Turda i Cluj-Napoca
1.11.2015r.
Mimo małej kameralnej imprezy dzień wcześniej postanowiliśmy z czwórką znajomych pojechać na całodniową wycieczkę po Rumunii. Wstanie rano nie było takie łatwe, bo wczoraj mieliśmy małą biesiadę z Panoramiksem, a raczej z jego magiczną miksturą, tworzoną przez studentów na wielu uczelniach w Polsce (nie wiem czy w innych krajach też).
Z Alba Iulii wyjechaliśy około godziny 9 rano. Naszym pierwszym celem była kopalnia soli w Turde. Nie powiem, żeby nie było to miejsce warte zobaczenia, ale w porównaniu do kopalni soli w Wieliczce jest to mało atrakcyjne. Za wstęp zapłaciliśmy 10 lei, za każde inne "atrakcje" musieliśmy płacić osobno. Cały obiekt składał się z jednej dużej jamy, od której odchodziła jedna mniejsza, gdzie można było posiedzieć w ciekawie zbudowanych altankach i do tego popływać na łódkach w bardzo małym jeziorku. Oprócz tego mieliśmy do wyboru kilka mniej atrakcyjnych atrakcji, a raczej zabaw typu bilard, mini golf i diabelski młyn składający się z 5-6 gondoli (dokładnie nie liczyłem). Całe zwiedzanie tej kopalni zajęło niecałą godzinę, bo ograniczyliśmy się do ogólnego przejścia całego obiektu i przepłynięcie się po tym małym jeziorku, za co zapłaciliśmy 20 lei.
Ciekawsza była kolejna część naszej podróży, gdy pojechaliśmy do Cluj. Z racji tego, że w tym mieście jest całodobowa płatna strefa parkingowa (a my jako biedni studenci, którzy chcieli zapłacić jak najmniej za tę wycieczkę), zaparkowaliśmy na parkingu w galerii Iulius Mall. Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy w Cluj była knajpa z kebabem, której właścicielem był rodowity turek (o pustym żołądku nie zwiedza się zbyt przyjemnie). Nie powiem, żeby ten kebab powalił na nogi, ale na pewno spełnił swoją rolę, czyli napełnił żołądek. Następny w kolejce był "taras widokowy" na lekkim wzniesieniu. Zawsze lubiłem oglądać panoramy miast, tym bardziej takich, gdzie architektura była tak zróżnicowana - od starych budowli rodem z elementami nawiązującymi do starożytnego Rzymu, po nowoczesne przeszklone gmachy różnych instytucji. Później poszliśmy pospacerować po parku Parcul Central Simion Bărnuțiu, gdzie ludzie dokarmiali dzikie kaczki. Takie miejsca w środku miasta zawsze są dobrym miejscem na spacer, wśród drzew i pływających w stawie dzikich kaczek. Ostatnim miejscem, jakie odwiedziliśmy (głównie z powodu braku czasu), był niedawno otwarty pub Enigma Club, o którym dowiedzieliśmy się z Kwejka. Nie będę ukrywał, że na tę chwilę jest to lokal, który zrobił na mnie największe wrażenie. Wszechobecne mechanizmy z kół zębatych i innych ruchomych elementów oraz wystrój rodem z gry Syberia sprawia, że skupiłem się głównie na podziwianiu wystroju.
Na tym nasza jednodniowa przygoda się niestety skończyła. Wszyscy zmęczeni, ale szczęśliwi, wróciliśmy około godziny 23 do Alby. Po dzisiejszym dniu mogę powiedzieć tylko jedno, chciałbym, żeby takich wycieczek było jak najwięcej.
Na końcu chciałbym podziękować tym, dzięki którym ten dzień można zaliczyć do udanych, czyli Maćkowi (kierowcy), Gabi (nawigatorowi) oraz Sobkowi i Agnieszce :)
Galeria zdjęć
Chcesz mieć swojego własnego Erasmusowego bloga?
Jeżeli mieszkasz za granicą, jesteś zagorzałym podróżnikiem lub chcesz podzielić się informacjami o swoim mieście, stwórz własnego bloga i podziel się swoimi przygodami!
Chcę stworzyć mojego Erasmusowego bloga! →
Komentarze (0 komentarzy)