Tylko głupcy nie lubią sztuki. Muzea, urodziny, złodzieje.

Opublikowane przez flag-pl Ola Noga — 9 lat temu

Blog: 46 państw Europy przed 30-stką.
Oznaczenia: Erasmusowe porady

Czuć się jak gó...

Wiadomo, orgazm trwa krótko i trochę sił nam zabiera. Równo o siódmej rano wyłączono muzykę, zamknięto toalety – czas się zmywać. Pisałam już o tym, że powroty zawsze są ciężkie. Ten był jednym z najgorszych (dla Mo, mi tam wszystko było obojętne, kiedyś chciałam wracać 20 km z buta – nic tego nie przebije).

Osobiście czułam się dobrze, z Moniką było gorzej. Coś jej w plecach strzeliło, ledwo się ruszała. Na dworze zaczęło pizgać, taaaak, w kraju ciągłego ciepła akurat wtedy, gdy wracałyśmy skąpo ubrane z imprezy, zrobiło się zimno. Ale to był nasz najmniejszy problem. Przypomnijcie sobie, co pisałam o wstępie na Coxa – wydałyśmy przecież całą kasę.

Z tłustymi włosami, koszulkami do pępka, rozmazanym makijażem wyszłyśmy sobie na światło dzienne. Och, jak przyjemnie! Czy to Antarktyda? Nie, Madryt. Trochę się przeraziłyśmy. Nie miałyśmy powrotu (przypominam impreza 22 km od centrum miasta). Nie wiedziałyśmy nawet gdzie jest jakieś metro. Wszyscy ludzie szli do swoich samochodów, na taksówki, czy do autokaru turystycznego. A my co? My na przystanek autobusowy zapytać ludzi, jak stąd dojechać na chatę. A oni co? Że się nie da, że tylko taksy. Niemożliwe, zawsze coś musi jeździć spod takich dużych imprez. Uruchomiłyśmy nasze polskie numery (obawiam się wysokiego rachunku za telefon), włączyłyśmy Google Maps. Uf, jesteśmy uratowane! Kilka kilometrów od nas miało być metro. No to ruszyłyśmy... Droga mega interesująca – pola, jakieś wypizdowie i mijające nas grupy roześmianych Hiszpanów.

Dotarłyśmy szczęśliwie. Przyszła pora na kasowanie biletów. Pyk, wkładamy nasze bilety zakupione pierwszego dnia pobytu w Madrycie, a one sryk, nie kasują się. Co jest? Czemu bilet nam nie działa? Koleś z ochrony tłumaczy, że to jest zły bilet, że musimy kupić nowy. Dobra, to podchodzimy do automatu i sprawdzamy ile kosztują te kawałki papieru. Razem 6 euro?! Co?! Mamy aż dwa ojro w portfelu. Mo pyta się typka, który kupuje bilet, co mamy zrobić, jak nie mamy kasy, a ona, że skakać przez bramki... Okejj...

Uwaga, jesteśmy szczęściarami! Bramki były popsute, co prawda stała przy nich ochrona i się gapiła, ale nie trzeba było skakać. Mogłyśmy sobie zwyczajnie przejść. Metro okazało się nie być metrem, a pociągiem podmiejskim, stąd nasze bilety nie działały, a i dodatkowo była to strefa milionowa, my miałyśmy na zone którąś tam, obejmującą jedynie miasto. Weszłyśmy do ciepełka i siad na dupki. Pociąg stał w miejscu dwadzieścia minut. Monika przez ten cały czas rozważała, co zrobimy, gdy wejdą kanary. Maszyna ruszyła, a Hiszpańskie towarzystwo zaczęło głośno krzyczeć, odpalać pety i puszczać hard techno (nie jestem fanką tego typu techno, ojjj nie). My w tym czasie zadręczałyśmy się pytaniem, jak uniknąć wstydu, gdy ktoś na skontroluje i odkryje, że nie mamy biletu. Głupie blondynki, przecież nie ma kontroli w takich miejscach, przecież są bramki...

Półgodzinna męczarnia się zakończyła, byłyśmy już w mieście. Teraz trzeba było przesiąść się an metro (tu nasz bilet działał). Dobra, to sobie idziemy w stronę metra jadącego na San Bernardo, idziemy i idziemy, aż tu nagle pach! Wyrastają przed nami nowe bramki, brami wyjściowe. Nasze bilety nie działają jeszcze w tym miejscu, a jakoś musimy się wydostać niezauważone przez ochronę. No to genialna Mo wpada na pomysł, że przejdziemy za jakimiś ludźmi. Tak, tak zrobiłyśmy... Kontrolerzy byli zajęci gadaniem, wykorzystałyśmy moment i się uwolniłyśmy. A za tą ostatnią bramką cała nasza strasacja zleciał. Metro, spacerek i dom. Całą niedziela przespana...

