Dlaczego Bośnia?
Jest takie miejsce w Europie gdzie czas się zatrzymał a jednak cały czas płynie. Bośnia, Serbia, Węgry - chociaż mają ze sobą wiele wspólnego, każdy z nich jest unikatowy. Zacznijmy od Bośni.
Bośnia i Hercegowina liczy zaledwie 3.81 mln mieszkańców, mniej więcej tyle ile Kraków, Wrocław i Warszawa łącznie. Jest 6 razy mniejsza od Polski i praktycznie całkowicie pozbawiona dostępu do morza (13 km). Rządzi nią trzech prezydentów, którzy reprezentują trzy narody: Boszniaków (nie, nie Bośniaków), Serbów i Chorwatów. Taki ustrój trwa od 1996 roku, a państwo odzyskało niepodległość w marcu 1992 co miało bezpośredni wpływ na rozpad Jugosławii i początek wojny domowej. Kraj dzieli się na dwie części: Federację Bośni i Hercegowiny oraz Republikę Serbską (nie, to nie jest to samo co Republika Serbii). Czasami Dystrykt Brczko zaliczany jest do odrębnej części. Naród wyznaje trzy religie: islam (ok. 50%), prawosławie (ok. 35%) oraz katolicyzm (ok.15%).
Dlaczego tak kocham Bośnię?
Przede wszystkim Bośniacy to cudowni ludzie. Gościnni, otwarci, pomocni i pozytywni. Będąc rok temu na Bałkanach z Izą spotkałyśmy niesamowitą kobietę. Sladjanę. Zaprosiła nas do siebie na wieczerzę wielkanocną (ale o tym w poście o Serbii), a co więcej zatroszczyła się o nas, żebyśmy bezpiecznie trafiły do Tuzli. Innym razem, próbując autostopu w Bośni - nie miałyśmy większych problemów, a kierowcy serdecznie się do nas uśmiechali! Jeżeli chodzi o ludzi, to Nermin odgrywa tutaj znaczącą rolę. Poznaliśmy się w 2012 roku, czyli znamy się już ponad 5 lat! Był pierwszym Bośniakiem jakiego poznałam. A co ciekawe, wcześniej nawet nie bardzo wiedziałam gdzie leży Bośnia. Tydzień temu w Sarajewie byłam na urodzinach jego przyjaciela. Tak, ekipa całkowicie bośniacko (dentystyczna) i dwie polskie dziewczyny. I nie czułyśmy się ani obco, ani niezręcznie, a oni potraktowali nas jako swoich. Dodatkowo zaadoptowali nawet polski osiemnastkowy zwyczaj bicia pasami. A! I Bośniacy bardzo lubią Polaków! Starsi panowie chętnie grają w szachy w miejskich parkach.
Widoki! Zapierające dech w piersiach. ! Lasy i góry… Jeszcze piękniejsze lasy i góry. I domy! Kilka domów… lasy, lasy, lasy, most… i znowu kilka domów. Nie trzeba lecieć do Egiptu, żeby zobaczyć piramidy, Bośnia ma swoje własne. A Sarajewo? Klimatyczne i magiczne. Z wieloma punktami widokowymi.
Jest to miejsce gdzie kultura zachodu łączy się z tradycjami wschodnimi. W Sarajewie meczet znajduje się naprzeciwko synagogi (która jako jedna z niewielu w Europie nie jest strzeżona!), a tuż za rogiem widać kościół. Ottomańskie sukiennice oferują najlepszej jakości podróbki Korsa czy Kleina za niewiele więcej niż 50 KM (ok. 120 PLN). Z łatwością w sklepie można dostać tureckie lokum czy udać się do sziszy baru, a wieczorem skosztować rakji i tańczyć w klubie przy zachodniej muzyce. Regionalne utwory poruszają nogi i ciało. Utwór Krzysztofa Krawczyka „Mój przyjacielu” to odzwierciedlenie „Moji Drugovi” Bijelo Dugme. Podczas ramadanu słyszy się nawoływania do modlitwy, a wieczorem spożywa się wspólnie pierwsze danie po całodniowym poście. W Sarajewie po prostu chce się być. Pomimo tragicznej historii miasta, tutaj naprawdę czuć energię, czuć życie.
Bośnia to żywa lekcja historii. Na moście w Sarajewie miał miejsce zamach na austriackiego następcę tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda Habsburga, co zapoczątkowało pierwszą wojnę światową. Namacalne dziury po strzałach mówiące o wojnie domowej wywołują dreszcze, a budynki przy granicy serbsko-bośniackiej pokazują do czego doprowadził konflikt. Tito uznawany jest tutaj za bohatera narodowego, a jego imieniem nazywane są bary i ulice.
Burek i jogurt (uwielbiam!) smakuje tutaj jak nigdzie indziej. Tradycyjnym daniem jest Cavapi. Ajwar jest idealnym zamiennikiem ketchupu. I na żadnym rogu nie spotka się tutaj śmieciowego jedzenia z McDonalda (istnieje tylko jeden, który i tak nie cieszy się popularnością) czy KFC. Oni cenią sobie dobre jedzenie. Za cenę HappyMeal’a, a nawet jeszcze taniej, można zjeść włoską pizzę czy różnego rodzaju makarony. Kawiarnie oferujące mocną bośniacką kawę, czarną herbatę czy lemoniadę są często spotykane. Na starym mieście… jedna na drugiej, a każda z nich jest zapełniona jest ludźmi, nie turystami, ale tubylcami. Bośniacy, czy młodsi czy starsi, mają czas, by w trakcie dnia spotkać się ze znajomymi. Słodkości też nie brakuje, Bakława rozpieszcza podniebienia smakoszy. Są też świeże owoce zebrane prosto z pól i ogrodów, jak i ser – kaszkawał. I mój ulubiony trunek alkoholowy – Kruskovac (genialny!).
Zamiast komunikacji miejskiej, Bośniacy korzystają z taksówek. Nie ma tutaj rozkładów jazdy – bo i po się śpieszyć? Za czym tak gonić? Do taksówki można wsiąść na postoju, jak również na środku ulicy. Łapie się je tutaj jak stopa! Nie ma opłaty początkowej, a cena za kilometr jest niska. Przykładowo: autobus na lotnisku w Sarajewie do centrum miasta kosztuje 5KM, a taksówka 10KM. Czyli jadąc w dwie osoby cena jest sobie równa. Taksówkarz chętnie nawiąże kontakt – nie trzeba znać języka – on mówi po bośniacku, a Ty po polsku. Może niewiele słów jest podobnych, ale da się, a oni starają się, żebyś poczuł się jak u siebie.
Bośnia jest dla mnie miejscem gdzie wszystkie problemy przestają istnieć. To co wydaje się nierealne i niemożliwe, w Bośni staje się rzeczywistością. Może i nie wszystko jest tutaj tak rozwinięte jak w krajach zachodnich, ale ma to swoje plusy. Kraj ten ma potencjał. Ciągle się rozwija.
W Tuzli już byłam. Odwiedziłam też najukochańsze Sarajewo. Są jeszcze dwa miejsca do których mnie ciągnie – Banja Luka i Mostar. Będę tam wracać… bo warto. I tego nie da się opisać słowami, to po prostu trzeba poczuć.
...nie ma tutaj wojny, i jest bezpiecznie.
A teraz mała reklama: Nermin przygotowuje się właśnie do swojej podróży po Azji - warto zerknąć.
https://www.facebook.com/Nerkos-Travel-Adventures-1766406426967583/
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)