzależniona od internetu, ale prawda jest oczywista.
Bez komputera, telefonu czy internetu – jak bez nogi.
Tym bardziej, że to był jedyny sposób na komunikację z domem i z Brunie. Chciałyśmy się dowiedzieć dokładnie, o której przyjedzie, ale akurat nie odpisywała. Zostawiłyśmy jej więc po prostu wiadomość, że będziemy czekały w mieszkaniu. Jak przyjedzie, niech zadzwoni domofonem.
Do mieszkania wróciłyśmy raczej późnym wieczorem. Po poprzedniej, nieprzespanej nocy (ławki na lotnisku w Barcelonie nie są jednak tak wygodne) i tych długich, wyczerpujących byłyśmy padnięte. Wzięłam prysznic i od razu poszłam spać. Nigdy nie mieszkałam w mieście i światła latarni nigdy nie oświetlały mojego pokoju, robiąc z nocy dzień. Na szczęście miałam w oknie żaluzję, która przy pełnym zaciągnięciu sprawiała, że było ciemno jak w ciemni. To było dokładnie to, czego potrzebowałam tego dnia.
Obudził mnie gwar uliczny, a po chwili rozbudziły szybkie kroki na korytarzu. Kama zapukała do drzwi pokoju. „-Słyszałaś to?” „-Co?”
Byłam totalnie zaspana, nie widziałam jeszcze na oczy i ledwo kontaktowałam ze światem.
„-Coś jakby dzwonek do drzwi.” Usiadłam, przetarłam oczy i nadstawiłam uszu. Po chwili, w oddali, usłyszałam cichy, przytłumiony dźwięk domofonu. „Eeee, to nie u nas.” – mruknęłam i znowu opadłam na poduszkę.
Kama jednak stała dalej nasłuchując. „Czekaj, ktoś rozmawia na dole.” Poszła do salonu, otworzyła drzwi i wychyliła się na balkon. Usłyszałam, że wymienia z kimś kilka zdań, po hiszpańsku czy angielsku – było za wcześnie, żeby to stwierdzić. „- Aga, wstawaj!” Wybiegła z salonu i pobiegła przez korytarz. „- Mmmm, co??”
„To Brunie!”
Założyła na siebie bluzę i pobiegła otwierać drzwi. „Bru…?? BRUNIE!” – mój mózg potrzebował jeszcze sekundy na ogarnięcie, co się dzieje. Zerwałam się z łóżka, złapałam za telefon i spojrzałam na zegarek. Była 11:00! Na czasie na facebooku kilka, nieprzeczytanych wiadomości od Brunie, z poprzedniego wieczoru i dzisiejszego poranka.
18.09.2015 22:32
“Heey girlsss, nicee to hear that you have arrived safely. I also arrived in Seville. I am no in a hostel and tomorrow morning i will travel to Huelva. I hope to be there around 10.30 in the morning. I will contact you guys if i leave the hostel in the morning. Can’t wait to meet you guys JJJ”
19.09.2015 08:47
“Hi girlsss, I’m now in the train from Seville to Huelva. I will text you when i arrive.”
19.09.2015 10:31
“I have arrived! I’m at the door but nobody is answering.”
Za chwilę wjechała winda, drzwi się otworzyły i zobaczyłyśmy dużą, bordową walizkę, a za nią Brunie!
Śmiała się, chociaż była mocno zestresowana nie wiedząc, co się dzieje. Przepraszałyśmy ją do końca wieczoru, ale Brunie jest osobą, która nie chowa długo urazy :)
Po południu, kiedy już się rozpakowała i odpoczęła po podróży, zaprowadziłyśmy ją na „stare miasto” i pokazałyśmy tyle miasta, ile same poznałyśmy. W kilka uliczek weszłyśmy po raz pierwszy i przekonałyśmy się, że w każdej kryje się coś niesamowitego.
A to kamienica, cała udekorowana płytkami azulejos, a to urocza kawiarenka z pachnącymi churros i gorącą czekoladą, a to sklep z sukniami flamenco.
Tyle miejsc do odkrycia i rzeczy do zrobienia, że nie wyobrażałam sobie poznać to wszystko w ciągu zaledwie jednego semestru. Dzisiaj mogę stwierdzić, że wszystkiego na pewno nie zobaczyłam, ale doświadczyłam tyle, że na teraz spokojnie mi wystarczy.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)