Pracowity poniedziałek

Po leniwej niedzieli musiałyśmy nadrobić zmarnowany czas. Muzea, wszystkie muzea obejdziemy – taki był nasz genialny plan. Po porannej kawie, śniadaniu biedaków ruszyłyśmy na metro. Wysiadłyśmy na przystanku Banco de España(czerwona linia). Spójrzcie na znak, muzeów miałyśmy pod dostatkiem. Cała ta dzielnica była rajem dla turystów.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Wybrałyśmy sobie muzeum Thyssena i Prado. Po drodze minęłyśmy ten oto budynek:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Spójrzcie na zawieszony transparent. Odważnie, nie? Wypowiedziałbym się w tej sprawie, ale mam bardzo mieszane odczucia. Ratusz znajduje się na Palacio de Cibeles 1. Do budynku można wejść, zapłacić dwa euro i podziwiać Madryt z tarasu widokowego. My tego nie zrobiłyśmy i jakoś zbytnio nad tym nie ubolewa.

Thyssen muzeum

Po pierwsze, nie jest to muzeum Tycjana, ja to sobie tak ubzdurałam i pół wyjazdu mówiłam, że takkkkk, to muzeum Tycjana jest – głupia. Nazwa pochodzi od właściciela zgromadzonych zbiorów Heinricha Thyssen-Bornemisza i jego syna Hansa. Moja pomyłka nie była jednak taka tragiczna, bo w galerii znajdziemy obrazy Tycjana – jakoś mogę się usprawiedliwiać.

Mo bardzo chciała iść do Prado, spełnić swoje marzenie. Thyssen nie były u niej na pierwszym miejscu, ale najpierw wybrałyśmy się tam. W każdy poniedziałek od godziny 12 do 16 jest darmowe wejście. Nie mogłyśmy nie skorzystać. Muzeum znajdziecie pod adresem Paseo del Prado 8, i uwaga, nie zachwyci was architektura budynku. Galeria wygląda jak zwykła kamienica.

Lista nazwisk twórców zgromadzonych dzieł jest długa. Do tych chyba najbardziej znanych należą: Rubens, Caravaggio, Rembrandt, Monet, Van Gogh, Dali, Lichtenstein. Niektórych na pewno kojarzycie z podręczników szkolny. Ja tam szłam dla Daliego. Uwielbiam jego obrazy i zazdroszczę mu mózgu.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Wiem, że dla wielu ludzi sztuka (mówię tu o malarstwie, rzeźbie) wydaje się niezrozumiała i nudna. Też kiedyś tak myślałam. Patrzałam na obraz, te trzy kropki na białym tle i myślałam sobie – boże, przecież każdy debil potrafi coś takie narysować. I widzicie, myliłam się. Przechadzając się po muzeach, patrząc na daty powstania niektórych dzieł, szczęka mi opada. Ci artyści często byli milion lat przed innymi ze swojego otoczenia. Mieli takie wizje, takie pomysły, które do ich świata nie pasowały. Nie znam się na malarstwie i nie patrzę na obrazy spod pryzmatu znawcy, a zwykłego człowieka – przecież do takich ludzi ma trafiać sztuka (albo sobie tylko to wymyśliłam w mojej małej główce). Jestem zdania, że nie powinno się ograniczać, rozumiecie? Pewnie nie. Czytając wiersz i rozumiejąc go na swój sposób, nie możemy oczekiwać od drugiego człowieka tego samego. Dla niego ten wiersz może oznaczać, symbolizować coś innego. Tak samo jest z obrazami, rzeźbami. Opowiem Wam o czymś...

