Wielkie Zjednoczenie Rumunii

Opublikowane przez flag-pl El Jeż — 7 lat temu

Blog: TUPTAJĄC ZA JEŻEM – ERASMUS W RUMUNII
Oznaczenia: flag-ro Erasmusowy blog Brasov, Brasov, Rumunia

Wprowadzenie 

Drodzy czytelnicy tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym opisać jak Rumunii obchodzą swoje święta narodowe. 

Wielkie Zjednoczenie Rumunii

Zbliża się narodowe święto w Rumunii - Wielkie Zjednoczenie Rumunii, obchodzone co roku pierwszego grudnia. Z powodu święta zawsze zarówno trzydziesty listopada, jak i pierwszy grudnia ustanowiony jest jako dzień wolny od pracy - czasami bywa, tak jak i w tym roku, że dni wolne wypadają w środku tygodnia - w takim przypadku, w przeciwieństwie do sytuacji w Polsce, gdzie dni wolne w ciągu roku są z góry ustalone i zaplanowane, Rumuni obserwują wiadomości z nadzieją, że rząd zdecyduje się wyjątkowo uczynić dniem wolnym również piątek. W tym roku się udało - Rumuni w poniedziałek dwudziestego ósmego grudnia, w tym samym tygodniu co święto, dowiedzieli się, że mają dni wolne od pracy od środy do piątku włącznie. W czwartek ma się odbyć wielki marsz i parada wojskowa ulicami Braszowa. 

Z tego powodu, gdy nad ranem w poniedziałek wszedłem do sali na wydziale technologii drewna, o czym już wspomniałem w którymś z poprzednim postów, byłem jedynym studentem na zajęciach - i to do tego erasmusem. Studenci rumuńscy nie ugodnili z wykładowcą, czy mogą opuścić jedne zajęcia i odrobić je w innym terminie, wszyscy wyjechali do domów już dwudziestego piątego grudnia w piątek. Także prawdopodobnie zaliczyłem kolejny przedmiot i zostałem zwolniony do domu, to jest akademika.

Co w sumie oznacza, że mam wolne od wtorku do niedzieli...

Rumunii wywiesili już flagi w oknach swoich domów:

wielkie-zjednoczenie-rumunii-32b528591a5

Wielkie zlodowacenie

Z powody Wielkiego Zjednocznenia Rumunii całe miasto opustoszało, panuje cisza i spokój - również w Colinie i Memorandului. Na miejskich ulicach zrobiło się bezpiecznie. Inaczej sprawa ma się z miejskimi chodnikami i ogólną braszowską infrastrukturą - z powodu wody, śniegu i lodu oraz minusowej temperatury tragiczne schody prowadzące na wzgórze, na którym znajduje się Colinowy akademik, popękały jeszcze bardziej, nie wspominając o całkowitym zlodowaceniu. 

Co na początku było dość zabawne, Rumunii nie mają obowiązku odśnieżania chodników przed swoim miejscem zakwaterowania, jak to jest w Polsce. I tak jak jezdnie są odśnieżone, posypane piaskiem i w miarę bezpieczne, tak chodniki są pokryte grubą skorupą lodu - naprawdę warto wziąć ze sobą raczki lub założyć łyżwy. Człowiek uczy się chodzić od nowa, trenując specjalną technikę chodzenia, jaką jest naśladowanie pingwina - czasem dreptając małymi kroczkami, a czasem dając nura na klatę na lód do przodu. Do czasu potrzebnego na dotarcie do celu trzeba dodać sobie co najmniej kilka minut - zależnie oczywiście od długości trasy. Rumuńscy studenci doszli już do swego rodzaju mistrzostwa w przeprawie przez miasto, tam, gdzie my, zwykli Europejczycy, ślizgamy się i z trudem utrzymujemy równowagę, oni gładko suną po lodzie. Kiedy człowiek chce się wspiąć na Colinowe wzgórze od strony auli i dojść do popękanych schodów (których porządna naprawa naprawdę kosztowałaby uniwerystet tylko kilka tysięcy), najpierw musi pokonać łagodnie podchodzący pod górę chodnik. Oblodzony chodnik. Tu już nawet liny i czekan nie dają rady, a samochody zostawione na luzie powoli zsuwają się w kierunku głównej ulicy.

