Excalibur to typowo-nietypowa rumuńska restauracja, w średniowiecznym stylu.
Przed wejściem schodzi się do korytarza, o ścianach pokrytych arrasami z epoki. Następnie, całkiem na dole, trafia się na mały kamień; niestety już bez miecza, który można byłoby próbować wyciągnąć (zapewne Artur przy okazji tamtędy przeszedł).
Popycha się drzwi i wchodzi się do piwnicy z gigantycznymi drewnianymi stołami, które otoczone są równie wielkimi krzesłami. Tam powitały nas kelnerki w autentycznie średniowiecznych strojach.
Można wybrać różne zestawy: excalibur sword, at the king's table, knight's great feast, king's plateau, supper for Milady, Sir Lancelot Supper...
Ja, podczas próby wydobycia miecza z kamienia: misja zakończona! (Jako że mam wielkie doświadczenie w tej dziedzinie dzięki grze wii Fort Boyard, domyślacie się, że to dla mnie pestka! )
Yann i ja przy degustacji naszego dania: l'excalibur sword!
W tej restauracji je się rękami, bez żadnych sztućców. Porcje są bardziej obfite, niż w innych rumuńskich lokalach, a w dodatku mogliśmy zabrać ze sobą drewniany miecz (co nie znaczy bynajmniej, że po wyjściu biliśmy się nim na ulicy...).
Galeria zdjęć