"Gdzie strumień licznych dróg już wpadł..."
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym napisać, jak zakończyliśmy naszą pielgrzymkę do Santiago de Compostela.
"Gdzie strumień licznych dróg już wpadł..."
Fragment wiersza Johna Ronalda Reuela Tolkiena.
Dzień VII pieszej pielgrzymki
Ostatni odcinek drogi szliśmy w gęstym, kolorowym tłumie pielgrzymów wspólnie maszerujących zjednoczonym szlakiem, zupełnie innym niż Camino Norte: pełno barów i straganów z pamiątkami, więcej ludzi. Po drodze widzieliśmy również namioty z wystawionymi przed nimi kartonami z informacją, że pielgrzym został obrabowany i nie ma jak wrócić do kraju. Jeden z takich namiotów należał podobno do Polaka, jak było napisane na kartonie.
Za to na każdym postoju można z kimś porozmwiać. W niektórych barach można za pięć euro zjeść dobry obiad. Spotkaliśmy jednego Polaka, informatyka, z Warszawy, ale gdzieś w tłumie ponownie się zgubiliśmy.
Takie źródełka czekały na pielgrzymów. Ale na całej naszej trasie Camino del Norte nie znaleźliśmy źródełek, z których płynie wino.
W pewnym momencie zaczął padać deszcze, i to dość mocno. Nagle, jak z bicza strzelił, wszyscy pielgrzymi zniknęli z trasy. Ponownie zostali tylko najtwardsi (lub ci, co chcieli zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy...). Oprócz nas przez następne dwadzieścia kilometrów spotkaliśmy w deszczu może dwóch innych pielgrzymów.
Polskie albergue w Monte de Gozo
Idąc już trochę resztką sił, pięć kilometrów od Santiago napotkaliśmy kolejne alburgue – polskie. Praktycznie każdy kraj europejski posiada swoje albergue w okolicach Santiago lub chociażby gdzieś na trasie. Przyjęto nas bardzo gościnnie, było to dość spore albergue, co łaska (tym razem zostawiliśmy większe co łaska). Obok albergue był też hotel dla pielgrzymów. Do dyspozycji były prysznice. Takoż, pięć kilometrów od celu, do którego wydawać się mogło, że gnaliśmy, pokonując codziennie szybciej i więcej kilometrów od statystycznego pielgrzyma, postanowiliśmy na spokojnie poczekać, wyspać się, i dojść do Santiago de Compostela nazajutrz.
Dzień VIII pieszej pielgrzymki
Następnego dnia pokonaliśmy ostatnie dzielące nas pięć kilometrów i wzięliśmy udział w polskiej mszy w bocznej kaplicy katedry, na którą zostaliśmy zaproszeni przez opiekunów polskiego albergue, pokłoniliśmy się również przed grobem apostoła Jakuba i obserwowaliśmy bicie wielkiego dzwonu. Zwiedziliśmy miasto, a na koniec odebraliśmy Compostele – certyfikaty ukończenia pielgrzymki. Przed wejściem do biura w celu odebrania Composteli stała olbrzymia kolejka pielgrzymów, czekanie zajęło nam ponad godzinę, ale sama procedura trzy minuty. Po wyjściu kupiliśmy sobie jeszcze muszle pielgrzymie - symbol i znak rozpoznawczy pielgrzymów z Drogi świętego Jakuba. Przed katedrą spotkaliśmy ponownie Polaka informatyka oraz Anię - z zabandażowaną nogą dojechała autostopem do Santiago.
Udało nam się tego dokonać w zamierzonym czasie – dokładnie w tydzień (i ten poranek, ale to się nie liczy).
Zdjęcia: Natalia, "Poza Słowem".
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)