Restauracja Sergiana i papanasi

I tak, w czasie przemierzania opustoszałych uliczek Braszowa, gdzie natknąłem się między innymi na szewca:

wielkie-zjednoczenie-rumunii-f27b742fe5d

dostałem zaproszenie od Włochów do restauracji Sergiana, znajdującej się na początku Strada Mursenilor, niedaleko budynku rektoratu i katolickiego kościoła. Włosi spotkali się tam z Lukasem i Gregorem w celu spożycia wspólnie papanasi

Schodząc schodami, aż do podziemi restauracji, gdzie oczom konsumenta ukazuje się architektura i wyposażenie wnętrz zgoła podobne do tej w restauracji Ciucas. Drewniane stoły i krzesła, lada, drewno dębu, olejowane, w powietrzu nie czuć formaldehydu. Jedyną różnicą są ceglane ściany, sama restauracja umieszczona jest też pod ziemią. Co buduje klimat, to stroje ludowe, w które ubrani są kelnerzy i kelnerki. 

W Sergianie też można oczywiście zamówić ciorbę w chlebie jak i inne tradycyjne rumuńskie potrawy, ale my skupiliśmy się na papanasi, które kosztują trzynaście lei, podawane są na półmisku, oblane mnóstwem różnego rodzaju słodkich sosów smakują znakomicie.

Co jest bardzo kiepskie w Sergianie, to muzyka - bynajmniej nie ludowa, ale jakieś ciche dubstepy lecące w tle, zupełnie nie pasujące do klimatu, które tak, jak przez piętnaście pierwszych minut jeszcze nie przeszkadzają, tak po dwóch godzinach odstraszają od złożenia ponownej wizyty.

W ogóle Rumunia i Polska posiadają bardzo dużo podobnych potraw, począwszy od papanasi, bigosie i pierogach, które również tutaj można znaleźć, skończywszy na sarmalach, czyli rumuńskich gołąbkach. Na rumuńską kuchnię szczególny wpływ mieli między innymi sąsiedzi: Turcja i Węgry.

Couchsurfing w Braszowie

Gregor i Lukas od jakiegoś czasu w swoim mieszkaniu przyjmują wędrowców, znajdując ich na couchsurfing.com. Dzisiaj znalazły ich dwie dziewczyny: jedna z Polski, druga z Estonii. Przebywają właśnie na EVS, Europejskim Wolontariacie, w Bukareszcie i wyjechały na kilka dni do Braszowa pozwiedzać.

Idą święta

Idą święta, na rynek nawet wjechała ciężarówka świętego Mikołaja:

wielkie-zjednoczenie-rumunii-dd7d5173a64

Colina, jak wcześniej już wspomniałem, również stoi pusta i cicha, zaledwie garstka studentów została na miejscu. Powoli akademik szykuje się do świąt, grupa studentów chodziła po akademikach i zbierała co łaska na ozdoby świąteczne - podpowiedzieliśmy im, aby spróbowali zrobić coś w ramach recyklingu, ale cóż - nie tym razem.

Ktoś nawet wywiesił lampki w niektórych pokojach - można po tym poznać, że mieszkają tam dziewczyny:

wielkie-zjednoczenie-rumunii-51b531253e6

Tymczasem na przystankach autobusowych w Braszowie takie klimaty, pozostałości po Halloween:

wielkie-zjednoczenie-rumunii-9df64ce9c57

Przygody w taksówkach

Woda w basenie dla morsów sprawia już, że niczego nie czujesz i łapią Ciebie skurcze. W taksówkach czasem zdarzają się różne zabawne sytuacje i tak też dzisiaj, wracając z basenu z Berkkanem, trafiliśmy na taksówkarza, który nie znał angielskiego. Natomiast spędził kilka lat w Hiszpanii, więc mówił dość płynnie w tymże języku. Okazało się, że Berkkan potrafi się porozumiewać trochę łamanym hiszpańskim, a ja jeszcze coś pamiętam. I tak w jednej rumuńskiej taksówce siedzieli sobie Rumun, Turek i Polak i rozmawiali ze sobą po hiszpańsku.

W nocy Tiziana wyjechała do Bukaresztu, mając nad ranem samolot powrotny do Włoch.


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!