"I w dal przede mną mknie na wschód..."

Opublikowane przez flag-pl El Jeż — 7 lat temu

Blog: Camino Norte de Santiago
Oznaczenia: flag-es Erasmusowy blog Hiszpania, Hiszpania, Hiszpania

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opowieść o pielgrzymce do Santiago de Compostela - tym razem o przejściu z Almunii czterdziestu pięciu kilometrów pierwszego dnia do Tapia de Casariego. 

"Skąd się zaczęła, tuż za progiem..." 

Fragment wiersza Johna Ronalda Reuela Tolkiena. 

Camino de Santiago 

Cztery najbardziej popularne szlaki: Camino Frances, najbardziej mainstreamowa, Camino Norte, Primitivo i Portugues. Camino można pokonywać zarówno pieszo, jak i konno lub rowerem. My zdecydowaliśmy się na Camino Norte, jako jedną z mniej uczęszczanych tras, biegnącą zarówno wzdłuż brzegu oceaniu, jak i po terenach górzystych, oraz na opcję pieszą, oczywiście. 

Dzień I pieszej pielgrzymki 

Pierwszego dnia Camino szliśmy, nie przejmując się za bardzo mijanymi kilometrami, z silną motywacją przejścia co najmniej trzydziestu. Nasz hiszpański kolega, nadal lekko naburmuszony, wyszedł dużo wcześniej przed nami - jeszcze nie wiedzieliśmy, że na Camino zazwyczaj pielgrzymi wstają wcześniej, aby maszerować przed nadejściem największych upałów koło godziny trzynastej i czternastej. Po drodze podziwialiśmy piękne widoki wsi asturyjskich, spichlerze, charakterystyczne dla tego regionu, położonych tuż nad samym morzem domów otoczonych drzewami owocowymi: jabłoniami, morelami, cytrynami. Co jakiś czas mijaliśmy innych pielgrzymów, których pozdrawialiśmy tradycyjnym "Buen Camino!", trochę rozmawialiśmy, po czym wyprzedzaliśmy ich i szliśmy dalej. Po niedługim czasie dogoniliśmy również Hiszpana z Almuni, pozdrowiliśmy i się pożegnaliśmy, ciągle pełni sił pierwszego dnia pielgrzymki. Nas dogonił tylko raz pewien niepozornie wyglądający starszy pan, zagadał i wyraźnie zwolnił kroku, aby nad potowarzyszyć. Okazało się, że to dawny maratończyk z pobliskiego miasteczka, który dla wprawy ścigał się z pielgrzymami. Przez chwilę wspólnej wędrówki opowiadał nam o Camino, o Hiszpanii i o Asturii. Pokazał nam, że dziwnie wyglądające małe zielone owoce to figi, słodkie i soczyste, wiszące wprost nad drogą, jakby specjalnie dla pielgrzymów. W niektórych miejscach tego typu wystawione są stoły ze skarbonką, do której wypada wrzucić kilka groszy.

Plaża w La Caridad 

W La Caridad, zmęczeni upałem, ponad trzydziestopniowym w cieniu, poszliśmy na plażę: kamienistą, wąską i otoczoną wysokimi skałami. Zrzuciliśmy plecaki i wskoczyliśmy do oceanu. Musieliśmy jednak pośpiecznie wracać na brzeg, gdyż morze upominało się o nasze buty i plecaki, niefrasobliwie zostawione na brzegu. To po raz pierwszy zaskoczył nas prawdziwy atlantycki przypływ. 

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

Ludzie chyba lubią robić zdjęcia swoim stopom na plaży. Szczególnie umęczonych stopom na trzydziestym kilometrze Camino de Santiago. 

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

Przypływ prawie porwał nasze buty. 

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

Albergue w Tapia de Casariego 

Tego dnia wykonaliśmy sto pięćdziesiąt procent normy – czterdzieści pięć kilometrów. Tuż przed porządną ulewą dotarliśmy do albergue wraz z grupką pielgrzymów w Japonii w nadmorskiej Tapii de Casariego. Tam w towarzystwie pielgrzymów różnych nacji spędziliśmy miły wieczór. Za nocleg płaciło się co łaska, co przekonało nas do pozostania. 

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

skad-sie-zaczel-z-progiem-pierwsze-alber

Widok zachodzącego słońca z klifów za albergue Tapia de Casariego był przecudny. 

Ponieważ plecaki zaczęły nam ciążyć, a też trochę za bardzo pocisnęliśmy idąc całe czterdzieści pięć kilometrów, z ulgą pozbyliśmy się części prowiantu, ja wyrzuciłem też jedną starą koszulkę do śmieci, aby odciążyć trochę plecy - standard na Camino, że z czasem człowiek pozbywa się kolejnych rzeczy, aby było mu choć trochę lżej, po czym po prau kilometrach piątego dnia marszu i tak już wymięka. 


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!