Chodziłyśmy sobie z Moniką już jakieś pół godziny po muzeum. Nagle zatrzymałam się przy ogromnym obrazie. Widziałam tam góry i wodospad. Chwilę postałam i spojrzałam na obraz z innej perspektywy. Pionowo przypominał mi to, co wyżej napisałam, poziomo zaś widziałam łąkę i potok. Podjarałam się straszne pomysłowością autora tego obrazu i mówię do Mo, żeby zobaczyła. Ta patrzy i odpowiada coś w stylu, że ja zawsze widzę więcej, ale tam nie ma potoku. Widzicie, to jest sztuka. Autor swojego dzieła ma jakiś tam pomysł, wizję i wie, jak je odbierać, ale nas do tego nie zmusza. Tworzy, żebyśmy podziwiali, wytężali wyobraźnię, umysł, żebyśmy dążyli do odgadywania jego zagadki lub po prostu delektowali się pięknem, a czasami i brzydotą. Wstawię kilka najlepszych moim zdaniem obrazów

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Dali, rok 1944. Mój numerem jeden z wszystkich malarzy. Osoba, której najbardziej na świcie zazdroszczę umysły, wyobraźni i talentu. Surrealizm.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Sándor Bortnyik, El siglo XX, 1927. Nie znałam typka wcześniej, ale obraz mi się spodobał. Właśnie przeglądam więcej jego dzieł na necie. Nie ma za dużo informacji i zdjęć dzieł. Nie wiem, pewnie jest mało znany. Tak, czy siak trafia do moich ulubieńców.

Żeby nie było, że wszystko mi się podoba, wrzucam zdjęcie obrazu, który w ogóle do mnie nie trafia. Ładne te kreski, mogłabym sobie powiesić nad łóżkiem, ale to tylko tyle.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Tu macie kilka, które wydają mi się mega ciekawe. Powinnam napisać, co o nich dokładniej sądzę, ale po co?

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

O, a te zaraz niżej przedstawiają genialną Monikę. Zdjęcie numer jeden – Monika cebulka. Zdjęcie numer dwa – Monika podjarana (data powstania obrazu 1963, autro Roy Lichtenstein). Fotka numer trzy – Mo pod wrażeniem tak bardzo realistycznego obrazu, ja – fotograf – również.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Kiedyś na zajęciach języka polskiego w technikum (tak, chodziłam do technikum, nie liceum humanistycznego) nauczycielka wybrała kilka osób, zaprosiła do tablicy i kazała narysować coś, co nas określa, coś, co nam przychodzi do głowy jako pierwsze. Gapiłam się na tablicę i nie wiedziałam, co mam narysować. Taki pomysł mi wpadł do głowy, że sobie pomazgram po prostu. Narysowałam jakieś zwijańce, szlaczki i tyle. Później naucycielka przeszła do czegoś w stylu interpretacji naszego charakteru, osoby za pomocą obrazka. Może to głupie, ale to, co powiedziała o mnie, o moim umyśle zgadzało się (nie znała mnie zbyt długo). Spójrzcie na ten obraz:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Moje bazgroły były podobne. Nauczycielka powiedziała, że mam miliony myśli w głowie, jestem jednym wielkim chaosem, sama nie wiem czego chcę, że jestem burzliwa, zmienna. No słuchajcie, ciężko było mi się przyznać, ale serio tak było i jest. Widzicie, choć ten obraz jest strasznie brzydki (może gdyby te jaskrawe kolory zastąpić czarnym, białym i czerwonym byłoby spoko) to przypadł mi do gustu, bo przypomniał mi coś z przeszłości, bo był taki jak ja. Dobra, ale przejdźmy dalej.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

NIe przepadam za kolorfulem, czaicie? Ale patrzę sobie na ten obraz i znowu jestem podjarana, chociaż strasznie nie lubię tego rodzaju warsztatu (o kropki mi chodzi, nie wiem, jak to się nazywa). Nieważne. Obraz pochodzi z 1905 roku, autorem jest francuz Jean Metzinger. Nie znam typka, ale patrząc na to, co tworzył wydaje mi się, że musiał jeść piguły, albo grubo przesadzać z innymi narkotykami (piguły jeszcze nie istniały). Dobra, dalej...

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Tu macie baletnice, nie pamiętam, kogo to jest i nie chce mi się sprawdzać. Jaram się baletem, więc pewnie dlatego obraz przypadł mi do gustu. Zwrócicie uwagę na ściany. Widzicie? Kto maluje na pomarańczowo ściany w muzeum?! Nawet w domach to paskudnie wygląda.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Zdjęcie zrobiłam z dużym przybliżeniem. Widzicie? To jest talent. Z daleka te plamki wyglądają jak sylwetki ludzi. Nie mam pytań.

