"Aż w szerszą się rozpłynie drogę..."
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście podróżujemy dalej Drogą na Wybrzeżu, Camino de la Costa, Camino del Norte - tym razem docieramy do Arzui.
"Aż w szerszą się rozpłynie drogę..."
Fragment wiersza Johna Ronalda Reuela Tolkiena.
Dzień IV pieszej pielgrzymki - nocny marsz
Wstaliśmy wcześniej, już o piątej, i ruszyliśmy w rozdzieraną pianiem kogutów ciemność. Minęliśmy o godzinie piątej rano wioskę Lourenza (z dość dużą ilością albergue, ale jeszcze żaden pielgrzym nie wstał) z barem "Na zakręcie".
Bar "Na zakręcie".
I weszliśmy w las rozświetlany tylko blaskiem księżyca. Dopiero gdy wyszliśmy z niego po drugiej stronie góry, słońce zaczęło prześwitywać znad szczytów i grani, na której jak na grzędzie przysiadły rzędem elektrownie wiatrowe. Namiot rozstawiliśmy na polance przy lesie. Maszerowaliśmy przez eukaliptusowe lasy, wąwozy i wiejskie aleje przecinające pastwiska, grodzone krzewami jeżyn jak drutem kolczastym. Tego dnia nocleg mieliśmy pod namiotem.
Dzień V pieszej pielgrzymki - Chleba!
Cały dzień marszu, przez okolicę piękną i opustoszałą – tak bardzo, że nie znaleźliśmy sklepu, by kupić cokolwiek na obiad. Ostatni mijany sklep był w Baamonde. Potem już tylko wsie i drzewa owocowe - jabłonie, grusze, morelowce, figowce, którymi się żywiliśmy. Od mieszkańców małej wioski dowiedzieliśmy się o istnieniu piekarni, której właściciel, mimo niedzieli i dość późnej pory, dał nam jeden z ostatnich bohenków przepysznego chleba i nie chciał za niego zapłaty.
Wyczerpani, ale już nie głodni, rozbiliśmy się za drewnianym mostem na trasie niedaleko Miraz, zdecydowani wstać wcześniej, aby żaden pielgrzym nie zauważył namiotu.
Dzień VI pieszej pielgrzymki - Arzua
Co się nie udało, bo budząc się koło godziny piątej, postanowiliśmy jeszcze godzinkę pospać, a potem jeszcze pół godzinki, z której to pół godzinki zrobiła się kolejna godzina. Już koło szóstej rano słyszeliśmy buty pielgrzymów stukające o drewniany most.
Dzisiaj po raz pierwszy zgubiliśmy drogę, do tej pory dokładnie oznaczoną poprzez słupki z muszlą. W niektórych regionach Hiszpanii może się zdarzyć, że to góra muszli, a nie jej dół, wskazuje drogę do celu. Dlatego trzeba mieć oczy szeroko otwarte, szczególnie wtedy, gdy schodzi się z, przykładowo, Asturii do Galicji. Kiedy znaleźliśmy się z powrotem na szlaku, zaskoczył nas i przemoczył do suchej nitki deszcz. Mimo tego, udało nam się dotrzeć do Arzui.
Arzua
W tym mieście zbiegają się pozostałe zmierzające do Santiago drogi. Znajduje się tam cała masa albergue i hoteli dla pielgrzymów, ale ciężko było nam tam również znaleźć dla siebie miejsce w albergue, zarówno państwowym, tanim, jak i prywatnym czy w hotelu. W samym mieście, pomimo późnej pory, kręciło się mnóstwo ludzi - tu już klimat pustego Camino del Norte zamierał - chyba to właśnie jest najlepsze w tej trasie, idącej brzegiem oceanu i przez góry Kantabryjskie - spotka się na nim sporo ludzi i pozdrowi słowami "Buen Camino!", ale też nie maszeruje się z tłumem.
Rozbiliśmy się więc za miastem, mokrzy w mokrym namiocie, ale szczęśliwi.
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)