O formalnościach przed wyjazdem i o tym, jak pokonałam strach

Opublikowane przez flag-pl Gami Ladlar — 6 lat temu

Blog: Notatki spod wulkanu
Oznaczenia: Stypendium Erasmus

Zacznę patetycznie, cytatem z Platona: Najważniejszy w każdym działaniu jest początek. Jako że w tej kwestii zasadniczo się z nim zgadzam, nie mogłabym pominąć w mych chronologicznie poszarpanych relacjach momentu, w którym pomysł wyprawy dopiero się wykluwał.

Wątpliwości

Przez bardzo długi czas żywiłam całe sterty obaw. Mniej lub bardziej uzasadnionych (czasami wcale…). Czy poradzę sobie z życiem w nowym, obcym miejscu? Daleko od domu, od znajomych, od wszystkiego co oswojone? Czy sprostam komunikacji w języku innym niż ojczysty? Jaki to będzie miało wpływ na moją naukę? Bałam się też tego, że po wyjeździe (albo – co gorsza – w trakcie) będę musiała ogłosić upadłość finansową, bo a nuż – erasmusowe stypendium nie wystarczy.

o-formalnosciach-wyjazdem-pokonalam-stra

Przede wszystkim jednak powstrzymywał mnie lęk o to, co stanie się ze wszystkim, co zostawię w Polsce: z całym moim – całkiem zgrabnie ułożonym – życiem. Trwożyłam się o to nawet w tych chwilach, kiedy nie układało się ono wcale aż tak zgrabnie. Niezależnie od tego, czy fortuna sprzyjała czy nie – zawsze szkoda mi było porzucać to wszystko co było takie „moje”.

W wahaniu pozostawałam tak długo, że zdążyłam skończyć studia… Przyzwyczaiwszy się jednak do statusu żaka, z lubością przedłużyłam moją przygodę z uniwersytetem i zrekrutowałam się na kolejną magisterkę – po trosze po to, by rozwijać zainteresowania, po trosze z uwagi na możliwość wyjazdu na Erasmusa. Niezmiernie jestem z siebie dumna, że tak przebiegle sobie to wykoncypowałam. No, a kiedy powiedziałam A, musiałam też konsekwentnie dorzucić i B. No bo ileż w końcu można samego siebie oszukiwać? W pewnym sensie nie było odwrotu: musiałam podjąć działania zmierzające do realizacji z dawien dawna kreślonego planu.

o-formalnosciach-wyjazdem-pokonalam-stra

Nie dajcie się zniechęcić biurokracji!

Wstępnie zakładałam, że ekspedycja rozpocznie się wraz z trzecim semestrem moich studiów. Kiedy jednak okazało się, że istnieje możliwość przyspieszenia całego procesu – ochoczo z niej skorzystałam. Zdołałam załapać się na dodatkową rekrutację, dzięki czemu wyjazd był możliwy już w drugim semestrze. Wiązało się to jednak z koniecznością załatwiania całej papierologii w przyspieszonym tempie.

Owe formalności zawsze mocno mnie onieśmielały. Byłam pewna, że będę musiała dostarczyć – no, tak na oko – to co najmniej trzy taczki dokumentów. Których oczywiście nie da się zdobyć inaczej, jak tylko w krwawym (nieomal!) boju na niwie rozmaitych sekretariatów, dziekanatów tudzież innych instytucji.

Spotkało mnie w tym przypadku spore – i jak najbardziej pozytywne – zaskoczenie. Strach ma wielkie oczy: uporanie się z biurokracją nie było dużym problemem. Zatem jeżeli to obawa przed załatwianiem formalności odstręcza Was od wyjazdu, spokojnie możecie o niej zapomnieć. Na stronie Biura Współpracy Międzynarodowej wszystkie kwestie były klarownie opisane, ponadto moja koordynatorka bardzo chętnie służyła pomocą. Byłam prowadzona krok po kroku, prawie jak dziecko.

Ze wszystkich formalności najbardziej czasochłonne i irytujące było według mnie sporządzenie Learning Agreement, czyli wykazu przedmiotów na które uczęszcza się w czasie mobilności. Ale i tym nie trzeba się zbytnio trapić, bo – jak okazało się po przyjeździe na miejsce – do owego dokumentu można wprowadzić zmiany, nawet daleko idące.

Wreszcie nadszedł ten moment, kiedy uświadomiłam sobie, że praktycznie wszystko jest już potwierdzone, załatwione i w zasadzie pewne: jadę. I cóż – owa chwila była dla mnie doniosła i czułam się trochę jak Forrest Gump, w tej scenie, kiedy biegnie po raz pierwszy. Z tym, że ja jednak nadal nie biegnę tak szybko (zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym). Ale i tak jest fajnie.

o-formalnosciach-wyjazdem-pokonalam-stra

Dlaczego było warto?

Jako jednostka do szpiku kości przyziemna i pragmatyczna bez wahania stwierdzam, że było warto; choćby ze względów finansowych. Sądzę, że gdyby nie erasmusowe stypendium, wyjazd za granicę – na tak długo i bez konieczności podejmowania pracy – pozostawałby poza moim zasięgiem jeszcze bardzo długo.

Korzyści moralne - również nie do przecenienia. Wiele się nauczyłam i zwiedziłam przeróżne miejsca, do których zapewne w ogóle bym się nie pofatygowała, gdyby nie pobyt w Clerrmont-Ferrand. W ogóle to widziałam co najmniej cztery i pół tony nowych rzeczy! Wobec powyższego – gorąco polecam pójście w moje ślady.

Mniej więcej w ten sposób rysowały się sprawy związane z szeroko pojmowaną biurokracją przed wyjazdem. Oczywiście to nie wszystko, co trzeba było dopiąć, załatwić i przygotować. Ale o formalnościach na miejscu opowiem w jednym z kolejnych wpisów.

o-formalnosciach-wyjazdem-pokonalam-stra


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!