Naoglądane (często będę tworzyć swoje własne słówka, przywyknijcie) podreptałyśmy do sklepu. Wiadomo, ceny z kosmosu i nic sobie nie kupiłyśmy, w sumie nie wiem, czy coś bym nawet stamtąd chciała. Zawsze, gdy jestem w takim miejscu, mam pewien dylemat. Czy takie oto:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

duperalki nie stają się pastiszem sztuki? Czy nie jest to kicz (lubię kicz, ale ten mnie jakoś drażni). Nie mogę ustalić sama ze sobą, co na ten temat myślę. Chyba bardziej jestem przeciw piórniczkom z nadrukiem Krzyku. Wydaje mi się, że jest to lekka przesada, naciąganie i promowanie chińszczyzny (nie sprawdzałam metek, ale jestem przekonana, że gdzieś w Czainatałn to wszystko powstaje), chociaż tak ogólnie nie mam nic przeciwko produktom z Azji.

Okradziona, zawiedziona

Po drodze do Thyssena miniecie NavalPaseo del Prado 5 – muzeum okrętów, czy czegoś w tym stylu. Kompletnie nas to nie interesowało, więc nie wchodziłyśmy. O 18 miałyśmy iść do Prado, została nam trochę czas na chodzenie po mieście. Wybrałyśmy przypadkową ścieżkę i jak zawsze trafiłyśmy na Puerta del SolBrama Słońca(wszystko drogi tam prowadzą). Weszłyśmy na plac od innej strony niż zawsze i odnalazłyśmy poszukiwany pomnik.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Ten niedźwiadek wspina się na drzewo truskawkowe, jest symbolem Madrytu (dawniej w Madryckich lasa była duża liczna niedźwiedzi i zapewne wiąże się z tym jakaś legenda, której nie znam). Miałyśmy dość spore oczekiwania, co do tego pomnika, a on okazał się malutki i zwykły. Hymm, logika hiszpańska – małe symbole narodowe, duże transparenty skierowane do uchodźców.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Na Puerta zobaczycie oto to:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Fajne, co? Cała powierzchnia przykryta lustrem. Można stać i pstrykać foteczki, tak jak my i starszy pan obok. Ten budyneczek to wejście do metra. Oryginalne w Madrycie nie są tylko przystanki. Spójrzcie na te istoty odpoczywające na balkonie:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Jestem ogromną fanką świnek, knurów i warchlaków. Sama sobie kiedyś wrzucę na balkon jakąś parkę prosiaczków (żywych, nie w formie kiełbaski).

Kradzieże w dużych miasta są codziennością, chociaż mnie jeszcze nikt nie okradł. Monika jednak nie miała szczęścia. I nie, nie chodzi mi o kradzież w metrze, czy w tłumie. Jawne i najprzebieglejsze oszustwo odbyło się tutaj:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Mo chciała wymienić plny na euro. Kobieta powiedziała, że za 200 zł dostanie 40 ojro. Okej, niech będzie. Pani poprosiła o dowód (po co?), dała coś do podpisania i wydała pieniądze. Odsunęłyśmy się kawałek na bok, Monika przeliczyła pieniądze, a tam co? 30 euro. Chciała się cofnąć i to wytłumaczyć, ale właśnie usłyszałyśmy, jak jacyś Niemcy, kłócą się o swoje pieniądze. Również zostali okradzeni i również nic z tym nie mogli zrobić, bo podpisali wcześniej ten sam dokument, co Mo. Ludzie, bądźcie mądrzejsi od nas i czytajcie wszystko, co podpisujecie.

Kiedyś dojdę

Nogi po kilkugodzinnym zwiedzaniu bolą. Nie wytrzymałam i chodziłam na bosaka.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Wędrowałyśmy sobie bez celu, czekając na godzinę osiemnastą. Podziwiałyśmy najpiękniejsze wystawy biżuterii (ach, te manekiny).

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Kamienice, które mi kojarzyły się z Japonią. Nie wiem, może przez te balkony.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

I w końcu trafiłyśmy na to:

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Restauracja, w której odbywają się pokazy flamenco. Byłyśmy tam w dzień, a więc miesjce śicieło pustakami. Podejrzewam, że dopiero pod wieczór odbywają się pokazy. Jeśli jeszcze kiedyś zawitam w Madrycie zdecydowanie odwiedzę te miejsce. Z tego, co mi wiadomo (recenzje na necie) występ trwa ok. godziny i naprawdę warto wydać kilka euro na pokaz. Jak coś, szukajcie flamenco pod adresem Plaza de Santa Ana No 15. Dobra, a teraz znowu w stronę muzeum.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Nie doszłyśmy, tzn. tak, byłyśmy pod Prado, ale kolejka była tak wielka, że przełożyłyśmy naszą wizytę na wtorek. Postanowiłyśmy, że następnego dnia przyjdziemy pół godziny wcześniej i zajmiemy sobie miejsce.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Urodziny MO

