Etnovember Day II: Bastionul Tesatorilor
Wprowadzenie
Drodzy czytelnicy dzielnie tuptający za jeżem! Mam nadzieję, że macie się dobrze, przeżywacie mnóstwo przygód i nadążacie z tuptaniem. W dzisiejszym poście chciałbym kontynuować opis jednego z największych corocznych festiwali odbywających się w Braszowie, organizowanych głównie przez wydział technologii drewna. Tym razem pod lupę weźmiemy drugi dzień festiwalu Etnovember.
Dzień drugi festiwalu Etnovember
Dzisiejsze festiwalowe pokazy miały miejsce w Bastionul Tesatorilor, kolejnej, ciężkiej do wypatrzenia, małej fortecy usytuowanej tuż pod Tampą, pod wielkim napisem "Brasov", na Strada George Coșbuc 9. Forteca nie rzuca się w oczy - nikt z nas, tj. Włochów, Greków, Niemców i Polaków, nie widział jej wcześniej, mimo że jest w samym centrum, kawałek od Czarnego Kościoła i pod Tampą, więc powinna być widoczna ze szczytu.
Ostatecznie musiałem spytać się o drogę mijanego po drodze policjanta, który z chęcią mnie zaprowadził do celu.
O, za tym budynkiem znajduje się bastion. Wstęp był co łaska - pieniądze przeznaczone dla potrzebujących.
Tym razem studenci odpowiedzialni za organizację nie mieli założonych szalików, tylko czerwone hmm... uniformy.
Cała forteca, drewniano-murowana, ozdobiona jest... herbami? Herby były trochę dziwnie - najciekawszy z nich przedstawiał myszę w zbroi, z parasolem, tarczą z lilijką oraz pióropuszem.
Cała forteca była odświętnie udekorowana. Były też osły. Jeden z nich był dość agresywny, ale dzieci uparły się, aby właśnie go głaskać.
Można było zjeść coś z grilla i obejrzeć tradycyjne tańce rumuńskie oraz greckie (Grek Zorba oczywiście), niemieckie i węgierskie - wykonywane przez mniejszości narodowe żyjące w okolicach Braszowa - których jest dość sporo. Dzięki temu studentom np. niemieckim jest łatwiej znaleźć tanie mieszkanie, jeżeli skontaktują się z żyjącymi tu Niemcami.
Poznański Zespół Pieśni i Tańca "Łany" mógłby tu wystąpić.
Tańce ludowe
Mogliśmy ponownie zatańczyć ludowy rumuński taniec w kółku, którego nauczyliśmy się na konferencji miesiąc temu.
A tu węgierski zespół tańczący węgierskie tańce ludowe:
Węgierska drużyna wojów
Wystąpiła jeszcze węgierska drużyna wojów. Ale to już było za dużo dla części z nas, Pantelis i Vale zmęczeni wrócili do Memo. Stracili całkiem niezły pokaz umiejętności
ścinania słomy za pomocą bata
i gazety
strzelania z łuku zza człowieka
rzucania 10 (dziesięcioma!) shruikenami czy czymś podobnym na raz
dynamicznej walki w rytm muzyki
i gromkich okrzyków (ten facet, chyba wódz, trener lub lider całej drużyny, pod kązdym występie unosił w górę róg pitny i krzyczał: "Ayyyyeee!!").
"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!"
Wystąpił również belgijski zespół jazzowy z soboty. W sumie to głównie na niego czekaliśmy. Istniała też możliwość udania się do teatru, ale spektakl wystawiany był w języku niemieckim, więc zrezygnowaliśmy.
Następnie z bastionu przeszła na rynek, Piata Sfatului, procesja ludzi z pochodniami. Część starego miasta została zablokowana dla ruchu pojazdów kołowych przez policję. Bojąc się, że ponownie zrobią mi "Knock, Knock", przemykałem chyłkiem po ulicach Braszowa w stronę rynku.
Procesja, czy też marsz, utworzył krąg na Piata Sfarului, aby obejrzeć pokaz tańca z ogniem, który miał swoją własną fabułę. Przekaz chyba też miał, ale nie do końca zrozumiałem.
O samym występie i grupie można poczytać tutaj:
FireShow Brasov Love Story - still better than "Twilight"
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)