Rok temu było grubo. Siedziałam na śmietniku krzycząc, że nie jestem biedakiem i nie będę wracać skmką (miałam aż piątaka w portfelu). Rzygałam na środku autostrady, wystawiałam nogi przez okno, gdy na liczniku było ponad 150 km/h. Ogólnie to lekko się odcięłam od świata. Monika chyba lepiej zniosła swoje urodziny, nie przypominam sobie, żeby puszczała pawie, gdzieś na terenie Sopotu, czy Gdyni.

Wszystko wyszło na spontanie. Siedziałam i uczyłam się do egzaminu z filozofii, nagle ktoś zadzwonił i kazał mi przyjeżdżać do Gdyni. W portfelu miałam jeden bilet na skm i 5 złotych. Ubrałam się i wyszłam, pieniądze zawsze gdzieś się znajdą, jak nie w mojej kieszeni, to w kieszeni Mo lub jeszcze innej (co jest najwygodniejsze).

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Te urodziny były inne, spokojniejsze. Kupiłyśmy kilka piwek, tort i świeczki. Usiadłyśmy przy Debodziku, gadałyśmy i upijałyśmy się w samotności.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Piwo było okrutne (zdjęcie niżej ku przestrodze), te 7,2 procenta odczułyśmy już po wypiciu połowy małej puszki (ej, serio nie mamy takich słabych głów, to tylko w Madrycie tak było). Odpaliłyśmy świeczki, Mo zdmuchnęła i tyle. Nie było fajerwerek ani sto lat – jestem nieczuła na urodziny i nie śpiewam. Aleeee, tu takie porównanko. Gdybyśmy były w Polsce, na jakimś placu, gdzie siedzi dużo ludzi, ktoś na bank by zauważył, że odpalamy świeczki i byłoby śpiewane happy birthday. A tu co? Nic. Oni serio znacznie się od nas różnią.

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Mo, swój prezent dostaniesz we wrześniu lub sierpniu, nie zapomniałam o tym!

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny

Jakiś ziomek kradnie zapalniczki

Zaczęło nam się nudzić na Debodziku, piwo się skończyło, a park pustoszał. Ruszyłyśmy na poszukiwania sklepu, a następnie na Puerta de Sol.

Siedziałyśmy, chłonęłyśmy klimat i nagle podchodzi do nas ziomeczek. Na imprezę zaprasza (taką miał pracę), to my, że nie, i żeby zaczął gadać po angielsku, a on ku naszemu zdziwieniu znał angielsku. Ojjjj, Madryt tak bardzo zaskakuje. Koleś chwilowo zapomniał o swojej pracy, usiadł przy nas na jakieś 15 minut i gadał, gadał... Okazało się, że nie jest Hiszpanem, pochodzi z Irlandii (chyba, nie pamiętam dobrze). Wypytywał nas o mnóstwo rzeczy, był nieco dziwny, ale podjarane tym, że ktoś w końców mówi po angielsku, ciągnęłyśmy rozmowę (w sumie Mo, ja się przysłuchiwałam). Co on opowiadał? Że do Lizbony jutro leci, że kilka dni temu przyjechał do Madrytu i pracuje do końca tego dnia, że jest zmęczony, że pracę chce rzucić itd. W końcu wstał i poszedł.

Nie minęło 10 minut, a on znowu bujał się w naszą stronę. Wrócił wkurzony, rzucił swoimi uloteczkami i krzyknął, że właśnie zwolnił się z pracy. Hymm, no okej. Poczęstował się papierosem, odpalił i nagle ktoś do niego przyszedł (szef?). Ten się zerwał natychmiastowo, zebrał ulotki i pobiegł (chyba jednak pracy nie rzucił).

Nie wiem, co to za koleś, nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że szukał noclegu po prostu. Pewnie myślał, że swoi gadaniem o przemęczeniu obudzi w nas dobre samarytanki. No sory, źle trafił.  

tylko-glupcy-lubia-sztuki-muzea-urodziny


Galeria zdjęć


Komentarze (0 komentarzy)


Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?

Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!

Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Proszę chwilę poczekać

Biegnij chomiku! Biegnij!